Charles.
Wiedziałem, że nie zasnę więc poszedłem się ubrać i zaraz do gabinetu. Szósta wybiła piętnaście minut temu. Odpaliłem papierosa i zacząłem przeglądać listę trupów z poprzedniej nocy. Nigdzie nie było Romana.
Ten skurwiel musiał gdzieś być, wiedziałem, że nie opuścił Stanów Zjednoczonych. Zbyt dużo siedziało tu jego kumpli. Wziąłem głęboki oddech bo wiedziałem, że im szybciej go znajdę tym lepiej.
Koło godziny dziewiątej zaczął dzwonić mój telefon. Zmarszczyłem czoło gdy zobaczyłem, że to Andrew. Odebrałem i przyłożyłem słuchawkę do ucha.
- w nocy widziano Garysona i Alice.
Wziąłem głęboki oddech.
- gdzie?
Błagałem w myślach by tego nie powiedział chociaż wiedziałem, że powie.
- no jak to kurwa gdzie, siedzę w Nowym Jorku więc logiczne, że tutaj.
Przejechałem dłonią po twarzy.
- przyjadę jeszcze dzisiaj.
Powiedziałem i się rozłączyłem. Garyson i Alice byli rodzeństwem Romana i byli tak samo popierdoleni jak on. A skoro oni tam byli, on również musiał gdzieś tam być.
Podniosłem się z fotela, ruszyłem w stronę drzwi, otwarłem i spojrzałem na Saanvi która stała z uniesioną dłonią jakby chciała zapukać. Odsunąłem się by weszła do środka bo i tak szedłem do niej. Weszła, zamknąłem drzwi i wróciłem za biurko.
- muszę wyjechać na kilka dni.
Powiedziałem prosto z mostu bo nie miałem zamiaru wciskać jej bajek. Stała zdezorientowana, w końcu usiadła na krześle po drugiej stronie biurka.
- zostawisz mnie z nimi?
Zapytała cicho. I tu zaczynały się schody bo za chuja nie wiedziałem co z nią zrobić przez ten czas.
- nietykalność nocą obowiązuje tylko biały dom, a ja muszę wyjechać na kilka dni więc co za tym idzie, w nocy może wydarzyć się wszystko, a nie chciałbym cię narażać.
Skinęła głową.
- gdzie jedziesz?
Zapytała.
- muszę wyjechać do Nowego Jorku, nie wiem na ile, nie wiem czy to będzie dzień, dwa, tydzień czy miesiąc.
Przełknęła ślinę i zaczęła się nad czymś zastanawiać.
- kiedy wyjeżdżasz?
Westchnąłem.
- spakuje się i jadę.
- jadę z tobą.
Uniosłem brwi do góry.
- zdajesz sobie sprawę, że nie będziemy w nocy bezpieczni?
Przytaknęła.
- zawsze lepiej być we dwójkę niż samemu.
- dlaczego jesteś taka uparta?
Wzruszyła ramionami.
- bo będę się czuła bardziej bezpiecznie przy tobie tam niż sama tutaj z nimi.
To był naprawdę dobry argument.
- masz godzinę żeby się spakować.
Powiedziałem zrezygnowany bo jak już wychodziłem na noc to robiłem to sam, nigdy w towarzystwie tym bardziej kobiety. Wstała od razu z krzesła i ruszyła w stronę drzwi. Wyszła z gabinetu, chwyciłem za telefon i wybrałem numer Thomasa. Odebrał za drugim sygnałem.
- Za godzinę terenówka ma być naszykowana, wyjeżdżam na kilka dni więc ma być spakowane tyle ile się da.
Nie czekałem aż odpowie. Rozłączyłem się. Podniosłem się i poszedłem do sypialni by się spakować. Zajęło mi to tylko kilka minut. Przewiesiłem torbę przez ramię i wyszedłem z pokoju. Saanvi już czekała ze swoją torbą.
- mam nadzieję, że wzięłaś coś wygodnego.
Skinęła głową na moje słowa.
- tak jak ty swoje garnitury.
Przewróciłem oczami.
- dla mnie one są tak samo wygodne jak dla ciebie spodenki dresowe.
Tym razem to ona przewróciła oczami. Nie powiedziałem już nic tylko ruszyliśmy w stronę wyjścia. Stare auto terenowe już czekało na podjeździe. Dlaczego stare? By nie rzucać się za bardzo w oczy nocą. Włożyłem obie torby do bagażnika, sprawdziłem zawartość tych które już tam były. Broń, karabiny i granaty. Wszystko się zgadza.
Wsiadłem na miejsce kierowcy, kobieta zdążyła zająć miejsce obok. Odpaliłem samochód.
- jesteś pewna?
Zapytałem i spojrzałem na nią. Naprawdę wolałem się upewnić. Skinęła głową.
- jak niczego nigdy wcześniej.
Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem przed siebie.
![](https://img.wattpad.com/cover/350268146-288-k2702.jpg)
CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...