4. To nic takiego

8.4K 178 66
                                    

Adeline's POV

Wychodząc ze szkoły zmęczona jak cholera, marzyłam o wypiciu energetyka i kupieniu płynu używanego w elektrycznych papierosach, zmieniającego się w parę. Dzisiaj jak na złość postanowił mi się skończyć, a nie chciałam prosić się o niego kogoś ze swojej klasy. Matt i Fisher byli zwolennikami zwykłych papierosów, także nawet nie próbowałam się ich o to pytać.

Opuściłam teren szkoły i ruszyłam w stronę sklepu osiedlowego znajdującego się blisko mojego domu. Jones i Laura zerwali się ze szkoły szybciej ode mnie, przez co byłam skazana na samotny marsz po swoje pragnienia. Dzisiejszego dnia byłam wyjątkowo z siebie dumna, ponieważ wytrzymałam całe osiem godzin w tej budzie. Mogłam się zerwać ze znajomymi, a tego nie zrobiłam. Zdecydowanie należą mi się jakieś brawa bądź gratulacje.

Ewentualnie czerwone wino, które uwielbiam.

Krok za krokiem, a ja byłam coraz to bardziej zmęczona. Moja kondycja nie istniała, przez co krótkie spacery były dla mnie męczące. Ach, nie wspomnę nawet o lekcjach wychowania fizycznego. Jestem na nich ledwo żywa i często je unikam, choć nie powinnam. Nauczyciel od tego przedmiotu mnie nie cierpi... A co ja gadam? Każda z tych pieprzonych osób uczących w tej szkole mnie nienawidzi. No dobra, nauczyciel od angielskiego mnie lubi, ale reszta? Zdecydowanie nie, a ja nie rozumiem dlaczego.

Pff... Przecież wcale to nie jest spowodowane moimi nagminnymi nieobecnościami...

Po pewnym czasie znalazłam się już kilka stóp od wejścia do sklepu, ale zatrzymałam się natychmiast, kiedy zauważyłam znajomą osobę stojącą dosłownie obok budynku. O ironio, moje szczęście nigdy mnie nie zawodzi.

Asher Evans, jebany psychopata tam stoi.

Czy wspomniałam już, jak bardzo kocham swoje życie?  Nie? To dobrze, bo go nienawidzę. Od zawsze wiedziałam, że los się do mnie nie uśmiecha i robi wszystko, abym cierpiała, ale serio? Nawet tego pięknego dnia nie mogę mieć świętego spokoju? Moim obowiązkiem od kilku godzin jest unikanie tego popierdoleńca, więc nie mogę wejść do tego małego budynku, aby kupić energetyka i płynu do mojego elektrycznego papierosa.

Kto mnie tak karze do cholery?

A może to znak, aby rzucić wdychanie tego syfu? Nie, to po prostu czysty przypadek. Nie rzucę tego, nawet jeśli będę musiała wdać się w konfrontacje z Evansem. Czuję zbyt wielką miłość do elektryka, dlatego przeżyję minięcie zielonookiego. Cholera, a może jednak nie? Dlaczego to jest takie trudne?

Będzie Dobrze. Przejdź obok niego obojętnie, Adeline. Najlepiej z uniesioną głową.

Ruszyłam przed siebie z hardo uniesioną głową do góry, mając szczerą nadzieję, że chłopak nie zwróci na mnie uwagi. Może mnie już nie pamięta? Tak, nie pamięta mnie.  Byłam już coraz bliżej i jak na zawołanie Evans spojrzał w moim kierunku. Mimowolnie przystanęłam w miejscu, patrząc się na niego. Cholera. Jego zaciśnięta szczęka i przeszywający wzrok cholernie mocno intensywnie zielonych tęczówek. Nie potrafiłam się ruszyć, bo jego spojrzenie było przerażające.

Czyli wziął do siebie tego kopniaka w kutasa.

Kurwa, dlaczego on podchodzi w moją stronę? Muszę się cofnąć i najlepiej uciec, choć tego nie zrobię. Czasami towarzyszą mi ogromne niezidentyfikowane emocje, przez które robię niewytłumaczalne rzeczy. To jest właśnie ten czas. Czas, w którym podziwiam jego ubiór, ale cholera jasna... Czarna oversize bluza z kapturem i dresy tego samego koloru. Roztrzepane włosy, przez wiatr i mocno zaciśnięta szczęka oraz zarysowane kości policzkowe. Duże malinowe usta... Malinowe. Dlaczego lubię maliny? Stop, nie lubię już malin.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz