Saanvi.
Obudziły mnie promienie słoneczne. Przetarłam dłońmi oczy. Podniosłam się do siadu gdy dotarło do mnie gdzie jesteśmy. Spojrzałam na siedzenie obok które było puste. Wyszłam z samochodu, zaczęłam się rozglądać ale nigdzie go nie było. Obeszłam samochód chcąc ruszyć drogą i go poszukać ale zobaczyłam dwa trupy na ziemi.
Zaczęłam panikować. Czułam jak brakuje mi powietrza w płucach. Łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Upadłam na kolana i złapałam się za szyję chcąc chwycić głębszy oddech.
- Saanvi!
Krzyknął. Odwróciłam głowę w jego stronę. Biegł w moją stronę. Wstałam, pobiegłam w kierunku Charlesa próbując złapać oddech. Rzuciłam się w jego ramiona, a on od razu mnie przytulił.
- już jestem, oddychaj..
Wyszeptał, a szloch wydobył się z moich ust. Odsunęłam się od niego gdy mogłam złapać oddech i uderzyłam z pięści w klatkę piersiową.
- jesteś nienormalny! Wiesz co czułam?! Myślałam, że nie żyjesz, że..
Znów uderzyłam jego tors, a łzy dalej spływały po moich policzkach.
- nie rób tego nigdy więcej do cholery, nie zostawiaj mnie samej.
Powiedziałam cicho i wytarłam mokre policzki. Przyciągnął mnie do siebie, znów przytulił.
- byłem się tylko rozejrzeć, nie zostawiłbym cię..
Objął mnie mocniej.
- miałeś mnie budzić gdy coś będzie się działo, dlaczego tego nie zrobiłeś?
Zapytałam po dłuższej chwili gdy mój umysł przyswoił, że faktycznie żyje i jest tutaj ze mną. Wziął głęboki oddech.
- nie spałaś poprzedniej nocy, wiem, że przed wyjazdem też nie spałaś, a mamy do przejścia siedemdziesiąt kilometrów więc nie miałem sumienia cię budzić.
Pocałował czubek mojej głowy.
- możemy mieć do przejścia nawet setkę lub więcej ale masz mnie budzić za każdym razem gdy będzie się coś dziać.
Westchnął.
- zastanowię się.
Zmarszczyłam brwi i spojrzałam na niego. Przewrócił oczami.
- dobra ale nie obiecuję.
Przytaknęłam i znów się do niego przytuliłam.
- musimy iść, Saanvi.
Znów przytaknęłam ale nie ruszyłam się nawet o centymetr.
- Saanvi..
Powiedział rozbawiony i wypuścił mnie z objęć. Podeszłam do bagażnika, otworzyłam i wzięłam dwie torby. Zmarszczył brwi.
- nawet nie zaczynaj bo sam wszystkiego nie weźmiesz, są cztery więc po dwie.
Przetarł dłonią twarz.
- weź moją, a ja wezmę pozostałe trzy.
Tym razem to ja ściągnęłam brwi do środka.
- dlaczego twoją?
Zapytałam.
- bo jest najlżejsza.
Ściągnęłam dwie torby i chwyciłam tę jego. Faktycznie była lekka.
- myślałam, że jednak garnitury ważą trochę więcej.
- wziąłem tylko trzy pary spodni na zmianę i kilka koszul.
CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...