6

4.4K 190 0
                                    

Charlotte.

Do Seattle wyjechałam w nocy ze środy na czwartek. Dojechałam w piątek wieczorem. Droga nie była zła ale z racji, że ograniczyłam postoje do minimum, nie spałam prawie wcale bo zaledwie cztery godziny w hotelu, byłam naprawdę padnięta.

Zaparkowałam motor. Ściągnęłam czarny matowy kask z uszami który dostałam od Victora. Tak, miałam go cały czas i to w nim jeździłam. Miałam też jego kurtkę ale nie chciałam by aż tak rzucała się w oczy w tym mieście więc schowałam ją do plecaka gdy wjeżdżałam do Seattle.

Ekipa z moimi rzeczami ma być jutro rano. W plecaku miałam tylko najpotrzebniejsze rzeczy by ogarnąć się po podróży i jakoś przetrwać aż przywiozą moje rzeczy.

Wpatrywałam się w pustą kawiarnię na której wisiała klepsydra. Wzięłam głęboki oddech czując jak łzy napływają do moich oczu.

- pamiętaj by na mnie patrzeć i stać u mojego boku Ben bo bez ciebie sobie tutaj nie poradzę..

Wyszeptałam i starłam pojedynczą łzę. Nie chciałam się rozkleić, nie na chodniku. Zeszłam z motoru i już miałam ruszyć do drzwi które prowadziły do mieszkania ale..

- z kim rozmawiasz?

Moje serce zaczęło tak szybko bić, obawiałam się, że zaraz dostanę zawału.

Victor. Poznam ten głos wszędzie, mimo, że odrobinę się zmienił.

Odwrócić się? Chce go zobaczyć tak bardzo.. tak bardzo się stęskniłam.. ale nie mogę, nie potrafię spojrzeć mu w twarz. Mimo, że jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że dalej mnie nie pamięta. Nie wie kim jestem ale to nie zmienia to faktu, że moje wyrzuty sumienia nie ucichły. Jak codzień krzyczą, że to moja wina, że gdybym nie była tak uparta i wpuściła go do mieszkania tamtego wieczoru to wypadek nie miałby miejsca.

Nie odwróciłam się w jego kierunku. Uśmiechnęłam się tylko delikatnie i zacisnęłam palce na kasku który trzymałam w dłoniach.

- z Benem, był moim przyjacielem..

Odpowiedziałam zgodnie z prawdą i wskazałam ręką na kartkę.

- nie jesteś za młoda na takich starych przyjaciół?

Zapytal jeszcze głębszym głosem niż zapamiętałam. Pokręciłam głową na boki.

- najwidoczniej nie.

Nie czekałam aż się odezwie. Kontakt z nim chciałam ograniczyć do minimum, chociaż nie myślałam, że trafię na niego już pierwszego dnia.

Ruszyłam w stronę drzwi. Wyciągnęłam z plecaka klucze które dostałam od Bena.

Czułam na sobie wzrok Victora. Wiedziałam, że mi się przygląda ale nie powiedział już nic więcej.

Weszłam do mieszkania. Myślałam, że gdy mieszkanie jest zamknięte tyle lat będzie śmierdzieć. Wilgoć i te sprawy ale pachniało naprawdę przyjemnie. Oświeciłam światło.

Mieszkanie było naprawdę ładne. Dość sporych rozmiarów i było jeszcze piętro. Może nie było za wiele w środku, bo tylko jedna szafa, kanapa i stara lodowka oraz mikrofalówka ale te kilka dni wytrzymam aż sama je umebluje.

I najważniejsze, było czysto. Dam sobie rękę uciąć, że to sprawka Anny. Wyciągnęłam telefon i zaczęłam stukać w ekran.

Ja: nie musiałaś tego robić, mogłam sama posprzątać ale dziękuję, jesteś naprawdę kochana.

Wysłałam wiadomość i nie trwało długo jak dostałam odpowiedź.

Anna: kanapa jest strasznie niewygodna, do góry jest materac, też nie jest wygodny ale nie bardziej niż kanapa i w lodówce zostawiłam ci obiad :)

Na samą myśl o jedzeniu zaburczało mi w brzuchu. Wręcz biegiem ruszyłam do kuchni. Otworzyłam lodówkę. Spaghetti. Włożyłam talerz do mikrofalówki.

Ja: jesteś najlepsza!❤️

Anna chciała bym wprowadziła się do niej do czasu aż się tutaj nie urządze ale nie chciałam. Odmówiłam bo wiem, że byłoby mi z nią za dobrze i mogłabym przeciągać remont mieszkania i kawiarni w nieskończoność a to nie wchodziło w grę. Będę tutaj mieszkać, nawet gdybym siedziała przy remoncie dzień i noc i nawet gdybym miała miesiąc spać na tym rzekomo nie do końca wygodnym materacu.

Zjadłam spaghetti, podeszłam do okna chcąc je otworzyć. Dla mnie było w mieszkaniu za gorąco. Otworzyłam je na szerz, wychyliłam się lekko i wzięłam głęboki oddech.

To chyba była dobra decyzja. Zacznę na nowo, nikt przecież nie musi o mnie wiedzieć, chociaż pewnie prędzej czy później i tak się wszyscy dowiedzą.

Rozejrzałam się. Zatrzymałam wzrok na Victorze.

Zawał.

Przyglądał mi się tak uważnie, że zaczęłam się obawiać, że zaczyna sobie coś przypominać. Był jeszcze przystojniejszy niż pięć lat temu.

Odsunęłam się szybko od okna, usłyszałam jego śmiech.

- nie musisz się chować!

Krzyknął rozbawiony. Zacisnęłam mocno powieki i już miałam odpowiedzieć, ale jedyne co zrobiłam to zamknęłam okno.

VICTOR #2CukierekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz