33. W winie prawda

6.7K 202 106
                                    

Adeline's POV

Rodzeństwo bywało cholernie wkurwiające.

Drugą godzinę ogarnięta wewnętrzną chandrą biegłam za swoją starszą siostrą jak właściciel za swoim psem na spacerze, gdy ten postanowił nagle odpiąć swojego pupila ze smyczy. Czułam się naprawdę idiotycznie z uwagi na fakt, iż byłam cała obładowana zakupami, podczas gdy pełna zadowolenia Victoria przechadzała się po galerii jak na pieprzonym wybiegu bez żadnej torby. Wielokrotnie oświadczałam jej, że wyrzucę zakupy na podłogę i z krzykiem frustracji opuszczę galerię, zostawiając ją tam samą, ale nie przyniosło to żadnych skutków. No, chyba że jedynie te negatywne, ponieważ stwierdziła, że w takim wypadku powiedziałaby matce o moim małym uzależnieniu. Innymi słowy, naskarżyłaby, że gorliwie użytkowałam elektrycznego papierosa. 

Tak więc przystępnie zacisnęłam zęby i włóczyłam się za nią dalej, walcząc sama ze sobą, aby nie zrzucić jej przypadkiem ze schodów. Ta wizja była naprawdę interesująca, lecz wiedziałam, że później miałabym przejebane, gdyby tylko dowiedziała się o tym Kennedy. Skutkiem tego wolałam nie ryzykować i zająć się rozmyślaniem o wczorajszej wizycie ojca podobnie jak cały dzisiejszy ranek w szkole.

– Jak myślisz? Alexowi spodobałoby się to ubranko? – uniosłam wzrok na oczekującą twarz brunetki, po czym zerknęłam na jej chude palce, które trzymały ubranie dla psa.

Czerwony kostium mikołaja z cholerną białą brodą, którą owczarek z pewnością by z nudów zjadł.

– Nie – odpowiedziałam od razu, przez co siostra posłała mi grymas niezadowolenia. 

– Niby czemu nie? – bąknęła, opierając rękę na biodrze. – Będzie ładnie wyglądał – stwierdziła, a irytacja zaczęła rosnąć we mnie ze zdwojoną siłą.

– Ale będzie to dla niego niewygodne. I weź, już daj mi w końcu święty spokój – warknęłam, po czym się odwróciłam i zaczęłam zmierzać w stronę wyjścia ze sklepu.

Moja siostra zaczęła mnie nawoływać, lecz nie przystanęłam w miejscu. Miałam jej już po dziurki w nosie i każda sekunda spędzona w jej towarzystwie była dla mnie niemałym wysiłkiem.

Wyszłam rozdrażniona ze sklepu i usiadłam na pobliskiej ławce, odkładając papierowe torby na podłogę. Od razu rozprostowałam ręce i jęknęłam pod nosem, czując się jak po lekcji WF-u, kiedy faktycznie ćwiczyłam, aby zdobyć oceny. I przy sposobności zdać z tego nonsensownego przedmiotu. Następnie wyciągnęłam komórkę ze swoich skórzanych luźnych jeansów i sprawdziłam zegar. Ze szkoły wyszłam trzy godziny, temu, co oznaczało, że tyle też już w tym miejscu spędziłam. Miałam już rzeczywiście dosyć. Marzyłam tylko o tym, aby jak najszybciej znaleźć się w łóżku, katując samą siebie za swoje wybory. 

– Wkurwiasz mnie – słysząc głos starszej siostry, przewróciłam oczami. – Chciałam być miła i spędzić z tobą czas kupując prezenty, ale ty jak zwykle masz jakiś problem! – szarooka wyrzuciła ręce w powietrze.  – O co ci tym razem chodzi, co?

– O to, że robię za pieprzonego tragarza! – uniosłam się w odpowiedzi, mordując podminowaną dziewczynę wzrokiem. – I o to, że mam chujowy humor. Nie mam nawet najmniejszej ochoty za tobą łazić, ale ty tego nie rozumiesz. Wolisz mnie, kurwa, szantażować, abym spędzała z tobą czas, bo nie masz znajomych – wytknęłam jej wrogo.

– Mam znajomych – odparowała natychmiast. – A ty codziennie masz chujowy humor – stwierdziła niezgodnie z prawdą, co mnie nawet nie dziwiło.

– Chujowy humor mam od wczoraj – poprawiłam ją, po czym wstałam z ławki. – Gdybyś nie była zainteresowana tylko sobą wiedziałabyś dlaczego – zarzuciłam jej, zgarniając trzy torby do ręki. – A teraz chcę wrócić do domu. Możesz to dla mnie zrobić czy to dla ciebie za dużo? – sarknęłam, wbijając w jej twarz spojrzenie.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz