3. Księżniczka

8.9K 200 99
                                    

Adeline's POV

Weekend dobiega końca, co z jednej strony mnie cieszy, a z drugiej kompletnie nie. Jutro poniedziałek. Powrót do pierdolnika, ale zarazem koniec męczących śniadań z moją rodziną.

- Smacznego. - powiedziałam z wymuszonym uśmiechem, sięgając po naleśniki, które wczoraj również były na śniadanie.

Odpowiedź dostałam tylko od swojego młodszego brata. Jak miło. Zignorowałam ten fakt i zaczęłam zajadać się posiłkiem. Wczorajszy dzień zdecydowanie był pełen wrażeń i nie obyło się bez płakania. Od razu, kiedy przekroczyłam próg swojego pokoju, rzuciłam się na łóżko i zaczęłam ryczeć. Może się wydawać, że jestem ostro pojebana, bo w końcu płaczę z błahych powodów, ale czy aby na pewno one takie są? Jakiś pojeb mnie dusił i przez to dzisiejszego poranka musiałam zakrywać malutkie siniaki korektorem. Jakby tego było mało, zgubiłam swój telefon i o mało co nie straciłam psa. Och, nie wspomnę nawet o swoich rodzicach, którzy dają mi szlaban od tak. Bez powodu.

Jestem tylko nastolatką, która chcę się bawić.

Nieoczekiwanie usłyszeliśmy pukanie do drzwi, dlatego mój ojciec wstał i poszedł je otworzyć. Bacznie obserwowałam każdy jego ruch, aż w końcu w moje oczy rzucił się ktoś inny. Ktoś godny lustrowania w przeciwieństwie do niego.

- Dzień Dobry rodzinko! - wykrzyczał uśmiechnięty Matt, po czym zaczął ściągać swoje buty obok Manuela.

Zaprzestałam jeść i otworzyłam usta, aby coś powiedzieć, ale nie! Moja matka mnie uprzedziła.

- Witam Matthew, co cię tutaj sprowadza? - spytała, kiedy brunet wraz z czarnowłosym mężczyzną znalazł się obok nas.

- Adi nie odpowiadała na moje wiadomości, więc przyszedłem sprawdzić, czy wszystko u niej w porządku. - odpowiedział uprzejmie, przez co grymas pojawił się na mojej twarzy. - Mam nadzieję, że nie przeszkadzam.

- Oczywiście, że nie przeszkadzasz. Usiądź z nami do stołu, bo zrobiłam naleśniki. - powiedziała z lekkim uśmiechem.

Żeby się kurwa tak do mnie uśmiechała.

- Uwielbiam pani naleśniki. - oblizał swoje wargi, patrząc na kobietę, która wstała od stołu. - Z wielką chęcią je zjem. - i po tych słowach blondynka ruszyła w stronę kuchni po talerz dla brązowookiego.

Dziwiło mnie to, ale moi rodzice tolerowali Jonesa. Kurde, oni nawet go lubili. Czemu mnie to dziwiło? Bo to Matt. On nie potrafi zachowywać się normalnie przez dłuższy czas. Teraz może i ukazał swoją kulturę moim rodzicom, ale jeszcze chwila, a to się zmieni.

- Masz. - podałam brunetowi swój talerz. - Jedz na nim, bo zanim moja matka przyniesie ci czysty, minie godzina. - powiedziałam, kiedy mojego ojca i Kennedy nie było w pobliżu.

- Dzięki. - rzucił na białe naczynie trzy naleśniki, a następnie obrócił się w stronę niezainteresowanego sytuacją Willa. - Siema młody.

- Co? - spytał, odkładając swój telefon na stół. - Ooo hej Matt. -odpowiedział blondyn, wstając z krzesła. - Idę stąd. - i odszedł, zostawiając nas samych.

- Mam wrażenie, że ten bachor okazuje mi coraz mniej uwielbienia z każdym dniem. - stwierdził, wkładając do swojej buzi naleśnika. - No nieważne. Czemu nie odpisałaś na moje wiadomości?

- Zgubiłam telefon. - przyznałam, biorąc do dłoni szklankę z wodą mineralną.

- Jak ty kurwa zgubiłaś telefon? - krzyknął w niedowierzaniu, przez co zgromiłam go wzrokiem.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz