23. Dołączysz się?

7.4K 159 66
                                    

Adeline's POV

Promienie słoneczne atakowały moją twarz w trakcie spaceru z brązowookim do kawiarni. Po nieprzespanej nocy i myślach, które kursowały od zielonookiego do blondynki, nie byłam w stanie sama wybrać się na to spotkanie. Moja pewność siebie odleciała i nie byłabym zdziwiona, gdybym uciekła spod budynku, gdybym wyruszyła w drogę sama.

Obawiam się. Boję się tego, co będzie, jak ją spotkam. Nie chcę gdybać i wymyślać dziwnych scenariuszy, ale co jeśli będzie niezręczne? Od jej powrotu nie przeprowadziłam z nią żadnej normalnej rozmowy, przez co nie mam bladego pojęcia czy zmieniła się jakoś bardzo. Przecież jeżeli przekształciła swój charakter diametralnie i przestała uwielbiać rzeczy, o którym wiem, nie będę miała z nią, o czym gadać. Będzie dziwnie, a dialog zaczniemy od ulubionego koloru. To jest straszne.

- Nie denerwuj się tak, bo złość piękności szkodzi. - chłopak się zaśmiał, szturchając mnie ramieniem, a ja głośno westchnęłam.

- Ale ja nie potrafię przestać. - mruknęłam rozpaczliwie, a Matt, gdy tylko to usłyszał, zerknął w moją stronę z szerokim uśmiechem.

- No to w takim razie polecam zawrócić do domu, bo nie ma co się szpecić dla jakiejś żmii. - posłużył beznadziejną radą, zatrzymując się w miejscu.

- Boże, Matt proszę cię, nie bądź denerwujący. - jęknęłam zrezygnowana, idąc nadal, przez co Matt z westchnieniem ponownie do mnie dołączył.

- No już przepraszam, nie wkurzaj się tak. - rzucił pokornie, na co skinęłam głową. - I też się nie martw, bo przyrzekłem sobie nie odwalić żadnego cyrku, gdy ją zobaczę. - podniosłam lekko kąciki ust góry.

Jego słowa mnie nie uspokoiły, bo nie martwiłam się o jego zachowanie wobec blondynki, ale muszę przyznać, że zrobiło mi się miło, bo postanowił postawić tamę swojej niechęci do niej. To jest pocieszające, bo jeśli zdołam poprawić relacje z Cooper, nie będę musiała martwić się o to, że ta dwójka będzie do siebie wrogo nastawiona. To są właśnie jedne z najlepszych cech mojego przyjaciela. Akceptacja i zrozumienie czyiś wyborów, choć nie do końca sam jest do nich przekonany.

- Dziękuje. - mruknęłam po chwili, zerkając na niego kątem oka.

- Wiem, że wiele rzeczy mi zawdzięczasz, ale teraz niby co takiego zrobiłem? - zmarszczył brwi.

- Wspierasz mnie i tutaj jesteś. Razem ze mną. - wyjaśniłam szczerze, przez co brunet się uśmiechnął i machnął dłonią.

- Och, zawstydzasz mnie słońce. - parsknęłam, kręcąc głową na boki. - Ja tobie też dziękuje. - objął mnie ramieniem, a na moich ustach zawitał banan, bo takie słowa naprawdę są cholernie miłe. - A teraz musimy zmierzyć się z trudnościami. - wskazał prawą ręką na budynek kawiarni.

- Będzie ciężko.

- Będzie dobrze. - zapewnił i otworzył drzwi do budynku, dlatego weszłam do środka, a on zaraz po mnie.

Do moich nozdrzy od razu dotarł zapach kawy i świeżych wypieków. Żołądek spłatał mi się w supeł, dlatego jak najszybciej wyminęłam tłum ludzi i skierowałam się do stolika na końcu kawiarni. Wybranie się na głodnego w to miejsce nie było dobrym pomysłem, ale mam nadzieję, że przeżyje, chociaż nie jestem tego pewna, bo już stres zżera mnie od środka. Po chwili usiadłam przy stoliku razem z Mattem, który rozglądał się na boki.

- Żmija już idzie. - zakomunikował nagle i wskazał na coś palcem, przez co spojrzałam w tamtą stronę.

I wtedy dostrzegłam Cooper, która weszła przez drzwi do środka. Wyglądała świetnie: proste jasne włosy i mocny makijaż, który idealnie do niej pasował. Jej smukłe ciało odziane w czarne szerokie jeansy i bluzę w kolorze jej oczu. Dziewczyna przez chwilę rozglądała się wokół, aby najprawdopodobniej nas wychwycić wzrokiem, dlatego poddenerwowana machnęłam do niej ręką. Dostrzegła mnie i lekko się uśmiechnęła, przez co ciężar na moim sercu lekko zmalał. Nie może być aż tak źle, jak sobie wyobrażam.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz