Akt 54 - Umarł król, niech żyje król

95 9 1
                                    

Tiernan przygotowała się do swojej misji bardziej niż powinna. Dawno nie walczyła z magią i czarodziejami. Ostatnim razem stoczyła walkę ze swoim dawnym panem. Geralt powtórzył jej co najmniej dwa razy, że ma spowolnić lub zatrzymać Filippę, w razie niebezpieczeństwa miała uciekać. Tiernan nie uciekała. Nie zrobiła tego, kiedy Henselt chciał zabić Niebieskie Pasy, nie uciekła, gdy w Loc Muinne zaczęła się rzeźnia, a tym bardziej nie wzięła nóg za pas, kiedy Wiewiórki chciały ją zabić z rozkazu Iorwetha.

Przed Filippą również nie ucieknie i nie okaże strachu. Owszem Filippa Eilhart była pierwszą czarodziejką na liście Tiernan, których wolałaby nigdy nie spotkać. Niepochlebne opinie  na temat jej podłości z pewnością nie były przesadzone. Zresztą Tier wychowywała się od dziecka w przeświadczeniu, że czarodziejom nie wolno ufać, a szczególnie czarodziejkom.

Upewniła się, że w cholewie buta skrywa się jej ulubiony, wręcz niezawodny sztylet. Czarną koszulę wpuściła w równie ciemne spodnie. Pozwoliła sobie nawet obwiązać talię gorsetem, za którym trzymała igły nasączone trucizną paraliżującą. Całe ciało skryła pod ciemnym płaszczem — tak czarnym, że wtapiał się w mrok. W ciemnościach dało się dojrzeć jedynie jej roziskrzone piwne oczy. Czuła w żyłach to napięcie, podekscytowanie. Dawno nie wykonywała zlecenia, dawno nie polowała, a tu proszę... Polowanie na czarownicę. Obiecała sobie, że nie będzie torturować ani zabijać, nie chciała tego robić. Przecież nie zabije Filippy, jedynie ją spowolni, zapewniała siebie. Choć czuła ekscytację na myśl o powrocie do dawnego stylu życia, gdy uwolniła się od Javeda i Fiodora, to nadal jej ręce drżały. W którymś momencie życia chciała przestać, lecz była w tym zbyt głęboko, aby się już wycofać. Jonah obiecał jej wspólną podróż, może to była ta właściwa okazja, by zaczerpnąć normalnego życia jako podróżnik, a nie najemnik i płatny morderca.

Jonah przyglądał się, jak ostatni raz przeciera ostrze miecza i chowa je do skórzanej pochwy przytroczonej do pasa. Sam upewnił się, że poprawnie zawiązał karwasze, co wcale nie było łatwe.

— Daj mi to — powiedziała do niego, poprawiając karwasze. — Są zbyt luźne.

Starali się nie zwracać na iskry, które czuli w miejscu, gdzie stykały się ich ciała. Tiernan nałożyła kaptur na głowę i popatrzyła na Jonaha.

— Gotowy?

— Czy my mamy jakiś w ogóle plan? — zapytał lekko przerażony. Dopiero co zaczął zwalczać Czarnych, a tu już miał zaczaić się na poszukiwaną przez Łowców Czarownic Filippę Eilhart. — To jest szaleństwo...

Tiernan wychyliła się przez okno starego domu w Novigradzie. Kiedy Roche i jego ludzie zaczną swoje działania, Tiernan i Jonah wkroczą. Kilka godzin od zaplanowania zamachu na Radowida i odkrycie w tym wszystkim roli czarodziejki, Tiernan od razu rozpoczęła swoją obserwację. Przespacerowała się po dachach Novigradu, zaglądając w każdą uliczkę, a dzięki swojej ,,czarujacej" osobowości zdobyła pogłoski, gdzie mogła zacząć. Znalezienie kogoś, kto nie chce być znaleziony stanowiło kiedyś jej sposób zarobku i przeżycia.

Odszukała wzrokiem niebieski kaftan, wpatrując się nieco za długo w jego właściciela. Roche podniósł wzrok, spoglądając w otwarte drewniane okno. Kiwnął jej zachęcająco głową. To był znak, że może zacząć działać. Mimo to Tiernan przez moment chciała na niego popatrzeć. Zdecydowała, że po wszystkim odejdzie z Jonahem, a Temerią niech zajmą się prawdziwi patrioci. Jonah położył rękę na ramieniu kobiety, prowadząc w stronę wyjścia z izby. Nie wiedział, że Roche patrzył do samego końca. Niezadowolony.

— Idę dachami — rzekła.

— A ja? — zdziwił się Jonah.

Od początku nie rozumiał w tym swojej roli. Z jakiegoś powodu wiedźmin chciał, aby on poszedł, po przekonaniu nawet Vernon Roche rozkazał mu iść z Tiernan. Ledwo radził sobie z ludźmi, a tu wiedźma! Niech go Melitele prowadzi... Spodziewał się, że będzie szedł krok w krok za nią, a Tier od razu chciała się rozdzielić.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz