Rozdział 47

1.8K 34 5
                                    

Z perspektywy Alexandra

Pożegnałem się z Natalie i wróciłem do samochodu. Samuel od razu odpalił samochód i ruszyliśmy na lotnisko.

Żal mi się robiło jak widziałem łzy w cudnych zielonych oczach mojej kobiety. Gdybym mógł zabrałbym ją ze sobą, ale naraziłbym ją na jeszcze większe niebezpieczeństwo albo dowidziałaby się kim jestem, a wtedy na pewno by mnie zostawiła. Muszę z nią porozmawiać zanim sama się dowie. Może nie zareaguje tak źle. Czego ja się spodziewam ? Jak może zareagować kobieta, która po długim czasie dowiaduję się, że jej chłopak jest gangsterem ? Wiadomo, że źle. A co dopiero jak dowie się, że co gorsza jestem szefem mafii ? Zostawi mnie. To jest pewne. Przecież nie będę do końca życia ukrywał tego przed nią ? Nie dam rady, prędzej sama się dowie. Natalie nie jest głupia. Może Thomas mi coś doradzi, bo w końcu jego żona też nie widziała czym się zajmuję. Porozmawiał z nią, wszystko jej wyjaśnił i teraz jest jego żoną i mają trójkę dzieci. Oczywiście nie obyło się bez kłótni i kilkudniowego focha. Ale najważniejsze, że są szczęśliwi.

Nawet nie zauważyłem kiedy dojechaliśmy, dopiero Samuel otworzył mi drzwi. Wysiadłem i po sprawdzeniu czy samolot i kilka innych spraw jest gotowe, wszedłem na pokład. Przywitał mnie steward i zająłem jedno z miejsc, a samolot ruszył. Stewardessę zwolniłem, bo kiedy widziałem minę Natalie jednocześnie cieszyłem się, że jest zazdrosna, bo to znaczy, że jej na mnie zależy, ale też bolało mnie to jak była smutna i zła, więc postanowiłem jej zrobić niespodziankę.

A propos niespodzianek chciałem w następnym miesiącu zabrać ją na weekend do Paryża. Już zarezerwowałem lot, pokój w hotelu i tak dalej, ale jak sytuacja z atakami na mnie nie uspokoi się, to będę musiał to odwołać. Nie chciałbym, żeby coś jej się stało. Pomimo tego, że zostawiłem pod jej blokiem ochronę, żeby mieli na nią oko to i tak się martwię.

Steward przyniósł mi kawę i zabrałem się do pracy, tej legalne. Miałem do podpisu kilka dokumentów i kilka decyzji do podjęcia odnośnie otworzenia nowego lokalu, który razem z Natalie mamy obejrzeć w czwartek o 11. Muszę jej dzisiaj przypomnieć jak będziemy rozmawiać wieczorem. Lot trwał około 2 godziny, więc na spokojnie wyrobiłem się z tym co miałem zrobić. W firmie zastępuję mnie na kilka dni mój asystent, a te rzeczy, których sam nie może zrobić konsultuję ze mną. Dużo zaległości nie mam, bo Liam wszystkim się zajął. Jak dobrze mieć takiego przyjaciela. Teraz nastąpiła zamiana ról, on odpoczywa, ja pracuję. Cóż, należy mu się.

Wysiadłem z samolotu i wsiadłem do limuzyny, którą podstawił po mnie Thomas. Droga do jego domu, a raczej willi zajęła 15 minut.

Mieszkał on na obrzeżach miasta w dużej willi z ogrodem, w którym było bardzo dużo róż, które jego żona uwielbiała. Wysiadłem z limuzyny i udałem się do środka. Nie zdążyłem nawet dojść do drzwi, a już w nich stała Elena.

- Cześć. Dawno się nie widzieliśmy. Wejdź – zaprosiła mnie do środka niewysoka blondynka o niebieskich oczach. Była szczupłą kobietą i piękną, choć nie tak jak Natalie. Ubierała się zazwyczaj w sukienki, bo jak twierdziła spodnie są niewygodne, z czym nie mogę się zgodzić. Dzisiaj też miała na sobie sukienkę. Jej kreacja była w kolorze fioletowym, sięgała do połowy uda i była na ramiączka, a na nogach miała rzecz jasna szpilki. Ja nie wiem jak kobiety mogą w tym chodzić. Że ich stopy nie bolą. Ja bym w takim czymś nie wytrzymał ani minuty.

- Cześć. To prawda, dawno mnie tu nie było – odparłem z uśmiechem.

- Czyżby jakaś dziewczyna okręciła sobie ciebie wokół palca ? Twój uśmiech mówi sam za siebie. Nie myśl, że zostawimy tak tą rozmowę. Po obiedzie mi wszystko opowiesz, a teraz idź do gabinetu Thomasa, bo prosił mnie, żebym ci przekazała, że jak przyjedziesz to masz od razu do niego przyjść. Podobno to pilne.

- Jasne – uśmiechnąłem się i ruszyłem do gabinetu Thomasa. Zapukałem i wszedłem do gabinetu urządzonego w ciemnej kolorystyce. Ściany tak samo jaki i biurko, fotel Thomasa i regały były w kolorze granatu i czerni, natomiast fotele pod ścianą i stolik przełamywały wszystko bielą.

- Cześć – powiedziałem do mężczyzny.

- Cześć – podniósł głowę z nad papierów i wstał. Przybiliśmy sobie męską piątkę i zająłem miejsce na krześle naprzeciwko niego. Nalał mi i sobie do szklanek trochę bursztynowego płynu – Jak już wiesz ktoś chciał ukraść towar, ale to chyba jakiś amator, bo jak można na taką akcję wysyłać trzech ludzi i to jeszcze bez dobrej broni – Thomas nie owijał w bawełnę i zawsze przechodził od razu do sedna.

- A może chciał żebyśmy tak pomyśleli, że jest amatorem, a teraz szykuję grubszą akcje. Po za tym trzeba ustalić na kogo był ten atak. Podpadłeś komuś ?

- Nie. Interesy idą dobrze i nikt nie skarżył się na towar. Klientów nie brakuje. A ty podpadłeś komuś ?

- Nie przypominam sobie. Trzeba wzmocnić ochronę naszych rodzin.

-Racja. Zabierzmy się za to teraz, dopóki nie jest za późno – zadzwoniłem do szefa ochrony i ustaliłem z nim, że kilku ludzi dojedzie pod blok Natalie, a jeśli chodzi o rodziców to on skontaktuje się z ich ochroną. Wykonałem też telefon do Liama, żeby podesłał kilku ludzi do ochrony Lily i wzmocnił ją u siebie i rodziców. Thomas też wykonał kilka telefonów po około godzinie sprawa była załatwiona.

- A zapomniałbym. Co z tymi telefonami ?

- W tym niezablokowanym nie było nic oprócz jednego numeru, który był na kartę i nie jest już aktywny. Pozostałe telefony masz ty, więc wiesz, że więcej informacji na razie nie mamy – pokiwałem twierdząco głową - ale uwaga mam newsa.

- Słucham ?

- Kiedy nasi ludzie sprzątali ciała okazało się, że jeden z tych złodziejaszków żyje. Strzał został oddany w bark i nie wykrwawił się jakoś mocno, więc przeżył. Teraz siedzi w piwnicy. A co z twoimi ludźmi ?

- Jeden nie żyje, a dwóch z nich było ranny, ale już wszystko dobrze. A u ciebie ?

- Też dwóch rannych, ale obeszło się bez ofiar śmiertelnych.

- To dobrze, a teraz chodź pokazać mi tego złodziejaszka.

Wyszliśmy z gabinetu, ale zatrzymał nas głos Eleny.

- Skończyliście ? Zaraz będzie obiad.

- Jeszcze nie, kochanie. Ale zaraz przyjdziemy – pocałował kobietę czule w czoło, gdy Elena wróciła do kuchni, my udaliśmy się do piwnicy. Nie wyglądała ona jak zwykła piwnica, bo Thomas chciał, żeby była wykończona płytkami, żeby łatwiej było zetrzeć krew. Weszliśmy do jednego z pomieszczeń, w którym siedział mężczyzna z workiem na głowie, a pilnowali go dwaj ochroniarze. Jeden z nich zdjął mu worek z głowy i wtedy mnie zamurowało. Już wiedziałem, że to jest atak na mnie.

- Witaj Alexandrze. Znów się spotykamy. Jak miło.

- Dario ?


................................................................................................................................................................

Przepraszam was, że tak późno, ale miałam problemy z weną. Miłego czytania, skarby :)

Po prostu mnie kochaj...Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz