Akt 26 - Bohater

459 36 3
                                    

- Dlaczego się skradamy? Nie możesz walczyć z tym czymś?

- Nie.

- Walczyłaś kiedyś z takim potworem?

- Nie.

- A czy mogłabyś go załatwić?

- Nie - odpowiedziała Tiernan po raz kolejny na głupie pytania prostytutki. Ta jedynie prychnęła. - Po pierwsze nie mam srebrnej broni, która mogłaby go choćby zaboleć, a po drugie wolę się stąd wydostać aniżeli zasłynąć w walce z kaczerbem.

Długonoga Brenda przystanęła, opierając  się o ścianę. Dyszała ciężko i każdy następny krok wymagał od niej nie lada wysiłku. Kulała na jedną nogę, która była cała we krwi. Tiernan nie powiedziała tego na głos, ale uważała, że prostytutka ją spowalnia i może sprowadzić na nie niebezpieczeństwo. Niestety, była jej potrzebna żywa, więc musiała kombinować, jak wydostać je z jaskini, unikając przy okazji kaczerba.

O ile Tiernan była przyzwyczajona do skradania, ponieważ najczęściej zatrudniano ją jako skrytobójcę, tak Brenda coraz bardziej zaczynała panikować. Wzywała wszystkie bóstwa, choć nigdy nie była religijna. Obiecywała poprawę, zmianę zawodu i wierność wobec kraju, jeżeli uda jej się przeżyć. Najemniczka przygryzła dolną wargę, by nie wybuchnąć śmiechem na te żałosne próby przebłagania niebios. Tier już dawno nauczyła się, że jedyna wolność, jaką człowiek może otrzymać - to tylko ta wywalczona własnymi pięściami. Nikt nie słucha, nikt nie ratuje. Człowiek jest skazany na samego siebie.

Przycisnęła Brendę do ściany, kiedy usłyszała warkot charakterystyczny dla kaczerba. 

Cholera.

Wychyliła się lekko zza ściany i pożałowała, ponieważ nie upilnowała Długonogiej. Ta dostrzegła tunel po drugiej stronie ich położenia, z którego wychylała się cienka smuga światła. Nie czekała na Tiernan, wybiegła, mając nadzieję, że kaczerb zajęty pałaszowaniem nieznanych zwłok jej nie zauważy.

- Brenda! Kurwa mać! - krzyknęła za nią, lecz ta nawet się nie obejrzała.

Ciszę przerwał przeraźliwy wrzask, kiedy prostytutka została natychmiast dostrzeżona. Potwór rzucił się na nią, przybijając ją łapskiem do ziemi. Brenda wzywała pomocy, zalewając się łzami, aż krzyk urwał się się połowie. Tiernan przywarła do ściany, za którą się ukrywała, słysząc, jak ciało jest rozrywane, konsumowane. Nie odważyła się spojrzeć w tamtym kierunku. Teraz, jeśli przyjdzie jej tu zginąć... to na marne. Już dawno by się stąd wydostała, gdyby nie prostytutka, która wytrzymała tu z dwa dni, by na koniec zginąć tak głupią śmiercią.

Tiernan chciała żyć. Od chwili, kiedy została własnością Salamandry nie zależało jej na życiu, nie obchodziło ją, czy i kiedy zginie, o ile uwolni się od Javeda. Teraz zależało jej na życiu. Poznała Geralta, Jaskra, Zoltana, Shani, Zygfryda, Alvina... Ludzi, którzy nic od niej nie chcieli. Po prostu okazali jej dobroć, nie oczekując wzajemności. Czuła, że gdyby tu zginęła... zasmuciłaby ich.

W końcu znów wyjrzała w stronę potwora, patrząc jak grzebie we wnętrznościach Długonogiej Brendy. Przywykła do takich widoków, ale kobieta jeszcze przed chwilą żyła! A teraz słabości dawnego pana poszły do piachu. A raczej do brzucha kaczerba. Zaklęła w myślach.

Dalej, Tier, nikt ci nie pomoże. Ratuj swoją dupę.

Postąpiła krok do przodu, przesuwając się tuż przy ścianie, za plecami kaczerba w stronę drugiego tunelu. Starała się zbliżyć do ściany jak się tylko dało, by stworzyć spójną całość. Była tak blisko... Jeszcze parę kroków... 

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz