16

613 40 16
                                        

James

Dwa tygodnie.

Dwa pieprzone tygodnie wypruwałem sobie żyły, próbując załagodzić sytuacje między mną, a Regulusem. A on nadal był oziębły w stosunku do mnie i ciągle zdawał się mnie unikać.

Fakt codziennie spotykaliśmy się w pokoju życzeń. Jednak trwały one krótko, bo Reg albo wypadał, mówiąc, że musi się uczyć, albo po prostu zachowywał się olewczo wobec mnie.

Dzisiaj siedzieliśmy w kompletnej ciszy. Regulus jadł jedno ciastko już od 10 minut.

Tak liczyłem.

Za to ja przyglądałem się mu, w każdej pieprzonej sekundzie. Jakim cudem on był tak cholernie perfekcyjny. Jego czarne oczy jak zwykle owiane chłodem. Jedynie jego rzęsy dodawały mu delikatniejszej urody. Idealna cera. Idealne rysy twarzy. Nawet jego nos był wkurwiająco idealny. Cały pieprzony Regulus Black. I te jego usta. Gdy tylko sobie przypomnę jak cudownie całowały. Cholera jak on na mnie działa.

-James zawiesiłeś się -ocknąłem się dopiero, gdy Reg zaczął pstrykać mi palcami przed twarzą. -Dobrze się czujesz? Może powinnismy wracać do siebie...

-Nieeee, wszystko okej. Zostańmy jeszcze chwile, proszę Reggie. Przestań robić uniki. Przeprosiłem cię za to, co się stało, mimo że wiem, że tobie też się podobało -na te słowa spojrzałem na niego i... -Zarumieniłeś się. -Jego cała twarz pokryta była czerwonym odbarwieniem, który z czasem przybierał tylko na sile. -Na Merlina, ty na prawdę się rumienisz! Nigdy nie widziałem cię tak zmieszanego. Święto roku!

-James zamknij się.

-Nie ma szans! To co jestem pierwszym który sprawił, że się zaczerwieniłeś.

-Jesteś idiotą. Idę do siebie -i jak zwykle nie zważając na moje zaprzeczenia wstał i skierował się do wyjścia. W prędkości światła pomknąłem w jego stronę i złapałem go w tali w taki sposób, że przylegał plecami do mojej klatki piersiowej. Słyszałem jego urywany oddech. Nachyliłem się tak, aby móc szeptać wprost do jego ucha.

-Umów się ze mną na randkę Reggie -powiedziałem i poczułem jak przechodzi go dreszcz. Może ja też działałem na niego tak samo mocno, jak on na mnie.

-Słucham? -on też zniżył głos, aby wpasować się w ten należący do mnie.

-Jutro, wieczorem, do Hogsmeade. Ze mną.

-Nie mogę, Potter.

-A założysz się, że możesz? -zacząłem zataczać delikatne okręgi palcem, na jego talii.

-Posłuchaj, ja wiem, że żadna laska ci nigdy nie odmówiła i nie jesteś przyzwyczajony, ale ja autentycznie daję ci teraz kosza -zaśmiałem się lekko na jego słowa.

-Nie możesz dać kosza osobie, która ci się podoba -po tych słowach odwróciłem go tak, aby móc spojrzeć w jego czarne oczy.

-Ktoś ci kiedyś mówił, że twoja samoocena wyjebała poza skale? -nie obwijał w bawełnę.

-Jedna randka Reggie. Tylko tyle chcę.

-A później mi dasz spokój?

-Jeśli powiem tak, to uwierzysz mi?

-Nie.

  -A więc sam widzisz, że nie odpuszczę. To co, jutro spotykamy się tutaj jak zwykle o osiemnastej?

  -Nawet jeśli się zgodzę to jak ty chcesz przemknąć niezauważony do Hogsmeade w piątkowy wieczór?

  -Resztą zajmę się ja -odwróciłem go tak, aby jego wzrok spotkał się z tym moim. -Zaufaj mi.

Regulus długo się zastanawiał, więc myślałem że jak to miał w zwyczaju, się nie zgodzi.

  -Wisisz mi herbatę z cynamonem.

I'm yours~JegulusOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz