Jeżeli cela w kaedweńskim obozie była zapyziałą dziurą to miejsce, do którego zabrał ją teraz Fiodor było po prostu dziurą w dupie. Mag zawsze miał wyszukany gust i lubował się w bogatych, wygodnych, pełnych przepychu wystrojach, ale najwidoczniej ruiny Loc Muinne nie mogły spełnić jego aspiracji. Jedynie czego Tier teraz żałowała to tego, że Anais La Valette została sama na pastwę drugiego zwyrodniałego maga. Zdążyła jej jedynie powiedzieć, że nie bała się, była odważna i przetrwała za wszelką cenę. I jeżeli zostanie kiedyś królową to Tiernan obiecuje zostać jej osobistym rycerzem. Tylko musi być silna.
Spędziła kilka dni z dzieckiem i tyle wystarczyło, by zrozumieć, że pomimo wieku była doskonałym materiałem na władczynię. Mądra, rozsądna. Takiej królowej potrzebowała Temeria. Takiej królowej chciał Roche. Skrzywiła się na wspomnienie mężczyzny i żałowała, że nie ma przy sobie tej durnej róży pamięci. Cholerny chwast działał na nią lepiej niż kadzidła czy zioła - uspokajała ją.
Kolejna cela była znacznie mniejsza i mniej czystsza, ale nie mogła narzekać. Fiodor zakuł ją w kajdany z dwimerytu, doskonale zdając sobie sprawę z jak niebezpieczną bestią przebywa. Ba, sam doprowadził do tego, by budziła lęk i trwogę wśród ludu.
- Powiedz, jak to jest... - zagaił ją, pochylając się nad zużytym stołem zagraconym książkami i fiolkami - Detmold mówił, że upatrzyłaś sobie kochanka w postaci psa Foltesta. Jak mu było? Vernon Roche, kurwi syn.
- Czyżbym wyczuła zazdrość? - prychnęła, przytulając się do ściany.
- Nie prowokuj mnie. Darowałem ci ucieczkę i wybryki, ale zdrady nie odpuszczę. Kurwiłaś się z największym skurwielem, jakiego spotkałem.
A patrzyłeś w lustro?
- Okazałem ci łaskę!
- W dupie mam twoją łaskę. - Splunęła pod jego nogi, a raczej na barierę, któa nawet kropli nie przepuściła poza swoje granice.
- Traktowałem cię lepiej niż Azar... trochę ponakłuwałem, eksperymentowałem, ba, nawet raz cię otworzyłem, ale przecież potem ponownie zszyłem, czyż nie? Wszystko dla nauki... potrzebuję twojej współpracy, bo po dobroci wszystko idzie zwinniej, prawda?
Nie odpowiedziała mu. Teraz, gdy patrzyła na niego widziała zdesperowanego czarodzieja, który pragnie spełnić swoje nierealne ambicje. Budził w niej kiedyś strach, jego głos ją paraliżował a na myśl, że ma stanąć z nim twarzą w twarz, uciekłaby aż na Skellige. A może i dalej. Ale nie bała się. Już nie. Jeżeli przeżyje - wróci i przyzna Geraltowi, że ma rację, a tego gnojowi Vernonowi powie, że zasyfił jej umysł, i że jest gnojem. Nie potrafiła nazwać tego, co ich łączyło poza relacją czystofizyczną, ale w pewien sposób stał się dla niej ważny. Nawet zaczęła brać pod uwagę, co on o niej myśli. I czy Iorweth miał rację, gdy mówił, że Roche'a zabolałby widok jej głowy w worku?
Pokręciła głową. Uciekła raz i może zrobić to drugi raz. Uwolni się. Choćby to była ostatnia rzecz, którą miałaby zrobić. Nie słuchała, co mówił do niej Fiodor. Może nawet nie odzywał się do niej, tylko mruczał do siebie pod nosem. Uniosła ręce skute dwimerytowymi kajdanami. Znosiła to lepiej niż niejeden czarodziej, którzy zwykle wrzeszczeli i wili się z bólu, czując ten przeklęty twór na swoich rękach. Dwimeryt wrzynał się w nadgarstki Tiernan, ale ona nie była czarodziejką. Magia w niej zasiana również nie należała do niej, ani do Aen Elle. Była sztucznie zaszczepiona przez Azara Javeda, by mogła opierać się większości zaklęć i uroków, a także po prostu była wytrzymalsza. Odporniejsza.
- Hej, Fiodor - rzuciła lekceważącym tonem, co zirytowała czarodzieja. Spojrzał na nią i otworzył szeroko oczy, nie dowierzając głupocie kobiety. - Pierdol się!
CZYTASZ
Tiernan | Vernon Roche ✔
FanfictionOskarżony o królobójstwo wiedźmin Geralt wyrusza do Flotsam, gdzie spotyka starych znajomych. Przeznaczenie po raz kolejny splata jego losy z młodą Tiernan, która bardzo pomogła mu kiedyś w Wyzimie. Tym razem dziewczyna postanawia zwalczyć przeszłoś...