36

3.5K 115 1
                                    

Charles.


Nie odstępowałem jej na krok. Andrew przywiózł mi rzeczy i pojechał ścigać więźniów. Nie wszyscy się dali zamknąć dobrowolnie. Brałem prysznic w łazience która była w jej sali. Lekarz przychodził podawać kroplówki i zmieniać opatrunek. Cały czas byłem przy niej.

Po czterdziestu pięciu godzinach przestali dawać jej leki nasenne bo kolejne trzy i tak powinna przespać. Siedziałem przy jej łóżku i czekałem aż się obudzi. Za parę minut powinna otworzyć oczy. Gładziłem kciukiem jej dłoń i wpatrywałem się w ruch swojego palca.

Może Andrew miał rację? Może to wszystko musiało się tak potoczyć żebym mógł ją spotkać? W innej sytuacji nawet bym jej nie zauważył, ona mnie tym bardziej bo która dwudziestolatka chce faceta po czterdziestce?

- Charles?

Ale może gdybym nie wszedł do jej domu i jej nie spotkał byłaby cała? Nie leżałaby tutaj przeze mnie i nie musiałaby cierpieć. Byłaby bezpieczna tak jak przez te dwa lata, nie musiałaby się narażać dla starego pryka.

- Charles..

Czy Olivia jest ze mnie dumna? Czy patrzy z góry i mi dopinguje? Może nie ma czegoś takiego jak niebo i piekło i dryfuje gdzieś pomiędzy. A może po śmierci nie ma nic i po prostu wpierdalają cię robaki.

- Charles!

Uniosłem głowę i spojrzałem na Saanvi. Patrzyła na mnie zmęczonym wzrokiem.

- odpłynąłeś.

Zamrugałem kilka razy. Uniosłem jej dłoń i pocałowałem.

- nawet nie wiesz jak się o ciebie martwiłem, nigdy więcej mi tego nie rób, Saanvi.

Usiadłem na brzegu łóżka i wziąłem ją w ramiona. Oboje milczeliśmy. Tuliłem ją do siebie i gładziłem po plecach. Uniosła dłoń i przejechała po swojej szyi na której miała kilka szwów.

- zostanie blizna..

Powiedziała cicho, zaczęła lekko drżeć. Spojrzałem w jej oczy, zobaczyłem łzy i jak próbuje wstrzymać szloch.

- jeśli tego potrzebujesz to płacz ile chcesz Saanvi.

Pocałowałem jej czoło, pokręciła głową na boki.

- nie będę ci się już podobać.

Szloch wydobył się z jej ust, a łzy ciekły po policzkach.

- o czym ty mówisz?

Zapytałem bo naprawdę niedowierzałem w to co powiedziała.

- jestem zepsuta.

Wydarłem kciukami jej mokre policzki.

- ktoś mi kiedyś powiedział, że nie jestem zepsuty tylko skrzywdzony.

Przytaknęła ruchem głowy.

- to byłam ja.

Tym razem ja przytaknąłem.

- a ty Saanvi, nie jesteś zepsuta, możesz czuć się skrzywdzona masz do tego prawo ale dla mnie zawsze będziesz perfekcyjna, w każdym calu.

Znów zaszlochała i wtuliła się w moją klatkę piersiową.

- chce stąd wyjechać, nie chce tutaj być.. chcę wyjechać ze Stanów Charles.

Powiedziała cicho.

- zabiorę cię gdzie tylko zechcesz.

Nie odpowiedziała. Milczała, ale w końcu się uspokoiła. Cały czas gładziłem jej plecy. Jedna sprawa nie dawała mi spokoju i gdy już miałem się odezwać i zapytać, ona jakby czytała mi w myślach i odezwała się pierwsza:

- nie zrobił mi nic.

Uniosła głowę i spojrzała na moją twarz.

- Saanvi, chce żebyś powiedziała mi prawdę, jestem w stanie to znieść.

Pokręciła głową na boki.

- naprawdę nic mi nie zrobił, nie zdążył.

Kamień spadł mi z serca. Pochyliłem się i delikatnie pocałowałem jej usta.

- mogę wyjść dzisiaj? Nienawidzę szpitali i lekarzy..

Wziąłem głęboki oddech.

- za chwilę powinien przyjść lekarz sprawdzić czy wszystko jest w porządku. Porozmawiam z nim ale dla swojego spokoju wolałbym żebyś została tutaj jeszcze przynajmniej dobę.

Westchnęła.

- no tak, w twoim wieku już grozi zawał serca.

Odsunąłem ją od siebie i spojrzałem wymownie.

- sam się przyznałeś jak mówiłeś, że mogłabym mieć kogoś młodszego.

Przewróciłem oczami.

- bo mogłabyś.

Skinęła głową.

- mogłabym.

Zmarszczyłem lekko brwi.

- ale to nie znaczy, że chcę.

Musnęła delikatnie moje usta.

- ale chciałabym wszystkiego o czym mówiłeś.

Wyszeptała.

- wybacz, jestem stary i mam problemy z pamięcią..

Zaśmiała się cicho i znów wtuliła głowę w moją klatkę piersiową. Cieszyłem się jak mysz do sera.

- naprawdę już po wszystkim Charles?

Zapytała po paru minutach ciszy.

- naprawdę Saanvi.

PURGE Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz