Nigdy więcej - rozdział 29

1.4K 105 11
                                    

Następnego dnia zjedliśmy z Rafałem śniadanie w towarzystwie moich rodziców. Obawiałam się ich reakcji na jego obecność, jednak przyjęli go bardzo ciepło. Podczas posiłku jednak moje myśli krążyły wokół Sary. Rodzice oczywiście nawet nie zauważyli, że myślami jestem zupełnie gdzie indziej, jednak Rafałowi od razu podpadło to, że jestem jakaś nieobecna. Zaraz po posiłku, kiedy znaleźliśmy się w moim pokoju, zgromił mnie swoim pytającym spojrzeniem. Udawałam, że nie wiem o co chodzi. Nie chciałam się teraz rozwodzić na ten temat, jednak on nigdy nie ustępował i tak też stało się dzisiejszego poranka.

-Powiesz mi w końcu o co chodzi, czy nadal będziesz udawać, że nic się nie dzieje? - wypowiedział ostatecznie to pytanie, podstawiając mnie tym samym pod ścianą.

-Cały czas myślę o Sarze. - odpowiedziałam, jednak na niego nie spojrzałam. Bałam się jego wzroku bardziej, niż jego odpowiedzi szczerze mówiąc.

-Dlaczego? - zapytał niemalże od razu. Stanął przede mną tak, że nie było opcji, żebym na niego nie spojrzała. Dodatkowo jeszcze podniósł mój podbródek, żebym więcej nie uciekała od jego wzroku.

-Dobrze wiesz, że muszę się z nią zobaczyć. Powiedzieć jaką decyzję podjęłam. I przez cały ten czas zastanawiam się, jak to dobrze ubrać w słowa. - odpowiedziałam szczerze i czekałam na jakąś reakcję. Jednak jego wzrok stał się jakby pobłażliwy. Nie rozumiałam kompletnie tego zachowania.

-Myślałem już, że tę decyzję zmieniłaś... - zwrócił się do mnie, po czym jego uśmiech stał się jakby nieśmiały. Zaczęłam zauważać, że na jego policzki zaczął coraz częściej wkradać się jakiś zagubiony rumieniec. Podeszłam do niego jeszcze bliżej i dotknęłam rozpalonego miejsca na jego twarzy. Tym razem nie był już taki spięty. Zaczęłam się zastanawiać, czy może zaczął przyzwyczajać się do mojego dotyku.

-Chcę poznać twoją historię. - powiedziałam cichutko w jego stronę, nie spuszczając wzroku z oczu, które były we mnie wpatrzone jak w obrazek. Jego mina była jednak poważniejsza, niż by się mogło wydawać. Spostrzegłam, że myśli nad czymś intensywnie. Potrafiłam doskonale odczytywać jego mowę ciała, tak samo jak on moją. Wydaje mi się, że nasze ciała znają się lepiej, niż my nasze wzajemne historie. Może nie do końca tak powinna wyglądać nasza relacja, ale wolę widzieć po znakach niewerbalnych, że coś się u niego dzieje, niż wierzyć jego słowom, które za każdym razem i tak powiedzą mi, że przecież wszystko jest w porządku.

-Jeśli tylko jesteś tego pewna... Ale i tak wolałbym zaczekać z tym aż znajdziemy się w Londynie. - zwrócił się do mnie, a ja już na pierwszą część jego wypowiedzi pokiwałam potwierdzająco głową. Byłam pewna swego i nie chciałam, żeby cokolwiek teraz uległo zmianie. - Kiedy będziemy mogli wrócić do Katowic? - zapytał mnie i zerknął na swój telefon, który aż pękał od powiadomień, wiadomości i nieodebranych połączeń. Dopiero teraz dotarł do mnie fakt, że od wczorajszego wieczoru nie miał go w ręku nawet przez chwilę.

-Rafał, nie chcę żebyś zaniedbywał swoje obowiązki przeze mnie. - powiedziałam, widząc ekran jego telefonu. On jednak tylko machnął na to ręką, co od razu spotkało się z moim zdenerwowanym wzrokiem.

-Ja tu jestem szefem, czy ty? - zapytał, podnosząc mnie do góry i biorąc w objęcia. Zaczęłam się głośno śmiać i uderzać w jego barki, żeby postawił mnie na ziemi.

-A do Katowic możemy wrócić choćby dzisiaj. I późnym wieczorem złapać jakiś samolot do Londynu. Jednak muszę jeszcze zadzwonić do Sary. - odpowiedziałam na wcześniej zadane pytanie. Skierowałam się w pobliże łóżka w poszukiwaniu mojego telefonu. Kiedy w końcu go odnalazłam, od razu wybrałam jej numer i czekałam aż odbierze. Oczywiście mogłabym czekać wieczność, bo na pierwszy telefon nie odpowiedziała. Zadzwoniłam więc drugi raz. Znowu nic. Trzeci.

-Zostaw mnie w spokoju! - usłyszałam tylko jej krzyk, który przedarł się przez szloch. Byłam w szoku, nie wiedziałam co mam powiedzieć. Nie spodziewałam się, że jest w takim stanie. Jednak pewnym było, że jej reakcja nie była spowodowana naszą relacją. Nigdy nie reagowała na to aż tak impulsywnie. Nie pamiętam żeby Sara płakała przez jakąkolwiek z naszych kłótni.

-Co się dzieje? - zapytałam od razu, jak tylko odzyskałam możliwość wypowiedzenia jakiegokolwiek pytania czy twierdzenia. Szczerze mówiąc jej słowa mną wstrząsnęły, a taka reakcja nie była zbyt pożądana z mojej strony.

-Wydaje mi się, że w tym momencie to już nie twoja sprawa. - odpowiedziała na moje pytanie już nieco spokojniejszym tonem, ale nadal słyszałam jakieś pociąganie nosem w tle i tłumiony płacz.

-Ale dzwonię dlatego, że chciałam się jeszcze z tobą spotkać przed wyjazdem. - powiedziałam szybko, zanim jeszcze zdążyła się rozłączyć. Odpowiedzią z drugiej strony była jedynie cisza, która w pierwszym momencie mnie dosłownie sparaliżowała. Próbowałam przewidzieć co mi odpowie, czy się zgodzi, czy też nie.

-Chyba słyszysz doskonale, że to nie jest dobry moment. - odpowiedziała surowo, ale się nie rozłączyła. To był dobry znak mimo wszystko.

-Jeśli chcesz się ze mną zobaczyć, to teraz masz okazję. - Zdecydowałam się, że spróbuję podejść do tego z trochę innej strony i wykorzystać to, że Sara nigdy ze mnie nie rezygnuje.

-Nie chcę żebyś mnie oglądała w takim stanie. - powiedziała pospiesznie, jednak na to nie odpowiedziałam, bo Sara doskonale wiedziała, co miałam zamiar na to powiedzieć. - Oh... spotkajmy się więc za godzinę w tej drodze między blokami obok naszej starej szkoły. - skapitulowała po chwili.

-Dobrze. - powiedziałam tylko i odłożyłam słuchawkę. Poinformowałam Rafała o spotkaniu i zaczęłam szykować się do wyjścia. Nie powiedział do mnie więcej ani słowa, wręcz unikał mojego spojrzenia. Zerknęłam na niego przez ramię, kiedy wychodziłam z pokoju, lecz ponownie nawet na mnie nie spojrzał. Zrobiło mi się przykro, ale nie mogłam mu mieć niczego za złe. Wsiadłam do samochodu i pojechałam do centrum miasta. Pogoda nagle bardzo się zepsuła. Mimo, że godzina była wczesna, zrobiło się naprawdę ciemno, przez chmury, które znalazły się nad miastem. Kiedy zaparkowałam I miałam już wychodzić z auta, zaczął padać gęsty deszcz. Na przednią szybę spadały coraz to większe krople, a przez zmianę pogody zaczęłam czuć się jeszcze bardziej przybita. Oczywiście nie miałam ze sobą parasola, ale skoro godzina spotkania się nieuchronnie zbliżała, to musiałam opuścić bezpieczny od deszczu samochód. Od razu skierowałam się do znanej mi uliczki, na końcu której widziałam postać w kapturze na głowie. Kiedy podeszłam bliżej i dostrzegłam rysy Sary, to udało mi się trochę rozluźnić. Jednak to uczucie minęło w jednej sekundzie. Jak ujrzałam jej twarz.

-Czego chcesz? - zapytała, a mi zabrakło słów, które mogłabym wypowiedzieć.

************************************
Kochani wróciłam niedawno z Anglii, ale kompletnie nie mam weny... zobaczymy jak to w czasie będzie wyglądać. Przez to rozdział krótszy niż zwykle.

Tajemnicza OnaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz