Charles.
Minął tydzień. Garyson z Alice nie pokazywali się za dnia, a wychodzili w nocy. Brała mnie kurwica bo byli nieuchwytni. Przynajmniej nie za dnia. Nie chciałem poruszać tematu wyjścia nocą bo wiedziałem, że Saanvi zrobi mi wywód lepszy niż robiła moja matka gdy byłem gówniarzem. Do tej pory nie zaczynałem tego tematu ale im dłużej czekałem, tym mieli większą szansę spierdolić.
- wychodzę dziś wieczorem.
Powiedziałem przy śniadaniu. Saanvi skinęła głową.
- ale wróć przed dwudziestą drugą.
No już zaczyna gadać jak moja matka. Wziąłem głęboki oddech, wytarłem usta w chusteczkę.
- Saanvi, wychodzę na noc.
Uniosła wzrok znad jajecznicy i wyprostowała się. Milczała i wyglądała co najmniej jakbym dał jej w twarz.
- minął tydzień, jeśli nie wyjdę to mogą wyjechać do innego miasta, a nie mam ochoty za nimi jeździć w tę i z powrotem.
Podniosła się z krzesła.
- muszę iść na zakupy.
Powiedziała, a ja zmarszczyłem czoło.
- mówię ci, że wychodzę w nocy, nie wiem czy przeżyje, a ty myślisz o zakupach?
Zapytałem z niedowierzaniem.
- wychodzę z tobą więc muszę zadbać o jakąś fajną stylówkę.
Podniosłem się, oparłem dłonie o blat stołu i pochyliłem się w jej stronę.
- nigdzie nie idziesz.
Przewróciła oczami.
- pierdol, pierdol ja posłucham.
Wziąłem głęboki oddech bo kończyła mi się cierpliwość.
- ja nie żartuje, Saanvi.
Wzruszyła ramionami.
- ja też nie, potrafię strzelać więc będę potrafiła się obronić.
Uniosłem brew do góry.
- obronić owszem, ale czy zabić gdy będzie potrzeba?
Przełknęła ślinę.
- idę z tobą.
Splotła ręce pod piersiami.
- ja pierdole, kłócicie się jak stare małżeństwo.
Odezwał się Andrew który też siedział przy stole. Oboje na niego spojrzeliśmy i powiedzieliśmy jednocześnie:
- zamknij się.
Westchnąłem.
- ale zakładasz kamizelkę kuloodporną.
Wróciłem wzrokiem do Saanvi.
- nie będzie mi pasować do stroju.
Chwyciłem się za nasadę nosa.
- a może się dopasujemy strojami?
Zapytała i już wiedziałem, że wcale nie chce słyszeć tego co ma do powiedzenia.
- ale nie martw się, będziesz mógł mieć ten swój garnitur, po prostu trochę cię pomaluje.
Andrew zaczął się śmiać.
- zamknij mordę bo cię zajebie.
Powiedziałem do kuzyna, a on śmiał się jeszcze bardziej.
- nie możesz, przecież wiesz, że o tej godzinie to niedozwolone, to twój pomysł.
Zaczesałem palcami włosy do tyłu.
- o, i włosy ci pomalujemy.
Odezwała się Sasko.
- mam samych debili koło siebie.
Odwróciłem się na pięcie i ruszyłem w stronę balkonu bo miałem zamiar zapalić. Saanvi wskoczyła na moje plecy i się uwiesiła.
- jeśli się zgodzisz to będziemy uprawiać seks jak wrócimy.
Wyszeptała do mojego ucha, od razu się zatrzymałem. Do tej pory zrobiliśmy to tylko raz wtedy w samochodzie chociaż sytuacji było wiele w których miało do czegoś dojść ale Andrew miał zajebiste poczucie czasu. Odwróciłem głowę w bok w stronę jej twarzy.
- jeśli mamy uprawiać seks to nie wrócimy, zerżnę cię równo o godzinie szóstej.
Zacisnęła nogi na moich biodrach.
- gdzie to zrobimy?
Zapytała, a ja uniosłem kącik ust do góry.
- nie wiem, zależy gdzie wtedy będziemy.
Uśmiechnęła się szeroko.
- zajebiście, takie chore akcje pasują do Jokera i Quinn.
- do kogo kurwa?
Przewróciła oczami.
- no chcesz się pieprzyć czy nie?
- chcę ale nie będę latał z zielonymi włosami.
Pocałowała mój policzek i zeskoczyła z moich pleców.
- będziesz.

CZYTASZ
PURGE
Roman d'amourŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...