9. Wyścigi

6.3K 153 23
                                    

Adeline's POV

Tego feralnego wtorku obudził mnie dzwonek telefonu, przez co jęknęłam pod nosem, czując ból głowy. Przetarłam zaspaną twarz dłońmi i westchnęłam. W następnej kolejności podniosłam komórkę z szafki nocnej, a światło wyświetlacza dało mi po oczach, przez co ponownie zaburczałam. Z trudem wyłączyłam budzik i rzuciłam urządzenie obok siebie.

Szósta czterdzieści.

Zmusiłam się do opuszczania ciepłego łóżka i udałam się do łazienki. Czułam się jak śmierć i pewnie też tak wyglądałam. Spojrzałam w swoje odbicie lustrzane i o mało co serce mi nie stanęło. Wyglądałam tragicznie: Potargane włosy, opuchnięta twarz, podkrążone oczy i straszliwie blada twarz. Wzięłam głęboki oddech i odkręciłam gorącą wodę. Byłam zmęczona i nie uśmiechało mi się iść do szkoły, ale musiałam. Weszłam pod prysznic.

Wspomnienia z wczorajszej imprezy urodzinowej Thomasa zaczęły niespodziewanie do mnie wracać, kiedy wzięłam do ręki szampon. Wstrzymałam oddech. Asher Evans wczorajszego dnia był moim pieprzonym cieniem, który zmusił mnie do wypicia wódki. Nie pamiętam niestety czy zdołałam ją wyzerować i tego, jak trafiłam do domu. Cholera!  Jak ja wróciłam do domu? Moi przyjaciele mnie odprowadzili, czy może szłam po ciemku sama?

Chyba nie chcę znać odpowiedzi na owe pytania. Spale się ze wstydu, kiedy ktoś zacznie wypominać mi, jak to ja bardzo się upiłam. To nie moja wina. Asher jest winny. Ja nie chciałam upić się aż tak bardzo, żeby mieć czarną dziurę w głowie następnego dnia!

Po kilku minutach siedziałam już przy swojej toaletce z butelką wody. Piłam jak oszalała, ale potrzebowałam tego. Kac nie ma serca i naprawdę nie chcę opuszczać swojego domu. Może jednak nie pójdę do szkoły? Nie, muszę iść, bo mam zbyt wiele nieusprawiedliwionych godzin. Zakryłam dużą ilością korektora wory pod oczami, a następnie pomalowałam rzęsy i usta. Na sam koniec rozczesałam włosy i byłam już gotowa do wyjścia. Chwilę wcześniej włożyłam na siebie czarne garniturowe spodnie oraz czarny sweterek w białe paski.

Zabrałam z biurka swoją czarną skórzaną torbę i schowałam do niej telefon oraz... Kurwa, gdzie jest mój elektryk? Jak opętana rzuciłam się na łóżko i zaczęłam szukać urządzenia. Zrzuciłam kołdrę i poduszki na podłogę, ale nic. Nie było mojego różowego elektrycznego papierosa. Rozdrażniona i zaniepokojona plądrowałam toaletkę oraz biurko, ale tutaj również nic. Śladu po moim sprzęcie nie było. Żadnego kurwa śladu!

Wyjęłam komórkę z torby i zaczęłam pisać do swoich przyjaciół.

DO: Idioci: Nie zgarnęliście z imprezy, czasem mojego poda?

Po kilku sekundach dostałam odpowiedzi.

OD: Liam: Nie.

OD: Laura: Nie brałam go. Sprawdź w kieszeniach spodni, w których wczoraj chodziłaś.

OD: Matt: Nasza Adelinka jest na głodzie hagcahha.

Warknęłam pod nosem i rzuciłam się w stronę krzesła od biurka, na którym wisiały spodnie. Penetrowałam wszystkie kieszenie, ale tutaj również nic! Czy ja kurwa zostawiłam moje piękne różowe urządzenie w domu cholernego idioty? Czy ja śnię? Błagam, abym śniła.

Wdech i wydech. Wdech i wydech. Nie jesteś uzależniona Adeline od tego syfu.

Wściekła zgarnęłam torebkę na ramię i wyszłam z pokoju. Zbiegłam ze schodów, mijając w drodze psa, ale go zignorowałam i wparowałam do kuchni. W pomieszczeniu nikogo nie było. Cisza i spokój. Zdziwiłam się lekko, bo byłam pewna, że będzie tutaj siedział Will i czekał, aż w końcu zejdę. Rozejrzałam się wokół siebie. Było pusto.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz