9

591 46 3
                                    

Regulus

Znowu nie mogłem spać.

A to wszystko przez ten cholerny i niekończący się koszmar z udziałem rodziców. Wiedziałem, że dormitorium to nie jest dobre miejsce na rozmyślanie o takich rzeczach, więc od razu wybrałem się na wieże astronomiczną, wcześniej ubierając pierwszy lepszy sweter.
Naprawdę biegłem tam, aby moje piekące już mnie oczy, nie zdradziły mnie wcześniej niż bym chciał.

Gdy już tam dotarłem, niezgrabnie osunąłem się na podłogę pod wpływem wyczerpania nie tylko fizycznego, a także psychicznego. Tam mogłem oddać się swoim myślom, które wręcz grzmiały w mojej głowie, jak niespokojna burza.

"Dlaczego nie mogę być normalny?"- bo wychowali cię ludzie, którzy z całą pewnością nie byli normalni.

Pierwsze łzy zdołały się przedrzeć przez moje przymknięte powieki.

"Na kim mogę polegać, komu mogę się zwierzyć?" -nikomu. Możesz liczyc tylko i wyłącznie na siebie. Nikt inny nie może się dowiedzieć. Oceniłby cię, oczernił, robił wyrzuty, skrzywdził, okłamał, wyśmiał.

Nie wstrzymywałem już łez, pozwoliłem im swobodnie przepływać przez moją twarz.

"Czym sobie na to zasłużyłem?" -jak to czym? Jesteś nikim, rozumiesz, nikim. Dla nikogo nic nie znaczysz, jesteś tylko małą, bezbronną marionetką, która ma robić wszystko to, co jej każą. Zasłużyłeś sobie na ból, na cierpienie, na te wszystkie blizny ciągnące się po całym twoim ciele, skutecznie zakryte pod wieloma warstwami zaklęć. Masz być perfekcyjny, Regulus. Inaczej musi cię spotkać kara. Nie możesz okazywać uczuć, bo to cie zniszczy.

Ale ja już nie mogę. Muszę to z siebie wyrzucić. Nawet w taki sposób, jak teraz. Siedząc na zimnej posadzce, późną nocą, użalając się nad sobą, jak jakiś niedorajda, pozwalając sobie, przez tą krótka chwile, być sobą.

Nie panowałem nad drżeniem ciała, nad łzami, nad paznokciami wbijającymi się w moje dłonie. Dlaczego to wszystko musiało być takie powalone?

Gdy nagle poczułem jak ktoś siada obok mnie. Natychmiast odwróciłem się w tamtą stronę. Okazało się, że był to nie kto inny, jak James pieprzony Potter. Od razu chciałem wstać i zetrzeć resztki mojej słabości z twarzy, ale nie pozwolił mi na to. Położył swoją dłoń na moją, złapał za moją głowę i lekko pokierował ją, w taki sposób, aby spoczywała na jego ramieniu. Próbowałem się wyrwać, jednak on miał inne plany. Objął mnie silnym ramieniem i jeszcze bardziej przysunął do siebie.

-Potter, do cholery, co ty wyprawiasz -zapytałem, siląc się na poważniejszy ton. Nie wyszło to jednak tak jak chciałem, bo zaraz później z moich ust wyrwał się cichy szloch, którego nie udało mi się zatrzymać.

-Ciii..., proszę kiedy indziej będziesz mi robił wyrzuty. Teraz po prostu bądź sobą. Pozwól sobie czuć, chociaż przez tą jedną, pieprzoną chwile -powiedział, a ja przestałem się wyrywać. Zastanawiałem się jeszcze przez chwilę, czy to dobry pomysł, po czym ponownie wtuliłem się w jego ramię. On za to objął mnie w taki sposób, jakby miał mnie obronić przed całym złem na świecie. W jego ramionach czułem się bezpiecznie. Dlatego też, znowu dałem się ponieść emocją i już po chwili moczyłem bluzę Jamesa, skutkiem moich nieszczęść. Jednak nie myślałem o tym dużo. W zasadzie w tamtym momencie, w ogóle nie myślałem. Tak jak powiedział James:

Pozwoliłem sobie czuć.

I'm yours~JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz