Akt 24 - Dziwna znajomość

478 36 6
                                    

Tuż po zmroku, Tiernan zdecydowała się wychylić ze swej kryjówki. Mając nadzieję, że nie natknie się na ludzi Roche'a, przeszła od drugiej strony do kaedweńskiego garnizonu. Wartę pełnił żołnierz, który odprawił ją do burdelu pierwszego dnia, dlatego teraz bez słowa po prostu ją wpuścił. Udała się do kantyny, gdzie siedziało czterech podpitych żołnierzy. Przysiadła się do nich, jak do starych znajomych.

- Witajcie, dzielni panowie - przywitała ich uśmiechem.

- Tsy jestesz kto? - zapytał jeden z nich. Jako jedyny był pozbawiony zbroi. Był łysy, brudny i... nawalony jak bela. - Jaa ce nie snam. Snam? Niee.

- Ja cię widziałem! - krzyknął drugi. - Byłaś z wiedźminem.

- Coo? Ty snasz Geralta? To mój najleeeeepsy pszyjaciel, no mój braat, moja mordecka. Kochany taki - zachwycał się najbardziej pijany.

- Ahaa? A ty jesteś? - Tiernan znała najbliższych przyjaciół Geralta, ale o takim obszczymurze raczej nie. Zapamiętałaby.

- Odriiiiin! - zawył, uderzając głową o stół i zasypiając od razu.

Kobieta popatrzyła na nich raz jeszcze, zastanawiając się, czy wybrała odpowiednie towarzystwo na szukanie informacji. Jednak nie miała zbyt wielkiego wyboru. Nie zdradziła nikomu o swoim zadaniu, za pewne zrobił to już Jaskier, ale chciała poradzić sobie sama. Zwłaszcza, że kierowała się teraz własnymi pobudkami, a nie dobrem zaginionej. Miała interes do Brendy. Może rozsądniej by zrobiła, gdyby poprosiła Vernona o pomoc, a nie mu się narażała? Zwykle myślała o wszystkim a teraz? Wyłożyła się na najprostszym.

- Nie wiem, czego chciał od was wiedźmin, ale ja mam inną sprawę. Chodzi o zaginięcie jednej z prostytutek z tutejszego burdelu.

- To my tu mamy jakiś burdel? - zdziwił się wąsaty żołnierz.

Tiernan przybiła sobie piątkę w myślach. Dosiadła się nie tyle do najbardziej pijackich żołnierzy, ale chyba i najgłupszych. Jeżeli wszyscy kaedweńczycy trzymali ten sam poziom, to wcale się nie dziwiła, że do tej pory Kaedwen nie zajęło doliny Pontaru. Ale jak wygrywali inne bitwy? Chyba jedynie cudem. Pokręciła głową i wstała od stołu, z wielką chęcią zostawiając towarzystwo za sobą. Mało kto wziąłby kobietę na poważnie, robiącą za detektywa. Był sposób - ale musiała zaczekać do południa. Znalazła sobie miejsce, w którym mogła się przespać.

O poranku obudził ją harmider panujący w obozie. Wojacy mieli poranny apel, a potem różne wytyczne, co nie interesowało Tiernan. Gdzieś między namiotami mignęła jej znajoma biała czupryna. Podążyła za nim.

- Geralt! Dzień doberek!

- Dobry. - Skinął jej głową. - Zastanawiałem się, gdzie się podziewasz. Nie wróciłaś na noc do Niebieskich Pasów. Czy miało to coś wspólnego ze wściekłym Rochem? - zapytał wiedźmin. 

Oczywiście pytał tylko z grzeczności, bo znał odpowiedź. Dobrze wiedział, że ostatnimi czasy za zły humor dowódcy oddziałów specjalnych w służbie Temerii odpowiadała najemniczka. Lubiła go prowokować, ale jeżeli po ostatnim ich spotkaniu Tiernan przeżyje kolejną konfrontację to będzie cud! Geralt uważnie się jej przypatrywał, czekając na jakiekolwiek wyjaśnienia.

- Wierzę, że masz dobry powód, by znowu denerwować Roche'a - powiedział, na co Tier wzruszyła ramionami. - Kiedyś byłaś bardziej rozsądna.

- Kiedyś jest dość odległym czasem, nie sądzisz? Ale to nieważne. Słyszałam, że wykonujesz jakąś robotę dla Jego Wysokości i paskudnego czarodzieja. - Geralt przytaknął. - No patrz jak się złożyło! Ja też dostałam zadanie! Co prawda mniejszej rangi, ale jest dla mnie ważne. Zaginęła prostytutka, Długonoga Brenda. Była kiedyś kurwą jego. - Nie bała się go, ale unikała jego imienia, jak ognia. Jak gdyby wymówienie tego imienia, miało przywołać rzeczonego czarodzieja. - Słyszałeś coś o tym?

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz