22. Poczucie bezradności

6.9K 161 53
                                    

Adeline's POV

Suchość w gardle zarówno jak obolałe ciało rozbudziło mnie ze snu. Z przymkniętymi powiekami, jęknęłam pod nosem, czując, jak żołądek podchodzi mi do gardła. Raptownie przewróciłam się na bok, minimalizując zamiar wypchnięcia zawartości pewnego narządu na siebie. Gdy marnie przywróciłam się do stanu używalności, otworzyłam oczy i zrzuciłam kołdrę ze swojego ciała, podnosząc się do pozycji siedzącej.

Początkowo zarejestrowałam plamę, ale później czarne ściany i pościel. Rozdarta przebiegłam wzrokiem po całym pokoju, uświadamiając sobie, że jestem w nieznanym mi miejscu. Jak poparzona wstałam z łóżka, nie spodziewając się, że skończę na ziemi. Ten niespodziewany ruch, sprawił, że teraz bolała mnie nie tylko głowa, lecz zadek. Stęknęłam z bólu, a w tym samym czasie drzwi od pokoju przypominającego śmierć się otworzyły. Spanikowana spojrzałam w tamtą stronę, obawiając się, że zobaczę porywacza, ale tak się nie stało. Zmarszczyłam czoło, nadal siedząc na ciemnym panelach, rejestrując wzrokiem Evansa.

- Spadłaś Adeline? - zwróciłam wzrok w stronę głosu.

- Nie, tak sobie śpię siedząco na podłodze. - zakpiłam, łapiąc się za pulsującą głowę. - Czy ja... Ja jestem u ciebie? - odchrząknęłam skołowana, sondując wzrokiem jego kamienną twarz.

Chłopak, zanim odpowiedział, zrobił kilka kroków w moją stronę, przenikliwie skanując moją twarz. Zagryzłam wnętrze polika, nie będąc przygotowana na ten ruch. Pomimo sytuacji, której nie rozumiem w żadnym stopniu, to przez niego zaczęłam odrzucać brak powietrza. Nie podoba mi się to, ale nie mogę za dużo zrobić. Gdy zmuszę się do wstania, to jestem pewna, że na nowo się przewrócę lub – co gorsza – w końcu zwymiotuje. Dlatego postanowiłam siedzieć nadal i go obserwować, czekając na odpowiedź.

Zielonooki wygląda na wyspanego. Nie ma pod oczami warów tak jak zwykle. Jego twarz, choć nadal bezwolna to w jego oczach zauważyłam coś na wzór... troski. Ale szybko pozbyłam się tego odczucia, bo to niemożliwe, że interesuje go mój stan, a tym bardziej ból, który utworzył się, gdy spadłam. Zjechałam wzrokiem niżej, dostrzegając jego ubiór, który składa się z szarych spodenek dresowych do kolan i czarnej koszulki z krótkim rękawem. Rozszerzałam oczy do rozmiarów piłek golfowych i... O mój Boże, wcześniej tego nie zauważyłam. Asher jednak posiada inne ubrania niż czarne. Zadziwiający widok.

-Tak, wczoraj, gdy rzuciłaś się na swojego przyjaciela, postanowiłem zabrać cię do siebie.

Wyjaśnił, a ja chciałam przywalić sobie w twarz, bo to przez moją nieuwagę skończyłam w tym miejscu. Gdybym tylko nie rzuciła się na Jonesa z niewiadomego mi powodu, to on nie zabrałby mnie do siebie, choć sama nie wiem. Boże, ja nadal nic nie wiem. Dlaczego stwierdził, że najlepszym rozwiązaniem będzie wzięcie mnie do siebie? Mógł przecież odwieść mnie do domu... Chyba że wczoraj powiedziałam mu o tym, że okłamałam matkę. To wszystko by wyjaśniało, choć na pewno nie zmienia moich doznań względem tej nocy.

-Dlaczego? - spytałam, łapiąc się za ramę czarnego łóżka, aby w końcu wstać z podłogi, która swoją drogą wygląda na czystą.

-Bo twoja matka raczej nie do końca byłaby zadowolona z widoku kompletnie zalanej córki. - wzruszył ramionami, chowający ręce do kieszeni spodni, gdy mi kręciło się w głowie, kiedy wstałam. - Chodź, dam ci tabletkę i wodę, bo z pewnością potrzebujesz.

-Robisz mi za niańkę? - prychnęłam, nie dowierzając w jego zachowanie.

Jasne, wyjaśnił mi kilka rzeczy i powiedział, że przestanie mnie dręczyć, ale poważnie? Kto by się tego spodziewał? Zmieniłam nastawienie do zielonookiego, ale bez przesady. Nigdy bym nie liczyła na to, że będzie dobroduszny i poczęstuje mnie cholernymi tabletkami, które są mi w tej chwili niezmiernie potrzebne. Albo ja nadal śnie, albo wysłano mnie do świata pełnego dobroci. Nie ma innego wyjaśnienia, choć chciałabym wierzyć w to, że Asher jednak jest taki na co dzień.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz