25. Warte grzechu

7.8K 193 175
                                    

Asher's POV

Zawsze miałem pewność w kwestii swoich wyborów i zachowań. Obecnie jest inaczej, bo stoję z przyjaciółmi pod domem niebieskookiej blondynki, gdy wszyscy domownicy są w środku. Postąpiłem bezmyślnie, ale nie mam zamiaru udawać, że jest mi z tym źle. Czuję satysfakcję, stojąc na posesji rodziny Green z wiedzą, że matka Adeline i Victorii najchętniej spaliłaby mnie żywcem, gdyby tylko o tym wiedziała.

- Nie chcę być niemiła, ale proszę, wynoście się stąd! - Adeline wydarła się do nas cicho, ale nie na tyle byśmy jej nie usłyszeli. - Jeśli zobaczy was ktoś z mojej rodziny, to zabiją mnie, a później pewnie was! Ja nie żartuję!

Blondynka była przerażona. Jej dłonie drżały, gdy nimi wymachiwała, a twarz poczerwieniała. Nie umknęły również mojej uwadze zaschnięte łzy na jej zarysowanych policzkach. Ten widok dał mi trochę do myślenia. Adeline nie płakała z powodu szlabanu, który może dostać, gdy jej matka dowie się o tym, że stoję w jej ogródku, lecz dlatego, że jest smutna. I to nie z mojego widoku, chociaż jakiś czas temu nieco się tego obawiałem.

W każdym razie najwyraźniej dobrze zrobiłem zgarniając Ethana i Mię do blondynki. Ich towarzystwo może poprawić jej humor, a ja poczuję się lepiej, mając pojęcie, dlaczego płakała. Nie, żeby interesowało mnie to jakoś szczególnie. Chcę zaspokoić zwyczajnie ciekawość, która ostatnimi czasy niebywale wzrosła w stosunku do tej dziewczyny.

- Jak pojedziesz z nami, to nikt nikogo nie zabije Green! - odkrzyknął White, na co blondynka zmarszczyła brwi, wbijając w niego wzrok.

- Ale ja z wami nigdzie nie pojadę, więc naprawdę stąd idźcie! - upierała się, choć na marne, bo to ja zawsze dopinam swego.

- Rozumiem Adeline, że jesteś zdenerwowana naszym widokiem, ale przyjechaliśmy zabrać cię na przejażdżkę. - mruknęła Mia. -No, chyba że kolacja nadal u ciebie trwa. Jeśli tak, to przepraszamy za najście i już stąd idzie... - przerwałem jej tę żałosną przemowę.

- Jeśli nie zejdziesz w przeciągu minuty, to zapukam w drzwi i wtedy faktycznie matka cię zabije, Adeline. - warknęłam, obrywając od Mii w ramię, przez co posłałem jej natychmiast piorunujące spojrzenie, które oczywiście jak to ma w zwyczaju, olała.

- Asher ona ma kolację rodzinną. - bąknęła w moją stronę brunetka. - Nie będziemy jej przeszkadzać. - stwierdziła stanowczo.

Przewróciłem oczami i wróciłem wzrokiem do zdenerwowanej niebieskookiej dziewczyny.

- Masz już trzydzieści sekund, Adeline.

- Za trzydzieści sekund to ktoś cię pobije, więc spadaj, bo obok mojego okna jest inne okno, przez które ktoś może cię kurwa zobaczyć! - wymamrotała, a ja już powoli zaczynałem tracić cierpliwość.

Zacisnęłam szczękę i ruszyłem w stronę drzwi wejściowych od budynku. Nie jestem na tyle głupi, by zrobić, to o czym jeszcze chwilę temu wspominałem, ale miałem pewność, że blondynka tak pomyśli. Nie myliłem się. Po dwóch krokach dobiegł do moich uszu jej piskliwy głos:

- Zaczekaj! Jak ja niby mam do was wyjść, żeby moja matka mnie nie zauważyła?

- Przez okno. - odpowiedział jej, wzruszając ramionami Ethan, na co dziewczyna otworzyła szerzej oczy. - Wysokość nie jest duża. - stwierdził. - Jeśli zeskoczysz, możesz się trochę poobijać, ale na pewno się nie zabijesz, więc skacz!

Aż sam w niedowierzaniu otworzyłem szerzej oczy na ten głupi i bezmyślny pomysł. Do niedawna najprawdopodobniej sam bym skłonił ją do takiego rozwiązania, lecz nie teraz, gdy moje nastawienie do niej się zmieniło. Sam nie wiem, kiedy to się stało. Na początku faktycznie miałem ją nieco podręczyć, aby poczuć się lepiej, ale chyba jednak faktycznie zrozumiałem, że to było bez sensu, tak jak powiedziałem jej to w kawiarence. Kawiarence, do której nie powinien jej zabierać, bo to moje pieprzone miejsce spokoju, w którym jestem sam ze swoimi problemami.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz