32. Dwa gołębie

6.6K 176 45
                                    

Adeline's POV

Do niedawna myślałam, że szczęście nigdy nie zapuka do moich drzwi. Myliłam się, ponieważ zapukało. Wczorajszego dnia w altanie rodziców Walkera. Zapukało do mnie w ogromnej ilości, a ja postanowiłam je przyjąć. Na poważnie.

– A więc moi drodzy jutro piszemy kartkówkę – poinformował Edwards, zapisując coś na tablicy, przez co pół klasy jęknęła w niezadowoleniu, szepcząc coś pod nosami.

Ja jedynie wzruszyłam ramionami, opadając na swoje krzesło i wbijając wzrok w skwaszoną minę Emily, która za żadne skarby świata nie potrafiła upodobać sobie mojego ulubionego nauczyciela w tej szkole.

Dzisiaj od samego rana miałam dobry humor i nic ani nikt nie był w stanie go zepsuć. Nawet owa kartkówka i moja ukochana siostrzyczka, która niedawno przyleciała z Paryża do domu na Święta Bożego Narodzenia, które swoją drogą zbliżały się ogromnymi krokami. Zostało zaledwie kilkanaście dni, co zwiastowało brak nauki i szkolną wigilię, która nigdy nie należała do dobrych. Zawsze coś było nie na miejscu. Innymi słowy, kiepskie żarcie, amatorski DJ, który nie potrafił poradzić sobie z własnym sprzętem oraz tradycyjnie bezcelowe ogłoszenia dyrektora, nauczycieli, jak i woźnych. Po prostu istny niewypał, aczkolwiek zabawny, dlatego wiecznie na niego przychodziłam.

Nie to, że później musiałabym siedzieć na dywaniku z matką i tłumaczyć się, dlaczego mnie tam zabrakło. Wcale a wcale...

– On jest popieprzony – warknęła do mnie Cooper. – Mamy komplet ocen, ale nie! – uniosła się lekko, lecz przez harmider panujący w sali nikt jej nie usłyszał. – Ten będzie kolejne rzeczy robił, bo w życiu mu się kurwa nudzi!

– Przesadzasz – przewróciłam oczami. – U niego zawsze ściągniesz, więc nawet uczyć się nie musisz – wzruszyłam ramionami, a dziewczyna prychnęła.

– Tak? To dlaczego ostatnio zabrał mi sprawdzian, gdy ściągałam?

– Bo wyciągnęłaś pieprzony telefon na stolik i nawet nie oglądałaś się wokół siebie – parsknęłam, na to wspomnienie. – Stara, ty dosłownie zżynałaś z telefonu tuż przy nim. Nie dziw się, że zabrał ci kartkę.

– Pierdolenie o szopenie – burknęła, krzyżując ręce pod piersiami, w tym samym czasie co zadzwonił dzwonek kończący angielski.

Zwinnie spakowałam zeszyt i piórnik do swojej beżowej torby, po czym wstałam razem z przyjaciółką z krzesła, aby wyjść na najdłuższą przerwę w tej placówce. Jak zwykle na zewnątrz, ponieważ w szkole sprzątaczki z kijem od mioteł pilnowały wszystkich kątów, by uczniowie w niej nie palili.

W drodze minęliśmy zbulwersowaną Jessicę, do której moja niechęć niesamowicie ostatnio wzrosła, lecz z powodzeniem do nas się nie odezwała. Jednakże zabrał głos ktoś inny, a dokładniej Liam, który cały poranek układał plan dotyczący wyrwania Emily:

– Siema, laski! – wydarł się tuż za naszymi plecami, dlatego przystanęłyśmy na środku korytarza, aby blondyn mógł do nas dołączyć. – Jak dzisiejsze samopoczucie? – zagaił, ruszając z nami w stronę wyjścia ze szkoły.

– Pytałeś o to wcześniej – zauważyłam, przewracając oczami. Ten chłopak od wczoraj stał się niemożliwy i cholernie męczący.

– Och, faktycznie – podrapał się po karku onieśmielony swoim dziecinnym zachowaniem. – Ale samopoczucie zmienne jest, więc jak? Git się czujecie?

– Wybornie – pokręciłam głową, otwierając drzwi, przez które dotarliśmy na zewnątrz.

– A ja czuję się chujowo, bo Edwards zapowiedział na jutro kartkówkę – burknęła pod nosem brązowooka, wciąż zaaferowana tym samym. – Twojej klasie też cały czas coś robi? – zagadnęła do blondyna, który bezzwłocznie przeniósł na nią rozanielony wzrok.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz