Akt 50 - Misja Geralta

366 33 0
                                    

- Ach, więc to tak... - westchnęła Tiernan. - Szukasz Skurwiela Juniora. I król Radowid okazał swoją dobrą wolę, by ci pomóc. Ciekawe - dodała, rozsiadając się wygodniej na ławeczce. W tej części jaskini nie przebywał żaden partyzant, dzięki czemu kobieta mogła porozmawiać spokojnie ze starym przyjacielem. - Geralt... - rozejrzała się dookoła - chciałam cię odnaleźć... Musiałam.

- Jak ci się układa z Rochem? - spytał nagle wiedźmin, zaskakując najemniczkę. - Wydawało mi się, czy przedtem byliście ze sobą blisko?

- Racja - parsknęła śmiechem - wydawało się. To była iluzja, z której się wyrwałam. Ja... poznałam kogoś. Partyzanta, zwykły chłop, uroczy. Co do Roche'a... mam ochotę ukręcić mu łeb.

- Nie jestem zaskoczony - odparł, na co kobieta spiorunowała. - Nie patrz tak na mnie. Od początku waszej znajomości, jedno chciało zabić drugie. Ty dostałaś jeszcze na niego zlecenie.

- Którego nie wykonałam!

Geralt pokręcił głową. Tyle czasu minęło, od kiedy ich drogi rozeszły się w Loc Muinne. Tego dnia Tiernan wyrwała się przeszłości z niewoli. Zabiła czarodzieja, który latami ją terroryzował, zniewolił i ścigał. Myślał, że kiedy Tier zaznała wolności, znajdzie swoje miejsce. Jednak nic się nie zmieniło. Zaraz po opuszczeniu elfickich ruin, Roche przekazał mu, że kobieta odeszła. Znowu. Samotnie.

Nie dziwił się. Tiernan nienawidziła pożegnań, nie potrafiła się żegnać Odchodząc bez słowa, traktowała jako: ,,niedługo się zobaczymy''. Mogła być wszędzie. Na wyspach Skellige, w Tousaint, w końcu chciała zwiedzać świat, a zamiast tego... przynależała do partyzantki. Do oddziału Roche'a, którego opuściła kilkanaście miesięcy temu. Co się zmieniło?

- Wtedy w Loc Muinne znów zniknęłaś bez słowa - zaczął - Triss stwierdziła, że zerwałaś z Rochem.

- Nigdy nie byliśmy razem - wtrąciła się, urażona. - Jego jedyna ukochana to Temeria, nie ma, co z nią rywalizować.

- Ty nigdy nie byłaś patriotką. Dlaczego tu jesteś?

Przeklęty wiedźmin, pomyślała Tiernan. Zawsze potrafił odczytać jej myśli, nawet gdy sama nie była w stanie ich poukładać. Oszukiwanie go też nie miało sensu. Pech chciał, że prawda szybko wychodziła na jaw. Jak w przypadku relacji kobiety z Letho.

- Widzisz... to śmieszna sprawa. Odeszłam, ponieważ pojawiły się we mnie nietypowe uczucia względem Roche'a. Nie potrafiłam ich nazwać ani kontrolować, ale myśl, że na pierwszym miejscu jest Temeria, obudziła mnie. Nie chciałam nigdy stawiać go przed wyborem: ja albo ojczyzna. - Wzruszyła ramionami, wbijając wzrok w palenisko przed nią. - I to jest najgorsze. Uciekasz, by być od kogoś z daleka, a i tak w końcu się spotykacie. Ale tak było od początku znajomości... 

Tiernan złapała za mały patyk u jej stopy i dorzuciła do ognia.

- Co się rozdzielimy, wciąż siebie odnajdujemy, jakby to była jakaś klątwa albo...

- Przeznaczenie - dokończył za nią wiedźmin.

Niechętnie pokiwała głową, przyznając mu rację. Geralt naprawdę posiadał jakiś dar albo dodatkowy wiedźmiński zmysł. Nikt nie potrafił tak szybko i łatwo ją rozszyfrować. 

- Mówiłaś, że musiałaś mnie odnaleźć - przypomniał zabójca potworów.

No tak... sny, koszmary i dziwne latające skały - a przecież Tiernan nie posiadała magii. Została przez nią tylko zmieniona i ,,udoskonalona'', ale poza zmianami w organizmie i ciele, była taka sama. Zero mocy, darów czy innego magicznego dziadostwa.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz