11

667 50 6
                                        

Regulus

Nie wierzę, że to robię. Zmierzam właśnie do pokoju życzeń, w głowie ciągle zadając sobie to samo pytanie -co ty na Merlina odwalasz Regulus. Byłem przed czasem, także przekraczając próg magicznego pomieszczenia, nie zdziwiłem się, że nie zastałem Jamesa. Było mi cholernie zimno, więc wyobraziłem sobie kominek i pare kocy. Chwyciłem za jeden i rozłożyłem na podłodze, za to drugim się okryłem i siadłem przy ogniu. Zimno odeszło w niepamięć, a zastąpiło je kojące ciepło.

Po paru minutach, z głośnym hukiem, otworzyły się drzwi i do środka wparował zdyszany Potter.

-Przepraszam.. -wziął głębszy oddech, zapewne, aby uspokoić szybko bijące serce, z powodu szybkiego biegu. -Przepraszam za spóźnienie.

Popatrzyłem na niego, a zaraz mój wzrok wrócił do pięknych płomieni, które za każdym razem układały się w inny kształt. Lubiłem ten widok. Działał na mnie kojąco.

-Nie przepraszaj, tylko wytłumacz mi co tu się do diabła dzieje -powiedziałem, nadal skupiając swoją uwagę na ogniu. -No dalej Potter, nie mam całego dnia -tak naprawdę nie miałem nic lepszego do roboty.

Zwróciłem lekko głowę w jego stronę, dopiero wtedy, gdy poczułem obok siebie ruch. Okazało się, że usiadł na kocu, który wcześniej rozścieliłem.

-Po pierwsze przepraszam, że rano zostawiłem cię w moim dormitorium, bez żadnego wyjaśni... -nie dokończył James, bo mu przerwałem.

-Jak już mówiłem, nie przepraszaj tylko wytłumacz mi lepiej, jakim cudem tam wylądowałem, bo ostatnim co pamietam to... -powróciły wspomnienia z wieży. Ból, słabość, wściekłość, a później spokój. Dzięki pewnemu brunetowi. -... moment, w którym cię zobaczyłem -nie mówiąc, że pamietam każdy szczegół dopóki nie zasnąłem.

-Czyli nie pamiętasz jak wtuliłeś się w moje ramie, otwierając się przede mną na tyle, żeby pokazać mi chwile twojej słabości tak? -zapytał James przybliżając się do mnie, a ja odwróciłem wzrok speszony. -Albo jak niosłem cię śpiącego na rękach do mojego dormitorium, tak delikatnie, żeby cię nie obudzić?

Pieprzony Potter

-Wykorzystujesz chwile mojej słabości. Czego ty tak właściwie ode mnie chcesz?

-Chce ci pomóc -prychnąłem pod nosem na jego słowa.

-Nie chcę twojej pomocy. Mnie się już nie da naprawić -powiedziałem, czując piekące uczucie bezsilności w klatce piersiowej.

-W takim razie pozwól mi spróbować -mówiąc to, delikatnie położył swój palec na moim. -Jeśli boisz się, że wygadam coś czego nie chcesz, to możesz poustawiać blokady w moim umyśle, na wspomnienia, które powinny zostać tylko między nami -spojrzałem na niego zmieszany.

-Ty zdajesz sobie sprawę jak bolesne może być stawianie blokad? Fakt iż jedni przechodzą to lepiej inni gorzej, to nie jest wytłumaczenie. To jest jak gra w rosyjską ruletkę.

-A jednak jestem skory to zrobić -powiedział, a ja nadal byłem w szoku. -Zaufaj mi, Reggie. A jeśli nie od razu, to małymi kroczkami. Proszę. Naprawdę chce ci pomóc.

Przez chwile się zastanawiałem. Skoro założę blokady, to nie ma szans, że się wygada. Po za tym może faktycznie potrzebuje kogoś komu mogę się wyżalić. Może nie z tego co zostanie w mojej pamięci, w tej szufladce z napisem "Ból", ale z jakiś pomniejszych sytuacji... małymi kroczkami?

-Niech będzie, ale nie łudź się, że będę wypłakiwał się w twoje ramię. Moje zaufanie jest ciężko zdobyć... -nie potrafiłem skończyć, bo zobaczyłem jego piękny uśmiech i odjęło mi mowę. Kurna jak ten chłopak na mnie działał. Dopiero po kilku sekundach się opamiętałem. Stwierdziłem, że to moja kolej, aby go trochę podroczyć.

-Hmm, dziwne przezwisko. Nikt tak na mnie nie mówi -powiedziałem i przybiłem sobie mentalną piątkę widząc jego wyraz twarzy.

-Reggie... Słodko.

I'm yours~JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz