Rozdział 64

1.2K 30 1
                                    

Z perspektywy Natalie

- Panie Natalie, proszę się obudzić – dochodził do mnie cichy kobiecy głos i poczułam lekkie uciśnięcie na ramieniu. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam na starszą pielęgniarkę, która uśmiechała się do mnie miło – Dzień dobry. Musiałam panią obudzić, bo muszę sprawdzić parametry. Mogę ? – zapytała wskazując na moją rękę.

- Jasne – powiedziałam cicho i podałam jej rękę. Kobieta zmierzyła mi ciśnienie i z uśmiechem stwierdziła, że jest w normie, a następnie przeszła do sprawdzania innych parametrów.

Gdy kobieta przesunęła się trochę mogłam dostrzec Alexandra. Leżał na łóżku, nadal podłączony do jakiś urządzeń, ale zauważyłam, że jednego urządzenia nie ma. Czyżby mu się polepszało. Uśmiechnęłam się mimowolnie. Pielęgniarka zapisywała coś na kartce, więc podniosłam się lekko, mając nadzieję, że mój mężczyzna zaraz się do mnie odwróci i uśmiechnie się do mnie. Ale nic takiego się nie wydarzyło. Po za tym jednym urządzeniem odłączonym od niego nic się nie zmieniło. Położyłam się z powrotem, patrząc na Alexandra, prosząc w duchu, żeby się obudził. Brakuje mi go. Brakuje mi jego uśmiechów, pocałunków, a nawet jego marudzenia. W ogóle całego mi go brakowało. Mała łezka spłynęła mi po policzku, ale szybko ją starłam.

- Niech pani się nie martwi. Wszystkie parametry są w porządku. Myślę, że jutro już będzie pani mogła dostać wypis. A jeśli chodzi o pana Gennaro lekarz podjął decyzje, że jutro zaczniemy go wybudzać. Wszystkie badania są w porządku, a rana goi się bardzo szybko – uśmiechnęła się do mnie.

- Dziękuję – odpowiedziałam.

- Nie ma za co, skarbie. To moja praca – ponownie się uśmiechnęła – Przynieś pani śniadanie ?

- Natalie – powiedziałam, a kobieta na spojrzała ze zdziwieniem – Niech pani mówi mi po imieniu.

- Dobrze, Natalie. Przynieść ci coś do jedzenia. Pani Maria wysłała rano kierowcę, aby przywiózł śniadanie dla pani. Croissanty z czekoladą.

- Na razie nie jestem głodna, dziękuję. A jeśli mogę spytać która godzina ?

- Wpół do siódmej – powiedziała po spojrzeniu na zegarek.

- Dziękuję. To ja się jeszcze prześpię.

- Jasne. Jak pani zgłodnieje proszę wcisnąć ten przycisk – wskazała na przycisk obok mojego łóżka.

- Dziękuję - odparłam z uśmiechem i przykrywając się kołdrą starałam się zasnąć. Z trudem mi się to udało, bo czułam mocny ból w ręce. Po długich męczarniach zasnęłam.

Przetarłam oczy słysząc głośne krzyki. Przewróciłam się na bok i otworzyłam oczy. Obok łózka na krześle siedziała Lily, uśmiechając się.

- Cześć – powiedziałam – Co tu robisz tak wcześnie ?

- Jak wcześnie. Jest zaraz jedenasta – zaśmiała się – Widzę, że się trochę rozleniwiłaś. Jak ręka ? – jej wyraz twarzy automatycznie się zmienia. Patrzy na mnie ze współczuciem.

- Lepiej. Choć boli jeszcze. Spokojnie. Nie musisz się o mnie martwić, jestem już dużą dziewczynką – uśmiecham się.

- Może i jesteś dużą dziewczynką, ale i moją przyjaciółką. Będę się o ciebie martwić, zawsze i zapamiętaj to – powiedziała, a jej oczy zabłyszczały od łez.

- Nie płacz, proszę – spojrzałam się na nią z uśmiechem i rozłożyłam ręce, żeby się do mnie przytuliła i to właśnie zrobiła.

- Wy się tu przytulacie, a za drzwiami jest takie zamieszanie, istny huragan – odezwał się Liam, który siedział na fotelu w końcu sali.

- Co się stało ? – zapytałam się nie wiedząc o czym Liam mówi.

- Dziennikarze zwęszyli temat o rannym biznesmenie. Spokojnie o tobie jeszcze nic nie widzą. Nasza ochrona stoi na korytarzu, bo ochrona szpitala nie mogła sobie dać rady. Nawet policję wezwali. Istny bajzel.

- Nie wiedziałam. Mogliście mnie obudzić to pomogłabym wam.

- W czym byś nam skarbie pomogła ? – zapytała Lily – Masz jedną sprawną rekę to po pierwsze, po drugie Liam to ogarnął jednym telefonem. Nie musisz się o nic martwić. A tak w ogóle, jadłaś coś dzisiaj ?

- Nie, bo nie byłam głodna – odpowiedziałam.

- To zaraz ci przyniosę śniadanie od Marii. Powiedziała, że masz zjeść wszystko co do okruszka, bo jak nie to sama tu przyjedzie i cię nakarmi – wybuchłyśmy śmiechem.

- Spokojnie sama zjem. Tym bardziej jak to wyrób Marii – Lily uśmiechnęła się na moje słowa.

- Super w takim razie zaraz ci przyniosę – Lily wstała do wyjścia.

- Kochanie nie musisz iść. Tym bardziej, że nie puszcze cię w ten bajzel. Wystarczy wcisnąć przycisk obok łóżka Natalie – wskazał na przycisk o którym wcześniej mówiła mi pielęgniarka.

- No dobrze – powiedziała moja przyjaciółka – ale wolałabym sama iść, rozprostowałabym trochę nogi – mówi, przyciska przycisk i siada, ale tym razem na kanapie. Poprawiam się i siadam na łóżku.

- Jest gdzieś tu mój laptop ? Bo później będę musiała trochę popracować.

- Jest tak samo jak dokumenty w szafce obok ciebie, ale na razie nie myśl o pracy. Wszystkim się zajmę – Lily uśmiechnęła się do mnie – Z jedną ręką za dużo nie zrobisz – uśmiechnęła się – A jak już ten cały bajzel zniknie – wskazała na drzwi – zabiorę cię do kafejki szpitalnej. Może i jest drogo, ale pysznie.

- Z chęcią wyjdę wreszcie z tego łóżka. Już mam dosyć nic nie robienia. Wynudzę się tu. Tym bardziej, że zabrałaś mi pracę.

- Już nie gorączkuj się tak. Przyniosę ci kilka książek z domu. Przynajmniej nadrobisz co nie co. Ostatnio marudziłaś, że nie masz kiedy czytać i kolekcja nieprzeczytanych książek na półce ci się powiększa.

- Może masz rację. Ale i tak nie zostawię cię z pracą samej.

- Ale ty jesteś uparta Natalie, no ale dobrze. A dzwoniłaś do rodziców, że jesteś w szpitalu ?

- Nie, po pierwsze zapomniałam, a po drugie nie chce ich martwić. Zaczął się rok szkolny mają dużo na głowie.

- Jak chcesz, ale ja na twoim miejscu bym zadzwoniła. Jeśli chcesz to mogę to zrobić - wyciągnęła telefon.

- Nie musisz – mówię.

- O kurwa. Za 20 minut mam spotkanie z klientem. Przepraszam cię Natalie, zapomniałam. Muszę lecieć – podeszła do mnie i pocałowała w policzek – Przepraszam cię jeszcze raz. Naprawdę zapomniałam.

- Spokojnie. Leć i się nie przejmuj. Nigdzie nie ucieknę – uśmiechnęła i przytuliła mnie.

- Odprowadzę cię skarbie – zwrócił się do niej Liam - Przy okazji zajrzę do pielęgniarek co z tym twoim śniadaniem Natalie.

- Spokojnie. Idźcie – I wyszli. Zostałam sama z moim Alexandrem. Wstałam i usiadłam obok niego na krzesełku, przytulając się lekko do niego.

- Tęsknie za tobą – powiedziałam cicho – wróć do mnie, proszę. Kocham Cię.

...........................................................................................................................................

Miłego czytania skarby. I tak jak obiecałam będzie maratonik. Całe następne 2 tygodnie będę wstawiać rozdziały co drugi dzień

Po prostu mnie kochaj...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz