4

4.6K 179 1
                                    

Charlotte.

Rano gdy się obudziłam, wiedziałam, że coś się wydarzy. Nie wiedziałam czy to coś złego, czy dobrego. Ale chyba każdy kiedyś miał takie przeczucie. Ja miałam dziś.

Zjadłam śniadanie. Jak zwykle naszykowałam się wcześniej do pracy bo wiedziałam, że gdy zadzwoni Ben zostanie mi mało czasu.

Wybiła godzina jedynasta. Spojrzałam na telefon.

Zadzwoń, zadzwoń.

Zadzwoń do mnie Ben.

Błagam.

Mój telefon zaczął dzwonić.

Spojrzałam na wyświetlacz.

Anna.

W tym momencie część mnie została wyrwana.

Anna była żoną Bena. Umówiłyśmy się, że zadzwoni do mnie gdy Bena już nie będzie. Dlatego wiedziałam co znaczy jej telefon, nigdy wcześniej nie dzwoniła a jeśli rozmawiałyśmy to przez telefon Bena. Chwyciłam drżącą dłonią telefon, odebrałam i przyłożyłam do ucha.

Anna milczała. Płakała. Ja również zaczęłam płakać gdy dotarło do mnie, że to prawda.

Żadna z nas nic nie mówiła. Nie jestem w stanie stwierdzić ile tak milczałyśmy ale ta cisza należała do tych okropnych. Nie niezręcznych, okropnych bo chcesz krzyczeć na cały głos a nie potrafisz.

W końcu się odezwałam. Musiałam to zrobić.

- kiedy jest pogrzeb?

Zapytałam cicho.

- w poniedziałek.

Odpowiedziała słabo. Mamy środę.

- dlaczego tak późno Anno?

Wyszeptałam wycierając mokre policzki. Milczała dłuższą chwilę, jakby zastanawiała się czy na pewno powiedzieć mi prawdę.

- pomyślałam, że chciałabyś być.. a wiem, że droga z Chicago trochę ci zajmie więc..

Powiedziała niepewnie, zupełnie tak jakby bała się mojej reakcji. Widziała wszystko co wydarzyło się w Seattle.

- dziękuję.

Wiedziałam, że to dla niej dużo, że mogłaby pochować męża przed weekendem ale ona wiedziała, że Ben chciałby by poczekała na mnie.

- skontaktujemy się jak przyjdę.

Powiedziałam zgodnie z prawdą.

- do zobaczenia Charlotte.

Rozłączyłam się. Wiedziałam, że pierwszą rzeczą jaką muszę zrobić to napisać wypowiedzenie w trybie natychmiastowym. Muszę zanieść je do pracy i spakować swoje rzeczy.

Muszę zadzwonić do firmy która przewozi rzeczy by zawieźli je do Seattle. Nie zostawię motoru, a nie wezmę wszystkiego gdy będę nim jechała.

Wiedziałam, że gdy opuszczę Chicago i wrócę do Seattle zostanę tam na dłużej niż faktycznie trwa ceremonia pogrzebowa i wymaga tego sytuacja.

Obawiam się tylko, że nie jestem przygotowana psychicznie na to co tam zastanę.

VICTOR #2CukierekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz