Charles.
Zasnęła niemal od razu gdy zamknęła oczy, nakryłem ją swoją marynarką. Wpatrywałem się w nią dłuższą chwilę, w jej niewinną i dziewczęcą twarz.
I zacząłem się zastanawiać.
Zacząłem się zastanawiać czy miała rację. Czy jestem tylko skrzywdzony, a nie zepsuty. Czy to faktycznie tak działa, że człowiek woli wygadać się obcemu, a nie rodzinie. Nie to, że miałem coś przeciwko psychologom, przynajmniej nie do tamtej pory. Naprawdę myślałem, że jestem dobrym bratem i Olivia mi ufa, wie, że może przyjść ze wszystkim a ja jej pomogę czy doradzę tym bardziej, że nie miała żadnej na tyle bliskiej koleżanki z którą mogłaby chociażby poplotkować.
Zacząłem się zastanawiać jaka by była. Czy miałaby już rodzinę? Czy ja byłbym inny gdyby żyła? Czy zostałaby w domu rodziców czy znalazła swoje cztery ściany?
I czy teraz, gdy już nie żyje - jest ze mnie dumna? Popiera to co robię czy boi się mnie tak jak swojego oprawcy?
Zacząłem też myśleć o tym czy dobrze robię z Saanvi. Jest inna niż ktokolwiek kogo miałem okazję do tej pory poznać. Nigdy wcześniej nie czułem się przy kobiecie tak jak przy niej. Irytowała mnie, czasami doprowadzała do frustracji ale nie potrafiłem być na nią zły bo zaraz sprawiała, że się uśmiechałem. Była naprawdę urocza, cholernie śliczna i bardziej dojrzała niż niejeden dorosły człowiek.
Czy spotkalibyśmy się w innych okolicznościach? Czy tak miało być? Czy moja siostra musiała umrzeć żebym mógł ją spotkać? Czy to ona ma mnie poskładać? A może zniszczyć jeszcze bardziej? Gdyby któregoś dnia powiedziała mi, że chce odejść, nie jestem pewien czy bym jej na to pozwolił. A gdyby któregoś dnia umarła, nie jestem pewien czy sam bym to przeżył. Chociaż czysto teoretycznie to ja powinienem umrzeć pierwszy bo faktycznie jestem od niej dużo starszy.
Wziąłem głęboki oddech. Przetarłem twarz i napiłem się wody. Spojrzałem w lusterko wsteczne i zobaczyłem dwie latarki. Jedną bliżej, a drugą nieco dalej.
- Steve! Jest tu jakiś samochód!
Wydarł się ten pierwszy. Jakoś nie krył się ze swoją obecnością. Spojrzałem jeszcze w lusterko boczne i zobaczyłem w jego dłoni pistolet.
Jebane czubki.
Spojrzałem na Saanvi która dalej spała. Wkręciłem tłumik w lufę USP'a.
- sprawdzę przód, a ty zobacz bagażnik.
Odezwał się już ciszej. Jakim trzeba być pacanem by mówić na głos to co chce się zrobić, a przy tym chcieć zamordować tych co siedzą w środku. Wiedziałem, że to debile. Wziąłem głęboki oddech i od razu gdy drzwi po moje stronie się otworzyły, wyrwałem broń z dłoni mężczyzny, chwyciłem za koszulkę i wystrzeliłem dwie kulki w jego klatkę piersiową. Padł jak długi i w tym samym momencie otwarł się bagażnik. Odwróciłem się, wyjrzałem do tyłu między siedzeniami.
- E, Steve.
Zagwizdałem, a zdezorientowany mężczyzna od razu podniósł głowę przez co widziałem ją znad siedzeń. Wystrzeliłem i trafiłem między oczy.
Przeniosłem wzrok na dalej śpiącą Saanvi.
Czy oni naprawdę nie rozumieją, że nie budzi się zmęczonej kobiety?
Wyszedłem z samochodu, odciągnąłem oba ciała nieco dalej by pierwsze co zobaczy gdy wstanie nie były to trupy. Oparłem się o samochód, odpaliłem papierosa i patrzyłem na wschodzące słońce. Spojrzałem na zegarek, za pół godziny szósta.
Czekałem do siódmej aż się obudzi, jednak spala dalej, a ja nie miałem serca by jej budzić. Wziąłem głęboki oddech i ruszyłem przed siebie chcąc zbadać teren i zobaczyć czy jest coś kawałek dalej czy takie samo zadupie na którym stoimy. Nie było kompletnie nic. Po pół godziny zacząłem wracać. I gdy miałem w zasięgu wzroku samochód, spojrzałem w bok na kobietę.
Dlaczego nie pomyślałem o tym, że może się obudzić i zacząć panikować?
- Saanvi!
Wydarłem się i zacząłem biec w jej kierunku, wiedząc, że dostała ataku paniki.
![](https://img.wattpad.com/cover/350268146-288-k2702.jpg)
CZYTASZ
PURGE
RomanceŚwiat się zepsuł czy tak naprawdę był naprawiany? Charles Bein obalił rząd, wprowadził czystkę podczas której nocą zaczynała się rzeź. Byłam mu wdzięczna ale jednocześnie go nienawidziłam. Byłam mu wdzięczna bo pierwszej nocy moi oprawcy zostali za...