Saanvi.
Została tylko godzina drogi do Nowego Jorku. Była godzina siedemnasta. Powinniśmy być tam koło osiemnastej ale samochód zaczął lecieć w kulki od jakiejś godziny. Co jakiś czas tracił moc i jechał tak wolno, że szybciej ja bym biegła. W końcu padł całkiem na jakimś zadupiu. Dookoła nie było żadnej żywej duszy, żadnego domu, nic kompletnie. Zero, same pola albo lasy.
- mówiłam ci, że masz nie jechać na skróty bo to zawsze się tak kończy w horrorach, a na koniec nas zajebią w nocy jakieś psychole.
Powiedziałam z wyrzutem. Wiedziałam, że i tak już jest wkurwiony ale no musiałam to powiedzieć. Chociaż miałam nadzieję, że nie będę musiała mówić "a nie mówiłam" gdy ktoś będzie próbował nas zabić w nocy.
- są plusy, jak umrzemy to razem.
Rzucił poirytowany i wyszedł z samochodu gdy ten nie chciał odpalić chyba po dziesiątej próbie. Wyszłam również, otworzył maskę auta i zaczął coś grzebać. Po chwili zaczął się śmiać i trzasnął maską tak mocno, że aż podskoczyłam. Wyciągnął telefon.
- masz zasięg?
Zapytał głupio.
- nie mam telefonu.
Zmarszczył się i spojrzał w moim kierunku.
- do tej pory nie był mi potrzebny.
Wziął głęboki oddech. Wyciągnął paczkę fajek i wsunął jednego między usta. Odpalił i się zaciągnął. Wyciągnął z samochodu mapę i rozłożył na przodzie auta.
- zostajemy tu na noc.
Zarządził po dłuższej chwili. Otworzyłam lekko usta w szoku.
- jaja sobie robisz?
Spojrzał na mnie.
- wyglądam jakbym żartował?
Pokręciłam głową na boki.
- spróbuj odpalić jeszcze raz, może ruszy..
Mówiłam błagalnie.
- nie ruszy.
Zmarszczyłam brwi i już miałam zapytać skąd wie ale jakby czytał mi w myślach.
- to auto już nigdzie nie pojedzie bo ktoś celowo poprzecinał kable i gówno zrobię, do miasta została godzina samochodem ale nie ma szans, że dojdziemy tam przed dwudziestą drugą. Ruszymy z samego rana.
Zamrugałam kilka razy.
- powinieneś sprawdzić auto przed wyjazdem.
Rzucił niedopałek i zgasił go butem.
- do tej pory nie musiałem tego kurwa robić i mnie nie wkurwiaj bo takie pierdolenie nie pomaga.
Złożył mapę i rzucił do środka samochodu. Wsiadł na miejsce kierowcy, odsunął fotel na maksa do tyłu i odpalił kolejną fajkę. Usiadłam na masce samochodu i patrzyłam się przed siebie. Oboje milczeliśmy.
- skoro umrzemy tej nocy.. mógłbyś mi opowiedzieć wszystko od początku.
Powiedziałam na tyle głośno by usłyszał. Zeszłam z samochodu i usiadłam na miejsce pasażera.
- nie umrzemy.
Powiedział i nad czymś myślał.
- pewności nie masz.
Wziął głęboki oddech. Milczał chwilę i zaczął mówić.
- w 2001 roku moja siostra została brutalnie zgwałcona i zamordowana. Miała wtedy piętnaście lat, ja dwadzieścia jeden.
CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...