31. Leczysz mnie

7.3K 216 94
                                    

Adeline's POV

Czasami w życiu potrzebny był tylko jeden moment. Moment, który trwale zmieniał bieg naszego żywotu i naszej głowy. Toteż nic już po nim nie mogło być takie samo. Bezpośrednio się zmienimy, nawet nie będąc na to przygotowanym.

Dzień wczorajszy był momentem, który nagle wszystko spieprzył – opcjonalnie naprawił, lecz nie byłam w stanie dokładnie tego stwierdzić. Innymi słowy, zostałam wpakowana absolutnie w moją relację z Asherem. Już wcześniej miałam świadomość, że mogłabym się zatracić, nie zważając na nasz początek, ale aktualnie miałam tego pewność. Zatraciłam się, a wczorajszy wieczór zmienił bieg mojego życia, bo nie chciałam już się skrywać. Pragnęłam coś zmienić. Zmienić swoją nieodgadniętą relację z chłopakiem o pięknych szmaragdowych oczach, bo przecież raz się żyło.

Zatem należałoby skorzystać z życia całkowicie, nawet jeśli później miałoby się oberwać cierpieniem.

Westchnęłam z uśmiechem i oparłam głowę o ramię swojego najlepszego przyjaciela, który popalał papierosa.

– Jak myślisz słońce? – zagadnął do mnie, gdy poczuł na sobie mój ciężar. – O czym oni teraz rozmawiają? – wskazał wolną ręką na Laurę i Thomasa, którzy od dziesięciu minut rozmawiali przy wejściu do szkoły.

– Nie wiem – wzruszyłam ramionami, kątem oka im się przyglądając. – Może o tym, że Thomas jest jebnięty? – brunet parsknął żywiołowym śmiechem, pacnąwszy mnie w czoło. – A to niby, kurwa, za co? – syknęłam pod nosem, mrużąc oczy.

– Za chujowe tokowanie – odparował, szerząc swoje białe zęby. Pokręciłam głową w niedowierzaniu, ale wyszłam z propozycją:

– Zakład o dziesięć dolców, że moje tokowanie jest trafne? – brązowooki jak na zawołanie, wrócił do mnie wzrokiem.

– Nie jest, ale spoko, zarobię na żarcie – stwierdził i złapał mnie za rękę, aby przyśrubować nasz zakład. – Jeśli Walker teraz zaprasza Fisher na randkę, ty mi dajesz hajs – skinęłam głową, bo było to totalnie nieprawdopodobne.

O Thomasie mogłabym powiedzieć wiele, nawet jeśli nie byliśmy przyjaciółmi, bo należał do elity szkoły. Płotki od kąta do kąta o nim chodziły, a trafne informacje docierały do każdego, ponieważ czarnowłosy nie krył się ze swoim życiem. Nie próbował zatajać informacji odnośnie lasek, które zaliczył i tak dalej. Chciał, aby każdy wiedział, z kim się zadawał oraz kim był. A kim on właściwie był? Babiarzem, którego kręciła każda dziewczyna niezależnie od wieku oraz wyglądu. Toteż od zawsze nie byłam jego zwolenniczką. Mnie osobiście nie jarały takie osoby, ale jak można się domyślić innych już tak.

A w tym Laurę. Dziewczyna od pierwszej klasy do niego wzdychała. I w końcu, a dokładniej w tym roku nadeszła okazja, aby mogła wkupić się w jego łaski. W związku z tym od czasu do czasu wychodziła z nim Bóg wie gdzie i chodziła za nim w szkole. Niekiedy zdarzało się tak, że to on za nią latał, ale to tylko przelotnie.

– Idą do nas razem, stara – wyrwał mnie z zamyśleń Jones, dlatego prędko przeniosłam wzrok w stronę szkoły. – Ale nie za ręce – dodał markotnie, a ja podniosłam kąciki ust do góry. Wygram zakład.

Fisher z minimalnym uśmiechem ubrana w czarne jeansy i szarą bluzę kroczyła w naszą stronę. Wyglądała świetnie, bo spięła swoje długie włosy w luźnego koka, a mocny makijaż zrobiła perfekcyjnie, co nie zdarzało się często. Dziewczyna na co dzień nie przejmowała się swoim wyglądem i potrafiła przyjść do szkoły z plamami od bronzera na twarzy, bądź rozmazanym na powiekach tuszem do rzęs. Czasami nawet wybierała zdecydowanie zbyt ciemny podkład, niż powinna. Niemniej jednak wciąż wygląda zniewalająco z uwagi na fakt, iż jej urody nic nie mogło popsuć.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz