16. Bezgrzeszna

6.5K 168 36
                                    

Adeline's POV

Dziś Halloween. Święto, które pozwala nastolatkom pić do upadłego i jeść dzieciom słodycze wcześniej zebrane w domach sąsiadów. Uśmiechnęłam się pod nosem, siedząc na sofie w salonie, kiedy do moich uszu dotarły przekleństwa wypowiedziane przez brązowookiego chłopaka.

Chwilę temu skazałem Jonesa na swoją siostrę, ponieważ kazałam mu do niej zadzwonić.  Matt miał za zadanie dowiedzieć się, czy brunetka ma w domu jakieś nieużywane przebrania, które nam pożyczy. Wczoraj niestety żadnego nie kupiliśmy ani nie wypożyczyliśmy, bo w sklepach była resztka, która zdecydowanie nie była godna wyjścia do ludzi. Bo czy prześcieradło z wyciętymi dziurami na oczy to dobry strój? Oczywiście, że nie.

- Ale co się kurwa na mnie wydzierasz? - oburzył się, stojąc kilka kroków dalej od kanapy. - To nie nasza wina, że w sklepach nic nie było! - wydarł się przez telefon na szarooką dziewczynę. - Nie pierdol, tylko powiedz czy masz jakieś jebane stroje, bo my zaraz musimy wychodzić!

Matt mówił prawdę. Zostały nam niecałe dwie godziny do wyjścia, a my tak naprawdę nie jesteśmy przygotowani w żadnym stopniu. Ja wyglądam jak menel, który nie ma ani jednego grama makijażu na twarzy, a on... to on. Jones wygląda nawet w porządku, ale nie jest przebrany i w tym leży problem. Po chwili chłopak w końcu rzucił komórkę na sofę obok mojego ciała i biegiem rzucił się w kierunku szafy, która stała przy schodach. Zmarszczyłam brwi, kiedy z hukiem otworzył drzwiczki od mebla i zaczął wyrzucać z niego ubrania na podłogę.

- Co ty robisz? - spytałam zdezorientowana.

- Ja pierdolę, twoja siostra jest największą kretynką na całym tym pieprzonym świecie! - krzyknął, kiedy różnego rodzaju kurtki mojej matki walały się wszędzie. - Jak ty z nią kurwa wytrzymujesz?

Nie wytrzymuję, ale to szczegół.

- No ja wiem, że Victoria jest walnięta, ale jaki to ma związek z tym, co teraz robisz? - spytałam, kiedy wstałam i do niego podeszłam z założonymi rękoma na piersiach. - Kennedy mnie zabije, jak zobaczy, że jej luksusowe kurtki Chanel i innych tych gówien są rozjebane. - burknęłam pod nosem, przez co brunet cicho westchnął i wstał z paneli, na których niedawno siedział.

- Vita mówiła, że w szafie ma pochowane jakieś stroje, wiec szukam, ale tutaj kurwa nic nie ma! - rzucił rozgoryczony, a ja pokręciłam głową w niedowierzaniu.

- Mówiła pewnie o szafie w swoim pokoju, a nie o tej.

-To by wyjaśniło prośby, aby nie narobić jej syfu w pokoju. - zaśmiał się ze swojej własnej głupoty. - To co? Idziemy zrobić jej rozpierdol w norze? - parsknęłam, ale skinęłam głowa i wspięłam się po schodach na górę. 

- Laury dzisiaj nie będzie, tak? - potwierdził cicho moje pytanie, kiedy otworzył białą szafę. - Czyli idziemy tylko my i Liam? 

- Tak. - odpowiedział, kucając na podłodze. - Za godzinę ma tutaj przyjść, więc pomóż mi szukać.

Rodzice Fisher grzecznie ujmując, są nieco opętani. Nie chcę ich oczerniać bądź cokolwiek innego, ale brunetka nie ma z nimi łatwo, bo są cholernie nadopiekuńczy. Niby robią to w dobrej intencji, ale ich kontrola to przesada. Nawet moja matka nie daje mi tylu szlabanów co jej. Bynajmniej Fisher ich kocha. Są dla niej bardzo ważni i jestem pewna, że dziewczyna skoczyłaby za nich w ogień. Jej rodzice mają wiele minusów, ale naprawdę ją kochają i to jest w sumie najważniejsze.

- O nie! O kurwa nie! - wykrzyczał chłopak, kiedy w jego dłoniach znalazły się dwa halloweenowe stroje. - Co to ma być do diaska?  - rzucił w moją stronę kilka ciuchów, ale ich nie złapałam, bo byłam zbyt zdezorientowana jego wybuchem.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz