Rozdział 8

3.8K 290 4
                                    

Patryk

Był już późny wieczór i stwierdziłem, że jeszcze nie jest za późno żeby pójść do Ali i powiedzieć co do niej czuję. Chociaż te dwa głupie słowa. Wiedziałem, że powinna już być w domu z pracy, a ja tułałem się po mieście z kumplami i coś mnie pchnęło w jej stronę. Nie mogę bez niej żyć, naprawdę. Chłopaki chcieli mnie odprowadzić pod jej dom, żebym się czasami nie rozmyślił. Byliśmy już w parku nieopodal jej domu i nagle spostrzegliśmy, że coś jest nie tak. Jakaś grupka kolesi stoi nad jakąś laską, a ta leży na ziemi i się nie rusza. O co tutaj kurwa chodzi?

-Ej, chłopaki, uważajcie. - powiedziałem do nich lekko zestresowany całym zajściem.

-Stary, przecież to Alicja tam leży! - krzyknął Kacper, a ja dopiero zorientowałem się w całej sytuacji.

-Ja pierdole, chodźcie tam szybko! - zawołał Bartek i podbiegliśmy do tamtych typów. Było ich pięciu, nas trzech. Ale ich trzech było kompletnie pijanych. Mieliśmy duże szanse.

-No panowie, może zostawicie tą damę w spokoju? - zawołałem z zaciśnietymi pięściami. Ale kiedy popatrzyłem na dziewczynę, spostrzegłem, że to faktycznie była Ala. Od razu do niej podbiegłem i zorientowałem się, że ona przecież w ogóle nie oddycha. Od razu zadzwoniłem po pogotowie i przystąpiłem do sztucznego oddychania. Co jej strzeliło do głowy, żeby iść o tej porze do domu piechotą?! W tym czasie usłyszałem odgłosy bijatyki. Kacper i Bartek napierdalali się z tymi typami. I widocznie wygrywali, bo już 3 z nich leżało na ziemi. Pogotowie przyjechało dosłownie po dziesięciu minutach i zabrali Alicję do karetki. Ale ona nadal się nie obudziła... dlaczego? - Przepraszam, czy mógłbym jechać z wami do szpitala?

-A jest pan kimś z rodziny? - zapytała pospiesznie sanitariuszka.

-Jestem jej chłopakiem od półtora roku, czy to wystarczy? - zapytałem ze łzami w oczach. Czułem, że jak ją stracę, będąc z nią skłóconym, to sobie z tym nie poradzę.

-Niestety, ale nie może pan jechać z nami. Jedziemy do szpitala wojewódzkiego, proszę o nią pytać w rejestracji. I proszę zawiadomić członków rodziny. - powiedziała i odjechali. A ja zsunąłem się na ziemię i po prostu zacząłem płakać. Mogłem wybaczyć jej od razu. Mogłem załagodzić tą całą sytuację, bo przecież by tego nie powtórzyła.... chyba, że nie znam własnej kobiety.

-Stary, nie załamuj się, przecież ona nie umarła, tak? - powiedział Bartek.

-Marne pocieszenie. Musze jechać do szpitala, więc idę do domu po samochód. - oznajmiłem im i zacząłem się oddalać.

-Patryk, czekaj! Telefon jej wypadł z kieszeni, dobrze by było jakbyś go zabrał ze sobą i może zadzwonił do jej rodziców.

-Jasne... - i od razu wysłałem wiadomość do jej rodziców.

Dobry wieczór. Przepraszam, że piszę o takiej porze. Tutaj Patryk. Alicja jest w szpitalu, miała wypadek. Będę Państwa informował na bieżąco o jej stanie, o ile lekarz udzieli mi informacji.

Emma, tu Patryk. Ala jest w szpitalu wojewódzkim, miała wypadek. Jestem już w drodze.

Teraz walczyłem ze sobą czy napisać także do tej dziewczyny... Hm... Ala ma w telefonie jakiś kontakt, który jest zapisany jako Różowe włosy. To bez wątpienia ona. Źle się czuję przeglądając jej telefon, ale skoro ona mi tego nie powie, to muszę się dowiedzieć, kto zainicjował ich spotkanie. Kurwa! ALICJA?! Nie wierzę... Nie wierzę... Ale skoro Ala do niej napisała, to musi być ona kimś ważnym.

Tajemnicza OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz