8. Poskarżysz się rodzicom?

7.5K 156 33
                                    

Adeline's POV

Cholerne dwie godziny brunetka wybierała szalik i głupią czapkę dla Thomasa. Głowa zaczęła mi pulsować, kiedy siedziałyśmy w restauracji McDonald's i słuchałyśmy rozmów nastolatków obok nas. Rozumiałam wiele, ale poważnie? Dlaczego grupka naszych rówieśników nie może odrobinę się ucieszyć? Ja po prostu chcę zebrać myśli i wypić swój truskawkowy shake, ale nie mogę przez ich krzyki.

- Za chwilę wyleje im na głowę ten pieprzony napój. - warknęłam, wbijając złowrogie spojrzenie na uczniów należących do elity mojej szkoły. - Jessica piszczy, jakby co najmniej ktoś zdzierał jej skórę. - stwierdziłam, kiedy brązowooka również na nich spoglądała.

- Może ten chłopak, który obok niej siedzi pieprzy ją teraz swoimi palcami? - otworzyłam szeroko oczy na jej szept i mimowolnie zjechałam wzrokiem pod ich stolik. - Podejdźmy do nich. - zaproponowała, a ja ją wyśmiałam.

- Chyba cię pojebało. - stwierdziłam, gapiąc się na czarnoskórego chłopaka, którego widziałam pierwszy raz na oczy. - Wiesz, kto to jest? - spytałam, wskazując na niego dyskretnie palcem.

Czarnoskóry chłopak z wielkim uśmiechem na twarzy miał krótkie włosy i piwne tęczówki. Przyodziany w szarą bluzę Calabasas High School i niebieskie jeansy. Zdziwił mnie ten widok, bo naprawdę go nie kojarzyłam, a tylko uczniowie mieli dostęp do tego ciuchu.

-- Nikt ważny. - podskoczyłam w miejscu, a Fisher wydobyła z siebie dziwny odgłos, kiedy za moimi plecami przemówił dobrze znany nam głos. - Wiecie dziewczyny, że nie przyglądacie się im dyskretnie? - zaśmiał się kpiąco, kiedy powoli obracałam się w jego stronę.

- Nie przyglądaliśmy się im. - odparowała Laura, chowając za swoimi plecami torbę z prezentem. - Poza tym miło was widzieć. - zamrugałam kilkukrotnie powiekami, lustrując wzrokiem nie tylko Thomasa.

Kurwa.

Przede mną stał Walker z kpiącym uśmiechem, a obok niego cholerny Evans, który miał włożone ręce do kieszeni swoich czarnych dresów. Naprawdę nie chciałam mu się przyglądać, ale kiedy jego wzrok był wlepiony w moją twarz, ciężko było postąpić inaczej. Wyglądał tak samo, jak zwykle: czarna koszulka z krótkim rękawem i białe buty. Kąciki jego ust podniosły się do góry, kiedy nadal miałam wlepione spojrzenie w jego osobę.

- Niestety ja nie mogę powiedzieć tego samego. - skarciłam się w myślach za swoje słowa i szybko powędrowałam wzrokiem do swojego napoju.

Asher i Thomas zaśmiali się jednocześnie, przez co wzięłam głęboki oddech. Jestem głupia i nie powinnam wtrącać się w badziewną rozmowę. Nikt nie prosił mnie o dodanie swoich trzech groszy, ale kurwa jak zwykle! Musiałam coś palnąć. Chryste, ja naprawdę nie chciałam, aby jakieś słowa opuściły moje usta, bo przecież coś się stanie. Jestem tego pewna.

- Och, przestać Green. - westchnął Thomas, przysiadając się do Laury. - Przyszliśmy w dobrej intencji. - prychnęłam, czując na sobie wzrok zielonookiego chłopaka.

Nie spojrzę na żadnego z tych idiotów.

- Wy nie macie w słowniku takiego czegoś jak dobra intencja. - burknęłam cicho, a następnie zgarnęłam do dłoni plastikowy kubek z truskawkowym koktajlem. - Czego chcecie? - rzuciłam niemiło, spoglądając na czarnowłosego chłopaka, który siedział naprzeciwko mnie.

Dlaczego Asher stoi i się do kurwy na mnie gapi?

- Jak wiesz, dzisiaj jest moja urodzinowa impreza. - odparł, poprawiając się na siedzisku. - Laurę już zaprosiłem, ale ciebie ni... - przerwałam mu.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz