Charles.
Byłem w trakcie śniadania gdy zadzwonił David. Byłem lekko zdziwiony, że mają jakąś dziewczynę bo w końcu ich poszukiwania zaczynały się dopiero po sprzątaniu trupów. Dotarło do mnie, że ta kobieta też musiała o tym wiedzieć skoro wyszła o tej a nie innej godzinie. Skończyłem jeść, podniosłem się z krzesła i od razu ruszyłem w stronę gabinetu bo to tam miała czekać.
Otwarłem drzwi, wszedłem i przekluczyłem. Schowałem klucze do kieszeni spodni. Odwróciłem się w stronę biurka. Uniosłem brew widząc, że siedzi na fotelu i się okręca. Nikt nie miał wcześniej odwagi by na nim usiąść. Podszedłem bliżej i stanąłem przed biurkiem.
- wygodny?
Zapytałem.
- cholernie.
Odpowiedziała i zaraz się zatrzymała. Uniosłem kącik ust gdy zorientowałem się, że to była ona. Ona znowu nie wyglądała na zadowoloną.
- ja pierdole.. za jakie grzechy..
Wyszeptała pod nosem po dłuższej chwili. Usiadłem na krześle które stało przed drewnem i jej się przyglądałem.
- po jaki chuj tutaj jestem?
Zapytała, otworzyłem usta by coś powiedzieć jednak mówiła dalej.
- nie będę twoją kurwą, nie będę też pracować w burdelu więc.. jeśli pozwolisz to już pójdę.
Podniosła się z fotela. Minęła mnie i ruszyła w stronę drzwi. Uśmiechnąłem się pod nosem. Wiedziałem, że nie wyjdzie z gabinetu aż ja jej na to nie pozwolę.
- są zamknięte.
Powiedziałem spokojnie.
- zajebiście, będę niewolnicą jakiegoś starego psychopaty.
Wymamrotała, a ja zmarszczyłem brwi.
- mam czterdzieści trzy lata, nie jestem stary.
Słyszałem jak idzie w moim kierunku.
- a ja dwadzieścia, więc mógłbyś być moim ojcem.
Usiadła na fotelu i oparła się. Patrzyłem na jej twarz. Jej pewność siebie ani trochę nie zmalała. Pochyliła się lekko w moją stronę.
- masz fetysz tatuśka? Mnie takie rzeczy nie kręcą, będzie ci musiała wystarczyć reszta dziewczyn które przetrzymujesz.
Wziąłem głęboki oddech.
- skończyłaś?
Zapytałem. Skinęła głową i na nowo oparła się o fotel.
- nie mam żadnego fetyszu i nawet ich nie tknąłem, są całe i mają się dobrze.
Powiedziałem zgodnie z prawdą.
- więc po co ci one?
Wzruszyłem ramionami.
- szukałem ciebie i znalazłem więc zostaną wypuszczone.
Zaśmiała się melodyjnie, jakbym opowiedział naprawdę dobry żart ale ja byłem całkowicie poważny.
- więc po co ci ja?
Naprawdę musiałem jej wszystko tłumaczyć?
- zostaniesz tutaj aż to się nie skończy, tu będziesz bezpieczna i sytuacja z tamtej nocy się nie powtórzy.
Znów zaczęła się śmiać.
- wszystko jest twoją winą, to ty zachciałeś bawić się w Boga, to ty przyszedłeś do mnie, nie ja do ciebie i to przez ciebie on prawie..
Nie dokończyła. Widziałem jak do jej oczu napływają łzy.
- co ty możesz kurwa wiedzieć? Każdego dnia się bałam, nie spałam w nocy bo bałam się, że ktoś przyjdzie. Po dwóch latach przyszedłeś ty i zniszczyłeś wszystko.
Przełknęła ślinę i odwróciła głowę w bok.
- dlatego będziesz tutaj, już nic ci nie grozi.
Pokręciła głową na boki.
- nie jesteś mi w stanie tego zagwarantować, zbyt dużo się tutaj ich kręci..
Powiedziała cicho.
- będziesz w prawym skrzydle, a prócz mnie nie ma nikt do niego wstępu.
Odwróciła głowę w moją stronę i spojrzała w moje oczy.
- skoro jesteś zdolny do tego wszystkiego, to jaką mam pewność, że jestem z tobą bezpieczna?
Złapałem się za nasadę nosa, przymknąłem oczy i wziąłem głęboki oddech. Po chwili uniosłem wzrok i spojrzałem w jej tęczówki.
- bo nie jestem pierdolonym gwałcicielem, będziesz miała swoją sypialnię, swoją łazienkę. W dzień i tak siedzę tutaj więc nie będziemy się widywać.
Myślała chwilę. Przytaknęła.
- zgoda.
Uniosłem brew do góry bo nie myślałem, że tak szybko pójdzie.
- ale jest jeden warunek.
Przytaknąłem i złączyłem dłonie razem czekając aż powie co wymyśliła.
- codziennie chce koszyczek truskawek.
Zaśmiałem się na jej słowa.
- żartujesz prawda?
Pokręciła głową na boki.
- to takie małe zabezpieczenie gdyby jednak poniosła cię wyobraźnia.
Wzruszyła lekko ramionami.
- gdybym chciał zrobić ci krzywdę to zrobiłbym już tamtej nocy.
Splotła ręce pod piersiami.
- i tak chcę codziennie truskawki.
Przetarłem dłonią twarz.
- będziesz miała te pieprzone truskawki.
Podniosłem się z krzesła i już miałem ruszyć do drzwi by je otworzyć jednak zapytała:
- co się stanie gdy je zjesz?
Zatrzymałem się.
- uduszę się ale gdy ja umrę przez pierdoloną truskawkę, to ty umrzesz zaraz po mnie.
Otworzyłem drzwi i spojrzałem na nią.
- zbieraj się.
Uniosła brew.
- gdzie?
- jedziemy po twoje rzeczy.
Wzięła głęboki oddech, podniosła się z fotela i ruszyła w moim kierunku.
- myślałam, że każdy sugar daddy sponsoruje swoją kobietę i będę miała nowe..
Powiedziała wymijając mnie.
Ja pierdole, ja z nią zwariuję. Zdążę sobie sam strzelić kulkę między oczy niż ona podać mi pierdoloną truskawkę.
CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...