19. Miód na serce

6.9K 175 71
                                    

Adeline's POV

Biegłam z biało- czarną piłką ile sił w nogach, aby utrzeć nosa Jessice, z którą pożarłam się kilka godzin temu na rozszerzeniu. Wyminęłam usatysfakcjonowaną tym widokiem Fisher i już miałam strzelić do bramki, ale nie zdążyłam. Blondynka o czarnych oczach jak węgiel, zamiast odebrać mi kulisty przedmiot, popchnęła mnie. Nie potrafiąc utrzymać równowagi, runęłam na drewnianą klepkę. Syknęłam z bólu, słysząc jak biegnie w moją stronę zdezorientowana Laura.

- Boże, nic ci nie jest? - zapytała przejęta, kucając nade mną.

Przymknęłam powieki i złączyłam kciuk z palcem wskazującym przy rozprostowanych pozostałym palach, aby pokazać jej, że jest okej.

- Możesz dalej grać, bo jest mi tu dobrze i zajebiście wygodnie. - mruknęłam szczerze, ignorując lekki ból.

- Green, w tej chwili wstań i usiądź na ławce lub idź do pielęgniarki. - wtrącił się nauczyciel, przez co jęknęłam i złapałam za dłoń brunetki, aby wstać i posłać mu grymas.

- To był ostatni pieprzony raz, kiedy ćwiczyłam. - burknęłam, mierząc dziewczynę chłodnym spojrzeniem. - Nigdy więcej mnie do tego nie zmuszaj.

- Będę, bo wypadałoby zdać szkołę. - przewróciłam oczami, dobrze wiedząc, że ma rację. - Nie jesteś zła na tę dziwkę? - wskazała palcem na skaczącą z radości córkę dyrektora okrążoną przez jej potakiwaczki.

- Jestem, ale nie mam zamiaru rzucać się na nią z łapami, bo jeszcze trafię do jej tatusia na dywanik. - usiadłam zmarnowana na ławce wraz z brązowooką, która skinęła w zrozumieniu głową.

- Fisher do gry! Natychmiast! - tym razem brunetka jęknęła męczeńsko i skierowała się na środek sali, aby dokończył mecz.

Początek tygodnia i ostatnia lekcja, z której nie uciekłam. Laura od ósmej rano truła mi dupę, abym została do końca i pojawiła się na tej przeklętej lekcji, bo ona nie chce być tu sama. Zgodziłam się, choć nie tak od razu, bo naprawdę nienawidzę sportu. Teraz żałuję i wydaje mi się, że w najbliższym czasie w tej sali nie zawitam. Cholerny piętnastominutowy  bieg bez żadnej przerwy na odpoczynek wysysa energię z człowieka, że ja nie mogę. Później jakieś przysiady, skłony i pompki, a na sam koniec gra w nogę.

Nie jestem do tego stworzona.

Ale na pewno jest to lepsze niż spędzanie czasu w gęstej atmosferze z Victorią. Na szczęście wieczorem wraca już do Francji i nie będę musiała wysłuchiwać jej gadania o Evansie, z którym nie kontaktowałam się od poniedziałku. To mi odpowiada, bo nadal nie zdołałam przetrawić ostatniej imprezy u Walkera. Nie pluję już jadem na wspomnienie o tym, co zaszło między nim a mną, ale czuję się dziwnie. To jest normalne. Bynajmniej tak sobie mówię.

Po trzech minutach drużyna Fisher przegrała z Laritate, a sekundę później zadzwonił dzwonek. Wstałam jak nowo narodzona i razem z brunetką opuściłam salę, kierując się do szatni. Nie miałam ochoty ani czasu przebierać się ze stroju do ćwiczeń w normalne ciuchy, tak samo, jak Laura, dlatego zgarnęłyśmy torby do rąk i wyszłyśmy z pomieszczenia.

- Jak myślisz? Kto dzisiaj wygra? - spytała z uśmiechem.

- Obstawiam Las Virgenes Academy, bo nas reprezentują same imbecyle, które potykają się na prostej.

Dziewczyna parsknęła głośnym śmiechem, kiedy wyszłyśmy z budynku.

- Masz rację, ale liczę na to, że trener ich docisnął. Od dwóch lat nie wygrali żadnego meczu. To czysta hańba dla szkoły i nich samych.

- No ja na ich miejscu nie pokazałabym się na korytarzu, bo Laritate czerwienieje ze złości na samą myśl o braku dofinansowania.

- Bez kitu, ale na bank my jako kibicki ich zmotywujemy.  - zaklaskała radośnie, przez co się uśmiechnęłam.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz