11. Kręcisz

6.6K 171 35
                                    

Adeline' s POV

Od piętnastu minut siedziałam na krześle obok niskiej brunetki i swojego przyjaciela. Czułam, że nie pasuję do tego towarzystwa, bo oni wszyscy cały czas gadają o ostatnich wyścigach i po prostu piją alkohol. Mój wzrok utkwiony był w jasną podłogę i nie potrafiłam skierować go gdzieś indziej. W końcu dziwnie byłoby, jakbym bez słowa gapiła się na kogoś z tego towarzystwa. Sama już nie wiem.

Nigdy raczej nie należałam do nieśmiałych istot, ale wydaje mi się, że aktualnie jednak taka jestem. Siedzę jak pieprzona szara myszka i nie wiem co ze sobą zrobić. Ale w końcu to nie jest moja wina. Gdyby Asher nie siedział na wprost mnie i nie rzucał we mnie gromami, to może zachowywałabym się inaczej. A może wcale by tak nie było? Nie znam tych ludzi i jakoś nieszczególnie wiem, o czym mogłabym z nimi gawędzić. Przecież nie odpalę się teraz i nie będę opowiadała o emocjach, jakie towarzyszyły mi na nielegalnym wydarzeniu. 

- Adeline? - usłyszałam swoje imię, dlatego uniosłam wzrok. - Chodzisz razem z Mattem do szkoły, tak? - spytała Mia, a ja niepewnie zaczęłam odpowiadać. 

- Tak. - czułam na swoim ciele wzrok każdej osoby przy tym pieprzonym stoliku. - Chodzimy do tej samej szkoły co Thomas i Laura. - wskazałam głową na Walkera, mając nadzieję, że pozbędę się tych natarczywych spojrzeń. 

Ale nie! Nikt nie spojrzał na dwójkę osób, o których wspomniałam. Nikt. Dlaczego?

- I często jesteś niemiła dla osób, które tam chodzą. - zauważył z kpiną Walker, przez co lekko się spięłam. - Wiecie ile razy, Green mnie obrażała? - zapytał ze śmiechem, a mnie naszła ochota na walnięcie go w twarz.

- Nieprawda. - zaprotestowałam od razu, wbijając w czarnowłosego chłopaka mordercze spojrzenie. - Jestem miła i przyjazna, więc nie gadaj głupot. - fuknęłam, wracając wzrokiem do podłogi.

Wyssał te cholerne słowa z palca! Nie jestem niemiła. Ja po prostu często się wkurzam i nieświadomie rzucam nieeleganckimi komentarzami w stronę innych osób. Chociaż nie! Rzucam obelgi tylko i wyłącznie w stronę Evansa i jego koleżki. Dla pozostałych osób jestem miła, więc niech się w końcu zamknie.

- Cóż, Adeline. - zmarszczyłam brwi, kiedy Evans zdecydował wtrącić się do rozmowy. - Nie wypada zakłamywać rzeczywistości, wiesz? - zapytał ze skwaśniałym uśmiechem, a ja prychnęłam.

- Ja zakłamuję rzeczywistość? - rzuciłam o wiele głośniej, niż się spodziewałam. - To ty ją zakłamujesz. - chłopak zacisnął szczękę, ale pozwolił mi kontynuować. - Jesteś pieprzonym hipokrytą i daj mi kurwa święty spokój. - warknęłam, wstając z krzesełka.

- Skoro chcesz świętego spokoju, to spierdalaj stąd. - sarknął chłodno, a ja poczułam, jakbym dostała w twarz.

Ten cholerny idiota ma rację. Nie powinnam siedzieć w tym miejsce z jego przyjaciół. Ja nie powinnam siedzieć z nim przy jednym stoliku. Dlaczego ja kurwa chwilę temu uważałam, że będzie to dobry pomysł? Przecież to jest cholernie głupia i niedorzeczna sytuacja. Nie wiem, co miałam w głowie, pisząc się na towarzystwo tego chama i jego znajomych. Zrobiłam to wszystko pod impulsem, choć go nienawidzę. Ale nie będę przeczyć... Jego słowa mnie wkurwiły, bo to ja go nie chcę widzieć na oczy i pragnę, aby stąd spierdolił!

Byłam w tym barze pierwsza do cholery.

- Racja jest jak gówno... - zdezorientowana spojrzałam na swojego przyjaciela, który wypowiedział te słowa. - Każdy ma swoje, więc siadaj słońce na miejsce i się napij! - zawołał radośnie, przez co otworzyłam szerzej oczy.

- Twój przyjaciel słusznie mówi. - wtrąciła się Mia, kiedy ja nadal stałam. - Usiądź i nie zwracał uwagi na Ashera, bo on chodzi taki od rana.  - stwierdziła cicho, ale ja nie zmieniłam swojej pozycji.

Devoted to hope [ W TRAKCIE KOREKTY]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz