rozdział 41

1.9K 41 4
                                    

Z perspektywy Natalie

- Musimy jechać  - powiedziałam do mężczyzny, całującego moją skroń.

- Mamy czas.

- No właśnie nie. Mamy być za 10 – 15 minut. Jak nie pojedziemy nie będę miała co ubrać.

- Mi to nie przeszkadza. Dla mnie możesz chodzić nago.

- Ciekawe czy twoi rodzice będzie tego samego zdania.

- Wiesz co, w sumie masz rację. Jedziemy – Alexander przerzucił mnie przez swoje ramię i wyszliśmy.

Posadził mnie na miejscu pasażera i zapiął mi pasy. Droga do mojego mieszkania minęła nam szybko, śpiewaliśmy piosenki z radia. Po dotarciu na miejsce wysiedliśmy, idąc na górę po schodach. Zanim weszliśmy do mieszkania zadzwoniłam dzwonkiem kilka razy, żeby nie zastać przypadkiem porno na żywo. Drzwi otworzyła nam Lily w za dużej koszulce, zapewne należącej do Liama i krótkich spodenkach. Oczywiście uśmiech gościł na jej twarzy.

- Cześć, chodźcie – weszliśmy do środka.

- Cześć. Spakowałaś moje rzeczy ?

- Tak. Masz tu torbę – podała mi jedną z moich toreb podróżnych, napakowaną po brzegi - Ubrania na jutrzejsze wyjście zapakowałam ci do takiej czerwonej foliowej torebki, żebyś wiedziała co ci uszykowałam. Mam nadzieję, że ci się spodoba moja propozycja, w razie czego masz tam jeszcze dwie inne sukienki.

- Dzięki – przytuliłam ją.

- Nie ma za co. Spakowałam ci jeszcze kilka kompletów koronkowej bielizny – wyszeptała mi do ucha – I masz tam jeszcze lokówkę i prostownicę, choć uważam, że lepiej będzie ci w lokach.

- Jesteś niesamowita. Miłej zabawy. Widzimy się w poniedziałek rano. Będę najpóźniej o 9.

- Do zobaczenia – Alexander wziął ode mnie torbę i wyszliśmy z mieszkania. Schodziliśmy po schodach, gdy spotkałam osobę, której w tym momencie bym się tu nie spodziewała.

- Cześć, skarbie – przywitała się moja mama – Wychodzisz gdzieś ?

- Cześć, mamo. Tak. Lily chciała mieć wolne mieszkanie.

- Jasne, rozumiem.

- Mamo to Alexander, mój chłopak – zwróciłam się do rodzicielki – Alexandrze to moja mama – zwróciłam się do mężczyzny.

- Miło panią poznać  - uścisnęli sobie dłoń.

- Mi ciebie również. W takim razie jak wychodzisz to przyjdę innym razem – obróciła się, by zejść, ale zatrzymał ją Alexander.

- Może pani chce wejść do mnie do domu na kawę ? – zaproponował.

- Nie będę wam przeszkadzać.

- Nie będzie pani przeszkadzać. Nalegam.

- No dobrze, ale tylko na godzinę, bo potem musze odebrać Camilę z zajęć tanecznych.

- Camila chodzi na zajęcia taneczne ? Od kiedy ? - zapytałam zaskoczona - Czemu ja nic o tym nie wiem ?

- Dzisiaj poszła pierwszy raz.

- A skąd w ogóle ten pomysł ? - zaciekawiłam się.

- Kilka koleżanek z jej klasy chodzi na te zajęcia, więc Camila poprosiła nas, żeby też mogła pójść i zobaczyć czy jej się spodoba.

- Mam nadzieję, że tak. W końcu nigdy nie chodziła na żadne zajęcia, więc będzie mogła wyrwać się z domu i poznać nowe koleżanki.

- Przyjechała pani samochodem ? - zapytał Alexander.

- Tak, pojadę za wami - wsiadłam do samochodu z moim mężczyzną, a mama do swojego i pojechaliśmy.

- Masz naprawdę sympatyczną mamę - stwierdził.

- Dziękuję - uśmiechnęłam się pod wpływem jego słów - Jest kochana, choć bardzo uparta. Na siłę próbowała mi kogoś znaleźć, bo twierdziła, że w wieku 24 lat już powinnam mieć męża i dzieci, bo ona sama urodziła mnie w wieku 21 lat i juz była po ślubie.

- Też to miałem ze swoimi rodzicami. Cały czas mnie pytali kiedy kogoś znajdę, bo już czas na założenie rodziny, a ja po prostu nie miałem odpowiedniej partnerki, aż do teraz - ostanie słowa wypowiedział patrząc na mnie, na co moje policzki zaróżowiły się.

Reszta drogi minęła nam w nie niezręcznej ciszy, którą umilała muzyka z radia. Gdy dojechaliśmy Alexander poinformował ochronę, że nie zamykali jeszcze bramy, bo za nami jedzie moja mama. Podjechaliśmy pod budynek i wysiedliśmy z pojazdów. Z miny mojej mamy mogłam wyczytać zachwyt i jednocześnie podziw dla właściciela willi.

- Zapraszam - zwrócił się Alexander do mojej mamy, biorąc moją torbę z samochodu. Moja rodzicielka ruszyła za nami do wejścia - Zaniosę tylko torbę do góry i wracam - poinformował nas. Ja w tym czasie wstawiłam wodę na kawę. Pojemnik z kawą leżał na blacie. Gorzej z kubkami, bo nie wiedziałam w której szafce Alexander je trzyma. W tym czasie wrócił mój mężczyzna.

- Już jestem - powiedział- Widzę, że problem ze znalezieniem kubków.

- Trochę.

- Szafka nad okapem - otworzyłam szafkę i próbowałam dosięgnąć chociażby jeden z kubków, stanęłam na palcach, ale na nic to się zdało. Moja mama zaczęła się ze mnie śmiać, w końcu Alex też zwrócił na mnie uwagę - Pomóc ci ?

- Dobrze by było - Alexander podszedł i podniósł mnie, na co pisnęłam - Co robisz ?

- Pomagam ci - zaśmiał się - Teraz już chyba dosięgniesz.

- Tak - powiedziałam i wzięłam trzy kubki. Mężczyzna odstawił mnie na podłogę, nasypałam do dwóch kubków kawy rozpuszczalnej - Umm...a ty jaką kawę pijesz ? - zmieszałam się, zwracając się do Alexandra.

- Rozpuszczalną z mlekiem bez cukru - uśmiechnął się.

- Ok - nasypałam do ostatniego kubka kawy i zalałam wodą z czajnika. Zaniosłam kawy do stołu, a chwilę później Alexander przyniósł talerz z ciastem i trzy talerzyki oraz łyżeczki. Ja doniosłam cukier i usiedliśmy do stołu - Kiedy kupiłeś ciasto?

- Marta upiekła. W każdy piątek piecze blachę ciasta, bo wie, jak bardzo lubię jej wypieki, a w weekend częściej przebywam w domu.

- Kim jest Maria ? - zaciekawiła się moja mama.

- Moja gosposia. Odkąd pamiętam pomagała w domu jak mieszkałem z rodzicami, a gdy zdecydowałem się wyprowadzić rodzice postanowili, że Maria pójdzie ze mną.

- To dobrze, że masz kogoś to pomaga ci z tak dużą przestrzenią, a jednocześnie nie mieszkasz tu sam.

- Tak naprawdę Maria ma oddzielną część. Tak jakby swoje mieszkanie, ale i tak połowę dnia spędza tu.

- A może przyjedziecie jutro do nas na obiad ? - zaproponowała moja rodzicielka.

- Spóźniłaś się trochę, mamo. Rodzice Alexandra zaprosili  nas na jutro.

- W takim razie za tydzień w niedzielę. Tata i Camial bardzo się ucieszą, że przyjedziesz na obiad i to jeszcze w miłym towarzystwie - spojrzała na mojego mężczyznę z uśmiechem.

- Z miłą chęcią przyjedziemy.

- Bądźcie o 14. Upiekę oczywiście twoje ulubione ciasto czekoladowe i ciasteczka cytrynowe - powiedziałam wstając od stołu - Ja będę sie już zbierać, muszę odebrać Camilę.

- Jasne. Do zobaczenia w niedzielę - odprowadziłam ją I przytuliłam na pożegnanie.

.........................................................................

Miłego czytania, kochani I szczęśliwego nowego roku 🍾🥂

Po prostu mnie kochaj...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz