Akt 16 - Nikomu nie można ufać

524 40 6
                                    

Następny dzień okazał się bardzo pracowity. Szczególnie dla Geralta, który zbierał się po popijawie z Niebieskimi Pasami. Tak się spił, że obudził się skoro świt na plaży w samych gaciach! Ves nie szczędziła Tiernan opowieści, co to panowie wyprawiali zeszłego wieczoru. udali się do burdeli i zamiast chędożyć, jak powinni - to rzekę przepłynąć chcieli. Tiernan wybuchła śmiechem, łapiąc się za brzuch, omal nie spadając z ławki.

Nawet nie zauważyła, kiedy uśmiech stał się nieodłączną częścią jej życia. Nigdy nie uśmiechała się tak często i szczerze. Gdy zaczęła darzyć Geralta zaufaniem i sympatią, czasem zachichotała, uniosła lekko kąciki ust... ale teraz? W ogóle nie przypominała Tiernan, jaką stworzył Azar Javed. I dobrze! Po spotkaniu z Loredo, Tiernan starała się unikać Roche'a, obmyślając plan, jak wyprowadzić Pasiaka do lasu, bez zbudzania czyichś podejrzeń... Ale najpierw zakupy. Kiedy Geralt zbierał swoje rzeczy i ruszał do lasu po cieniokost, o którym słyszał od Cedrica, kobieta zdecydowała się na spokojny dzień. Ostatni taki. Kupiła parę koszul, nowy płaszcz. Znalezienie odpowiedniego miecza okazało się sporym wyzwaniem. Żaden oferowany we Flotsam nie leżał w jej dłoni albo był źle wyważony.

W dzielnicy nieludzi trafiła do kuźni krasnoludów.

- Szukam miecza - oznajmiła, bez żadnego przywitania czy pozdrowienia.

Krasnoludy spojrzały na nią nieufnie.

- Powiedziałam, że szukam gláeddyv [miecz]. Co to za loa'then [nienawiść] w waszych oczach? - spytała, przechylając na bok głowę. - Ach, no tak... - Uderzyła się otwartą dłonią w czoło. - Rozumiem, że ludzie zwykle wam się naprzykrzają, znam to. Ja jestem tylko klientką, zapłacę uczciwie za uczciwie wykonaną pracę.

Kowal spojrzał ponad ramię towarzysza, doszukując się fałszu w głosie kobiety. Uśmiechała się serdecznie, choć wzrok przypominał spojrzenie jadowitej żmii. Rzeczywiście kobiety zmienne są. Kowal przepchnął się do kobiety.

- Coś lekkiego, ale ostrego.

W kuźni zawrzało, gdy kowal zaczął się chaotycznie poruszać, szukając czegoś wśród swego asortymentu. Ze starej skrzyni wygramolił miecz owinięty białym suknem. Niósł go, jakby było czymś wyjątkowym. Sądząc po zachwycie zionącym w jego małych oczach tak właśnie było... Zabrał materiał, odkrywając jeden z piękniejszych mieczy, jakie Tiernan widziała na oczy. Jej poprzedni z ozdobną rączką, nie mógł się temu równać.

- Czy mogę? & Odebrała od kowala miecz i zamachnęła się. Leżał dobrze, chociaż był trochę cięższy, ale to nie był żaden problem. - Elaine [piękny]... Biorę go.

Kowal potarł ręce, a potem podał cenę. Tiernan zachłysnęła się powietrzem, słysząc tak kolosalną cenę. Jednak była wspaniałą manipulantką. Rzuciła na stół mieszek, w którym było ze sto orenów. Uśmiechnęła się szerzej do kowala.

- Proszę wypisać kwit i dostarczyć go do komendanta Bernarda Loredo, on pokryje resztę. & I na potwierdzenie swoich słów, rzuciła obok mieszka coś, co przygarnęła bez pytania, przebywając zeszłego wieczoru u Loredo.

Jego pierścień z dziwnym symbolem. Krasnolud przypatrzył się uważnie biżuterii, ale najwidoczniej zrozumiał, do kogo należy. Oczywiście... plotki o bogactwach komendanta nie były aż nadto przesadzone. W końcu miał dostęp do towarów kupców, które sobie zagarnął, gdy nikt nie patrzył.

Po mieście rozeszła się jeszcze jedna plotka - wiedźmin wraz z wiedźmą ruszył na kejrana. Tiernan trzymała kciuki, by i ta walka Geralta skończyła się dobrze. Kobieta nie potrafiła wysiedzieć w miejscu, wiedząc, ile wiedźmin ryzykuje. Jaskier i Zoltan ledwo ją upilnowali. Dwa razy prawie wymknęła się, gdy pozwoliła bardowi mówić o sobie i... cóż, głównie o sobie.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz