14. Randka

6.5K 181 24
                                    

Adeline's POV

Tydzień był naprawdę męczący, ale zarazem rewelacyjny. Moja matka i rodzeństwo głównie spędzali czas poza domem, czym byłam zachwycona. Nie musiałam po szkole z nimi tkwić i rozmawiać. Szczerze nawet nie wiedziałabym jak przeprowadzić konwersację, bo w mojej głowie jest nadal mętlik.

Mimo kilku dni spokoju, nie zdołałam wszystkiego dobrze przemyśleć. Skupiłam się na swoim przyjacielu i kartkówkach, których było od groma. Odkąd pamiętam nienawidziłam nauki i nadal tak jest, ale przez ostatnie dni zasiadłam do niej. Byłam w szoku, ale cieszę się, że w końcu podołałam oczekiwaniom rodziców. W końcu niecodziennie przynoszę do domu piątki i szóstki.

Tak, dostałam pieprzoną szóstkę z wychowania fizycznego, bo postanowiłam w końcu zawitać w sali gimnastycznej!

- Gówno. - burknęłam zaspana do Liama, który od pięciu minut truje mi dupę nową uczennicą, która dzisiaj w końcu pojawi się w budzie.

- No ja pierdolę. - blondyn westchnął zirytowany, ale nie przejęłam się tym. - Nie ciekawi cię ta nowa laska? - pokręciłam głową i ułożyłam głowę na beżowej torebce, która znajdowała się na moich udach.

- Nie. - wymamrotałam, czując się jak w swoim łóżku. - Laska jak laska, a teraz daj mi spać. - przymknęłam powieki.

- Nie przesadzaj, bo ty zawsze śpisz. - jego zgryźliwe słowa były prawdą.

- Zaprzeczyłabym, ale nie będę kłamała. - uniosłam niezauważalnie kąciki ust do góry, kiedy chłopak zaczął mamrotać pod nosem przekleństwa.

- Idź kurwa w pizdu, Green. - uniósł się, a mój lekki uśmiech zaczął przypominać banana.

Irytowanie ludzi zawsze było dla mnie czymś niesamowitym, ale jednocześnie beznadziejnym. Chwilowa radocha na widok rozwścieczonych i załamanych twarzy, a później poczucie podłości. Moja natura jest dość mocno skomplikowana i bardzo często nie rozumiem samej siebie, ale nic z tym nie zrobię. Mam geny swoich rodziców, także niełatwo jest mi zachowywać się inaczej.

Ale dzisiejszego pochmurnego piątku jestem niewyspana, więc nie ma się co dziwić! Moje zachowanie jest zależne od pogody, poziomu wyspania i w sumie humorów innych ludzi. Trochę to dziwne, bo wystarczy, że przyjrzę się kilka sekund jakiejś nieznanej mi osobie i zacznę powielać jej nastrój. No poważnie. Bynajmniej w nocy stwierdziłam, że genialnym pomysłem będzie oglądanie do piątej rano American Horror Story. W końcu mamy jesień, a ten serial zdecydowanie jest strzałem w dziesiątkę na taką porę roku. Och i za niedługo Halloween!

Prawda jest taka, że zerwałam nockę tylko i wyłącznie dla mojego już kolejnego męża. Evan Peters. Czyż on nie jest wspaniały?

Po kilku sekundach zaczął boleć mnie kark dlatego uniosłem głowę i odłożyłam torbę na ławkę obok siebie. Do rozpoczęcia lekcji zostało kilka minut, ale uczniowie jak zwykle stali na dziedzińcu i palili szlugi. Nauczycieli również nie zabrakło, bo z naburmuszonymi minami i wielkimi teczkami na laptopy kierowali się do budynku. Niezwłocznie zrobiło mi się niedobrze, kiedy w moje oczy rzuciła się nauczycielka od historii.

- Zaraz chyba zwymiotuję. - skrzywiłam się i spojrzałam na blondyna, który palił papierosa.

- Co? - wypuścił dym z ust i przeniósł zdezorientowany wzrok na mnie. - Chcesz rzygać? - skinęłam głową. - To spierdalaj ode mnie, bo nie chcę mieć ujebanej bluzy. - przeniósł się na koniec ławki, a ja zaczęłam powstrzymywać parsknięcie - Boże Green nie rób takiej miny! Nie rzygaj kurwa na mnie, bo to jest nowa bluza. Babcia mi ja kupiła! - spanikowany zaczął się wydzierać, a ja już nie mogłam.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz