James
-Zapamiętałeś -powiedział, a ja już wiedziałem, że zapunktowałem. Przez chwilę zastanawiałem się, czy warto rzucić jakimś zalotnym komentarzem, ale powstrzymałem się. Regulus chce czasu, to go dostanie. Chociaż on nic nie chce...
-Wątpiłeś w to?
-Szczerze? Bardzo. Nie przypuszczał bym, że skupisz się na tak błahych i mało ważnych elementach, a jednak. To... miłe.
-Reggie, to co się wtedy stało w pokoju życzeń to był przypadek, chociaż taki przypadek, który mógłbym powtarzać do końca życia, ale nie o to chodzi. Chodzi mi o to, że nie chcę, aby nasza relacja ucierpiała na tym. Napewno nie zamierzam odpuścić, ale jeśli wolałbyś się odciąć na jakiś czas, żeby to przemyśleć, czy coś to zawsze możesz...
-Wszystko szło pięknie, dopóki nie zacząłeś gadać od rzeczy -wziął głęboki oddech, po czym kontynuował -James, podoba mi się aktualny stan rzeczy. Nie chce nic zmieniać, dopóki nie będziesz przesadzał. I jeszcze raz podkreślę, że to N I E jest randka.
-Nieważne co powiesz, to jest randka.
-A było nie zaczynać -westchnął, a ja się zaśmiałem.
-Przy ladzie są ciasta, które wyglądają wręcz bajecznie. Może przyniosę ze dwa kawałki do degustacji? Co ty na to? - powiedziałem, ale natychmiast zobaczyłem, że Regulus spochmurniał. Coś musiało być na rzeczy.
-Nie jestem głodny, ale jeśli chcesz zjeść to nie mam z tym problemu.
-Jesteś pewny? Nie zdążymy na kolacje, a na obiedzie cię chyba nie widziałem.
-Tak jestem pewny. Iść i ci zamówić?
-Nie ma szans, nie puszczę cię do tej kiczowatej lampucery.
-Jak tam chcesz -powiedział i zanurzył usta w herbacie. Cholera jakim cudem on był tak piekielnie idealny. Wręcz pobiegłem do lady z ciastami, bo nie wytrzymałbym tam ani chwili dłużej, nie mając go w swoich ramionach. Miałem go tak blisko, a za razem tak kurwa daleko.
Wziąłem ciacho i skierowałem się do stolika. Nie obsłużyła mnie ta laska co zarywała do Rega, co oznacza że... że jest obok MOJEGO Regulusa i go podrywa. Krew we mnie zawrzała i w popędziłem w tamtą stronę.
-Za chwile kończę zmianę i możemy pójść razem do... -ruda szmata nie skończyła, gdyż jej nieuprzejmie przerwałem.
-On napewno, nie ma najmniejszej ochoty nigdzie chodzić, a zwłaszcza z tobą, więc możesz zobaczyć czy cię nie ma przy innym stoliku -powiedziałem głosem, chyba na tyle grubym, że posłuchała się od razu i odeszła w stronę bliżej nieokreśloną. Usiadłem naburmuszony przy stole. Gdy spojrzałem na Regulusa, ten cicho chichotał zakrywając twarz ręką.
-Czy ty się śmiejesz?
-A czy ty jesteś aż tak zazdrosny? -zapytał i uniósł głowę tak, że mogłem zobaczyć jego rozbawioną twarz. Nigdy nie sądziłem, że coś takiego może mi podnieść temperaturę ciała.
W odpowiedzi wymamrotałem coś niewyraźnie, co zdawało się jeszcze bardziej rozśmieszyć Regulusa.
Posiedzieliśmy w kawiarni jeszcze trochę, dopóki wspólnie nie stwierdziliśmy, że pora się zbierać. To znaczy głównie Regulus tak stwierdził, więc musiałem na to przystać.
Idąc uliczkami Hogsmeade rozmawialiśmy w najlepsze i w ogóle nie było niezręcznie. Wręcz przeciwnie. Regulus nawet czasami sam się udzielał niezapytany. A to już jest wielki sukces.
Droga z Miodowego Królestwa do Hogwartu minęła nam równie miło. Gdy już posąg zakrywający przejście, ponownie wrócił do swojego pierwotnego miejsca, zakryłem nas peleryną niewidką. Była chwila po ciszy nocnej, więc żadne z nas nie chciało zostać przyłapane.
-Odprowadzę cię -stwierdziłem, nie zostawiajac pola do negocjacji. Regulus tak czy siak znalazł w niej szparkę i dokładnie ją wykorzystał.
-Poradzę sobie. Umiem przejść niezauważony.
-Tak, tak wszyscy wiemy, że kto jak kto, ale ty potrafisz wszystko. Ale tym razem pozwól, że ci potowarzyszę w drodze do Pokoju Wspólnego Slytherinu. Chcę mieć pewność, że dotarłeś w jednym kawałku -złapałem go za rękę i wspólnie skierowaliśmy się w stronę lochów.
-A mnie się wydaje, że specjalnie szukasz wymówki, żeby jeszcze trochę potrzymać mnie za rękę.
-Cóż... możliwe -i wzruszyłem ramionami, uśmiechając się przelotnie. Regulus tylko pokręcił głowa.
Podróż minęła w oka mgnieniu. Regulus już chciał, bez słowa, się pokierować do wejścia, ale jednak się zatrzymał.
-Ja... dziękuję za dzisiaj. Naprawdę dobrze się bawiłem -powiedział, a mi zrobiło się ciepło na sercu. Czyli całe staranie nie poszło w bagno.
-W takim razie, będę cię częściej zabierał na takie wypady.
-Marz sobie dalej.
-Ale jutro osiemnasta Pokój Życzeń obowiązkowo.
-Tak.
Już chciał odejść, jednak ponownie się odwrócił i podszedł szybszym tępem do mnie. Następnie wspiął się na palce i...
...dał mi buziaka w policzek.
CZYTASZ
I'm yours~Jegulus
Fanfiction,,Ten, który kocha, powinien dzielić los tego, kogo kocha" Michaił Bułhakow ~Książka o tym jak wspólnie można zwalczyć przeciwności losu. Miłego czytania❤️