Jeśli to był tylko mały oddział ze wszystkich komand Iorwetha, to wolała nie myśleć, ile tak naprawdę żołnierzy posiadał elf. Mężczyzna z czerwoną opaską na czole uśmiechnął się szeroko, kiedy przywołał kolejnych. Tiernan radziła sobie w gorszych sytuacjach. Unikała strzał, atakowała i natychmiast zabijała, nie okazując litości. Tak jak została wytresowana. I tak jak ostrzegał ją Geralt. Jeżeli ktoś chce cię zabić, zrób to pierwszy i bez zawahania, bo oni się nie zawahają.
Znalazła się za jakimś elfem, ktoś zawołał do niego po imieniu. Tiernan poderżnęła mu gardło, a potem zasłoniła się martwym ciałem, by uniknąć salw strzał. Elfy przeklinały ją, kiedy strzały chybiały. Okrzyki ostrouchych obudziłyby nawet martwych. Cichy warkot zmroził krew nawet w żyłach Tiernan. Znała ten dźwięk.
— Endriagi! — zawołał któryś, a potem trzech łuczników, zapominając o Tiernan, wycelowało w potwory.
Walka stała się znacznie trudniejsza, ponieważ Tiernan musiała uważać na elfy, jak i na endriagi. Na szczęście Scoia'tael znaleźli się w podobnej sytuacji. Kobieta nawet nie zauważyła, gdy kolejna endriaga (znacznie większa od pozostałych) znalazła się tuż za nią. Masywny ogon uderzył w nią, odrzucając ją na sąsiednie drzewo. Z ust Tiernan wydobył się okrzyk bólu, kiedy jej ranne ramię spotkało się z drzewem, a później z ziemią.
Mogła znieść naprawdę wiele, ale ból towarzyszący takiej ranie spowodowanej poparzeniami był nie do zniesienia. Nagle zakołowało jej się w głowie. Udało jej się przetoczyć na drugą stronę, by uniknąć kolejnego spotkania z endriagą wojownikiem. Elf z czerwoną opaską wydawał rozkazy. Zauważył, że jasnowłosa próbuje uciec i zostawić ich samych z potworami. Kolejny silny ból przeszył osłabione ciało kobiety. Strzała, którą posłał elf wbiła się w łopatkę, ale na szczęście dość płytko.
Tiernan upadła, tracąc równowagę.
— Upadła! Beanna [kobieta] upadła! Brać ją!
Ledwo słyszała te krzyki. Nie wiedziała, czy udało im się pokonać endriagi, ale na pewno kilku łuczników podążyło za nią. Z trudem wstała, i opierając się o drzewa, próbowała iść dalej. Z irytacją zauważyła, że zostawia za sobą ślady krwi odciśnięte na drzewach. Musiała oddalić się od elfów, dotrzeć jakoś do Flotsam...
Skryła się za ogromnymi głazami. Nasłuchiwała, ale poza szumem lasu, nie wychwyciła żadnego innego dźwięku. Złapała za strzałę wystającą z łopatki, co wcale nie było łatwe i pociągnęła za nią. Zdusiła krzyk bólu.
— Daleko zajść nie mogła!
— Cholera — szepnęła Tiernan. Wyskoczyła zza głazu, by wbić strzałę w gardło elfa. Nie mogła mu pozwolić, by sprowadził resztę. — Wiedziałam, że pójście w las było głupotą i samobójstwem...
Ból głowy oraz zawroty nasiliły się. Powoli się ściemniało. Postanowiła skryć się gdzieś i przeczekać pościg. Pod osłoną nocy będzie łatwiej przedostać się z powrotem do miasta. Osunęła się na ziemię, łapiąc się za ranne ramię. Sama to na siebie sprowadziła, jednak nie żałowała. Wolała straszne blizny i ból niż to, co wcześniej znajdowało się na jej lewym ramieniu.
Dopiero teraz zauważyła, że gdzieś zgubiła miecz, więc była bezbronna. Noc szybko nadeszła, przez co widoczność znacznie się pogorszyła. Tiernan zebrała resztki siły, by znów wstać i dojść do Flotsam, jednak po raz kolejny upadła...
* * *
Geralt wrócił z Triss od Cedrica nieco podirytowany. Elf mówił, jakby od dawna był nietrzeźwy, a sam podkreślał, że jest dość stary. Niemniej, wiedźmin dowiedział się trochę o kejranie, choć mniej niż się spodziewał. Gdy zbliżał się do studni w centrum Flotsam, zauważył, że w jego kierunku biegną zdyszani Jaskier i Zoltan. Wydawali się być przerażeni, jakby właśnie uciekli przed samą śmiercią.
CZYTASZ
Tiernan | Vernon Roche ✔
FanfictionOskarżony o królobójstwo wiedźmin Geralt wyrusza do Flotsam, gdzie spotyka starych znajomych. Przeznaczenie po raz kolejny splata jego losy z młodą Tiernan, która bardzo pomogła mu kiedyś w Wyzimie. Tym razem dziewczyna postanawia zwalczyć przeszłoś...