Charles.
Nie odstępowałem jej na krok. Andrew przywiózł mi rzeczy i pojechał ścigać więźniów. Nie wszyscy się dali zamknąć dobrowolnie. Brałem prysznic w łazience która była w jej sali. Lekarz przychodził podawać kroplówki i zmieniać opatrunek. Cały czas byłem przy niej.
Po czterdziestu pięciu godzinach przestali dawać jej leki nasenne bo kolejne trzy i tak powinna przespać. Siedziałem przy jej łóżku i czekałem aż się obudzi. Za parę minut powinna otworzyć oczy. Gładziłem kciukiem jej dłoń i wpatrywałem się w ruch swojego palca.
Może Andrew miał rację? Może to wszystko musiało się tak potoczyć żebym mógł ją spotkać? W innej sytuacji nawet bym jej nie zauważył, ona mnie tym bardziej bo która dwudziestolatka chce faceta po czterdziestce?
- Charles?
Ale może gdybym nie wszedł do jej domu i jej nie spotkał byłaby cała? Nie leżałaby tutaj przeze mnie i nie musiałaby cierpieć. Byłaby bezpieczna tak jak przez te dwa lata, nie musiałaby się narażać dla starego pryka.
- Charles..
Czy Olivia jest ze mnie dumna? Czy patrzy z góry i mi dopinguje? Może nie ma czegoś takiego jak niebo i piekło i dryfuje gdzieś pomiędzy. A może po śmierci nie ma nic i po prostu wpierdalają cię robaki.
- Charles!
Uniosłem głowę i spojrzałem na Saanvi. Patrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem.
- odpłynąłeś.
Zamrugałem kilka razy. Uniosłem jej dłoń i pocałowałem.
- nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem, nigdy więcej mi tego nie rób, Saanvi.
Usiadłem na brzegu łóżka i wziąłem ją w ramiona. Oboje milczeliśmy. Tuliłem ją do siebie i gładziłem po plecach. Uniosła dłoń i przejechała po swojej szyi na której miała kilka szwów.
- zostanie blizna..
Powiedziała cicho, zaczęła lekko drżeć. Spojrzałem w jej oczy, zobaczyłem łzy i jak próbuje wstrzymać szloch.
- jeśli tego potrzebujesz to płacz ile chcesz Saanvi.
Pocałowałem jej czoło, pokręciła głową na boki.
- nie będę ci się już podobać.
Szloch wydobył się z jej ust, a łzy ciekły po policzkach.
- o czym ty mówisz?
Zapytałem bo naprawdę niedowierzałem w to co powiedziała.
- jestem zepsuta.
Wydarłem kciukami jej mokre policzki.
- ktoś mi kiedyś powiedział, że nie jestem zepsuty tylko skrzywdzony.
Przytaknęła ruchem głowy.
- to byłam ja.
Tym razem ja przytaknąłem.
- a ty Saanvi, nie jesteś zepsuta, możesz czuć się skrzywdzona masz do tego prawo ale dla mnie zawsze będziesz perfekcyjna, w każdym calu.
Znów zaszlochała i wtuliła się w moją klatkę piersiową.
- chce stąd wyjechać, nie chce tutaj być.. chcę wyjechać ze Stanów Charles.
Powiedziała cicho.
- zabiorę cię gdzie tylko zechcesz.
Nie odpowiedziała. Milczała, ale w końcu się uspokoiła. Cały czas gładziłem jej plecy. Jedna sprawa nie dawała mi spokoju i gdy już miałem się odezwać i zapytać, ona jakby czytała mi w myślach i odezwała się pierwsza:
- nie zrobił mi nic.
Uniosła głowę i spojrzała na moją twarz.
- Saanvi, chce żebyś powiedziała mi prawdę, jestem w stanie to znieść.
Pokręciła głową na boki.
- naprawdę nic mi nie zrobił, nie zdążył.
Kamień spadł mi z serca. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem jej usta.
- mogę wyjść dzisiaj? Nienawidzę szpitali i lekarzy..
Wziąłem głęboki oddech.
- za chwilę powinien przyjść lekarz sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Porozmawiam z nim ale dla swojego spokoju wolałbym żebyś została tutaj jeszcze przynajmniej dobę.
Westchnęła.
- no tak, w twoim wieku już grozi zawał serca.
Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem wymownie.
- sam się przyznałeś jak mówiłeś, że mogłabym mieć kogoś młodszego.
Przewróciłem oczami.
- bo mogłabyś.
Skinęła głową.
- mogłabym.
Zmarszczyłem lekko brwi.
- ale to nie znaczy, że chcę.
Musnęła delikatnie moje usta.
- ale chciałabym wszystkiego o czym mówiłeś.
Wyszeptała.
- wybacz, jestem stary i mam problemy z pamięcią..
Zaśmiała się cicho i znów wtuliła głowę w moją klatkę piersiową. Cieszyłem się jak mysz do sera.
- naprawdę już po wszystkim Charles?
Zapytała po paru minutach ciszy.
- naprawdę Saanvi.

CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...