Rozdział 60

1.4K 39 4
                                    

Z perspektywy Natalie

Lily pociągnęła mnie za rękę i zamknęła drzwi.

- Słyszałaś to co ja ? – wyszeptała, jakby bała się, że ktoś nas podsłuchuje.

- Tak. Czemu Pan Gennaro, aż tak mnie nienawidzi ? Przecież nic mu nie zrobiłam.

- Nie wiem. Może ma inną kandydatkę na twoje miejscy. Nie mam pojęcia, ale musisz porozmawiać z Alexandrem. Skoro powiedział, że trzeba się ciebie pozbyć to jesteś w niebezpieczeństwie.

- Przecież Alexander jest operowany. Nie wiadomo kiedy się wybudzi, a do tego będzie słaby. Nie chce mu dokładać problemów. Poradzę sobie - powiedziałam.

- Od tego masz partnera, żeby mówić mu o swoich problemach i obawach. Myślę, że Alexander wolałby widzieć, że coś ci grozi. Teraz nie może cię chronić, ale może zapewnić ci ochronę. A jestem pewna, że gdybyś mu powiedziała od razu zająłby się tą sprawą, dlatego, że cię kocha. Widać to od razu jak się na was patrzy – odparła z uśmiechem, na co i na moje usta wpłynął lekki uśmiech.

- Skąd mam wiedzieć czy mi uwierzy ? To jest w końcu jego ojciec. Pan Gennaro na pewno się nie przyzna i wmówi synowi, że kłamie i, że próbuje ich skłócić.

- Od razu wymyślasz czarne scenariusze. Pesymistka z ciebie. Uwierzy ci, a jak nie to ja potwierdzę twoje słowa. Przecież wszystko słyszałam.

- Na razie nie będę zawracać mu głowy. Poradzę sobie. Chodź – złapał ją za rękę i pociągnęłam w stronę drzwi.

Tak jak słyszałyśmy rodzice Alexandra przyjechali do szpitala. Pani Gennaro jak zawsze wyglądała elegancko, niski kok i granatowa sukienka dodawały jej elegancji. Za to na jej twarzy zamiast uśmiechu, było widać rozpacz, a na policzkach łzy. Bardzo martwiła się o syna. Natomiast twarz jej męża nie wyrażała żadnych emocji.

- Dzień dobry – powiedziałam, siadając na jednym z krzeseł, a Lily zajęła miejsce obok mnie.

- Witaj skarbie – uśmiechnęła się do mnie mama mojego mężczyzny.

- Dzień dobry – odpowiedział obojętnie mąż kobiety, która od razu skarciła go wzrokiem.

- Był lekarz ? – zapytałam Liama.

- Nie, ale wychodziła pielęgniarka i mówiła, że operacja jeszcze trwa. I najpóźniej za godzinę powinna się skończyć.

- To dobrze – powiedziałam trochę spokojniejsza.

Siedzieliśmy wszyscy przed salą czekając na jakieś wieści. Czas dłużył się niemiłosiernie. Pan Gennaro zdążył odebrać dwa telefony z firmy, a Liam pójść do sklepu po wodę, bo pani Gennaro musiała połknąć leki.

Gdy po niecałej godzinie wyszedł lekarz, wszyscy zerwaliśmy się z krzeseł.

- Państwo są z rodziny ? – zapytał.

- My jesteśmy jego rodzicami, a to jego kobieta – wskazała na mnie pani Gennaro, a jej mąż na te słowa zacisnął szczękę ze złości.

- A państwo ? – zwrócił się do Liama i Lilly.

- Jesteśmy przyjaciółmi – odpowiedziała moja przyjaciółka.

- Może pan mówić. Są jak rodzina - zwróciła się do lekarza pani Gennaro.

- Dobrze. Stan pana Gennaro nie jest za ciekawy, ale to już państwo wiedzą. Został postrzelony i gdyby nie uzyskał pomocy nie byłoby żadnych szans. Operacja przeszła pomyślnie. Teraz przewieziemy pacjenta na salę pooperacyjną i kilka dni będzie musiał zostać w szpitalu.

Po prostu mnie kochaj...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz