32

2.9K 104 11
                                    

Saanvi.

Było parę minut po dwudziestej. Nic się nie wydarzyło do tej pory. Nikt u mnie nie był, nie słyszałam też kompletnie nic by się działo w pozostałej części budynku. Bolało mnie ciało od tej pozycji ale nawet nie drgnęłam bojąc się, że ktoś może tutaj wejść.

Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi i dwie osoby. Od razu zamknęłam oczy i oddychałam spokojnie tak jakbym spala.

- będzie spać do jutra, doktorek dał jej końską dawkę leków nasennych.

Powiedział Thomas.

- więc niech nabierze sił bo od jutra zaczynamy zabawę.

Odezwał się ten drugi, nie słyszałam tego głosu wcześniej więc podejrzewałam, że to Roman.

- jej starzy uratowali ci dupę i naprawdę chcesz ją..

Nie dokończył bo Roman zaczął się śmiać.

- miałem na nią chrapkę znacznie wcześniej ale właśnie z racji, że starzy Sasko współpracowali to jej nie ruszyłem.. a teraz i tak gówno mi zrobią więc właściwie Bein zrobił mi przysługę zabijając ich.

Robiło mi się niedobrze. Co za pierdolony psychol. Usłyszałam kroki w swoją stronę, a następnie męską dłoń na swoim policzku.

- pewnie Bein już cię zużył ale nie martw się, ze mną spodoba ci się bardziej.

Odgarnął kosmyk włosów z mojego czoła i odszedł chwilę później.

- zabij lekarza, jego żonka i tak już się rozkłada pod ziemią.

Powiedział na odchodne i usłyszałam trzask drzwi. Gdy było cicho dłuższy czas podniosłam się do siadu i złapałam głęboki oddech.

- dobry wieczór, Saanvi.

Zamarłam. Odwróciłam głowę w stronę drzwi. Roman stał oparty o ścianę obok nich. Słyszałam jak oboje idą do wyjścia.

- niespodzianka, wychujałem cię tak jak ty próbowałaś wychujać mnie.. Thomas może uwierzył w ten teatrzyk ale ja nie.

Ruszył wolnym krokiem w moją stronę. Przełknęłam ślinę bo nie byłam w stanie się ruszyć od nadmiaru strachu. Sparaliżowało mnie.

- czego chcesz?

Zapytałam, usiadł na brzegu łóżka przez co odsunęłam się maksymalnie do ściany i chciałam się w nią wtopić.

- chciałem śmierci Beina bo nie dawał mi żyć ale on już nie żyje więc gówno mi zrobi jak sobie ciebie poużywam.

Powiedział to tak luźno, jakby opowiadał mi co jadł na śniadanie. Zadrżałam lekko, a on od razu to zauważył bo znów się zaśmiał. Więc w to, że Charles nie żyje uwierzył.

- ale żeby nie było, że jestem taki okropny.. zabawimy się dopiero jutro bo naprawdę paskudnie wyglądasz z tą pizdą pod okiem, a wolałbym patrzeć na ciebie z przyjemnością.

Uśmiechnął się szeroko. Nie powiedziałam nic tylko zacisnęłam usta.

- powinnaś podziękować, zwykle nie jestem taki łaskawy.

Milczałam. Uderzył mnie w twarz z otwartej ręki w obolały już policzek. Zamknęłam oczy czując paskudne pieczenie.

- dziękuję.

Wyszeptałam. Usiadł obok mnie i również oparł się o ścianę.

- myślę, że powinniśmy się poznać skoro mam już w ciebie wejść.

PURGE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz