Akt 3 - Zdjęty kaptur

1.1K 84 3
                                    

Jaskier poprawił swój ozdobny kapelusik z piórkiem, kiedy tylko opuścił mury ,,bezpiecznego'' Flotsam. Teraz będąc w środku głuszy, czuł się nieprzyjemnie obserwowany. I to nie był wzrok, jakim obdarzały go jego wielbicielki. Wszędzie wyczuwał zbliżające się zagrożenie. Otuchy dodawała mu obecność wiedźmina, dowódcy Niebieskich Pasów i krasnoluda. Sam osobiście nie był tchórzem, przeżył zbyt wiele przygód, by obawiać się kolejnej podróży.

Wyznaczone miejsce spotkania nie leżało na terenie Wiewiórek, co zaskoczyło samego Roche'a, jak dobrą znajomość terenu posiadała informatorka jego szpiega. Nie wierzył, by zwykła kobieta mogła znać te tereny, doskonale zdobywać informacje dla Jaskra, nie wątpił, że płeć piękna potrafiła zaskakiwać i w niejednej dziedzinie przewyższać mężczyzn, choćby Ves — piękna, ale zarówno niebezpieczna. Triss Merigold czy inne czarodziejki z Loży również nie były osobami, z którymi chciałoby się zadzierać.

Po drodze napotkali tylko małą grupę nekkerów, z którymi Geralt szybko się uporał, nim jeszcze Zoltan czy Roche zdążyli zareagować. Jaskier był coraz bardziej zdenerwowany, dawno nie widział swojej informatorki. Często otrzymywał od niej listy czy posłańców. Podczas ich owocnej współpracy widział ją raptem dwa razy, a i tak musiał przyznać, że od czasu poznania w Wyzimie, zmieniła się nie do poznania. To nie była ta sama młoda dziewczyna, która z przerażeniem uciekała od przeszłości, ostatecznie dołączając do Geralta i pozbywając się problemu.

— To tutaj — powiedział Jaskier, uważnie przyglądając się przewróconemu dębowi i ogromnej skale z wykutym znakiem, którego nikt nie potrafił rozszyfrować.

— No spory kawał od Flotsam ci kazała twoja baba latać.

Zoltan spojrzał przez ramię, by mieć pewność, że nikt nie celuje w niego z łuku. Sam po części orientował się, w jakiej części lasu przebywały Wiewiórki. Konkretnego miejsca nie potrafił wskazać, ale wiedział, że tu ich zastać nie powinien.

— To gdzie ona jest? — spytał Vernon, podejrzliwie mrużąc oczy.

— Jest tutaj — odpowiedział spokojnie wiedźmin, a wszyscy na niego spojrzeli. — Słyszę jej oddech. Miarowy, nie boi się, więc to nie jest zwykła kobieta. Normalny człowiek byłby przerażony przebywając w lesie pełnym Scoia'tael i potworów. Bicie serca trochę przyspieszone.

— Gdzie jest?

Wiedźmin nie odpowiedział. Zamiast tego spojrzał w górę, na wysoką gałąź innego drzewa, na którym siedziała niezbyt pokaźnej postury osoba z ciemnym kapturem naciągniętym aż po same oczy, ale tak, by zamaskowana postać mogła ich uważnie obserwować. Vernon odruchowo powędrował ręką po rękojeść miecza, delikatnie muskając ją palcami. Informatorka zaklaskała, po czym powoli wstała.

— No nareszcie! — zawołała, a wtedy nikt nie miał wątpliwości do płci osoby. — Długo wam zeszło. Jaskier, znów się zgubiłeś? O, ale przyprowadziłeś gości.

Jaskier podrapał się nerwowo po karku, zerkając na twarz wiedźmina, która nie zdradzała żadnych emocji, jak zwykle. Szybko odzyskał rezon i ukłonił się nisko, ale szarmancko, uśmiechając się przy tym zalotnie, co jeszcze z tej wysokości kobieta dostrzegała.

— Jak widzisz, moja droga, samotne podróże przez niebezpieczne lasy, nie leżą w mej naturze.

— Cały Jaskier. — Pokręciła głową, a potem powiodła piwnymi oczami po pozostałych twarzach. — Krasnolud z mocną głową do najlepszej gorzałki, sam Zoltan Chivay! — Krasolud lekko się zmieszał, gdy kobieta zdradziła, że go zna. — A to, osoba, na której widok radują się moje oczy... Gwynbleidd, Biały Wilk, vatt'ghern, wiedźmin, Rzeźnik z Blaviken... Geralt z Rivii!

— Dobrze poinformowana — mruknął Vernon, nieco się rozluźniając, ale nadal będąc gotowym w razie komplikacji w przebiegu spotkania.

— Nie. Po prostu nas zna — odrzekł wiedźmin, zadziwiając trochę mężczyznę.

— Ale ciebie się tutaj nie spodziewałam — odezwała się ponownie melodyjnym, ale trochę zachrypniętym, głosem, kobieta. — Dowódca Niebieskich Pasów, piesek króla Foltesta, Vernon Roche. Doborowe towarzystwo, przyznaję.

— Może zamiast bawić się po drzewach, zejdziesz do nas, by porozmawiać twarzą w twarz? — zabrał głos wiedźmin. — Boli mnie szyja od ciągłego patrzenia w górę.

Kobieta zacmokała z dezaprobatą, ale spełniła prośbę starego znajomego i zwinnym ruchem, osunęła się z jednej gałęzi na drugą, potem następną i kolejną, ześlizgnęła się po szorstkiej korze i wylądowała sztywno na nogach. Podeszła bliżej grupy i w końcu zdjęła kaptur, odsłaniając burzę  lekko jasnych włosów, które w promieniach słońca, dostających się przez korony drzew, wydawały się złote. Piwne oczy, dotąd ziejące nieprzyjemnym chłodem, tryskały teraz radością i życiem. 

— Vernonie Roche — przemówił oficjalnie Jaskier — poznaj małą Tiernan.

— Nie do końca taką już małą — parsknął Zoltan.

Jaskier odchrząknął i kontynuował:

— To ona była moją informatorką przez ostatnie tygodnie, zdobywała dla nas bardzo przydatne informacje.

— Jest również przyjaciółką, która bardzo pomogła mi w sprawie Salamandry w Wyzimie — dodał Geralt. — Dobrze wyglądasz, Tiernan.

Kobieta uśmiechnęła się ciepło.

— Chciałabym powiedzieć o tobie to samo, Geralt, ale wyglądasz tragicznie. W ogóle o siebie nie dbasz — skarciła go, jak matka syna. Ponownie spojrzała na Vernona i Jaskra — zapomniałeś dodać, że jestem także najemniczką, płatnym zabójcą i pracuję dla tego, kto da więcej.

— Czyli jeżeli ktoś ci dobrze zapłaci, podejmiesz się każdego zlecenia? —  dopytywał dowódca Niebieskich Pasów.

— Mam prawo odmówić, ale jeśli cena jest satysfakcjonująca to czemu nie? — Wzruszyła ramionami, nie przejmując się jawną wrogością w głosie Roche'a. 

— W takim razie, jeżeli ktoś ci zapłaci możesz sprzedać potrzebne nam informacje, tym samym narażając nas wszystkich — warknął, przez co Geralt posłał mu ostrzegawcze spojrzenie. Tiernan wykrzywiła usta w kpiącym uśmieszku. — Mam, kurwa, rację? Sprzedałabyś nas.

— Zwolnij trochę, Paseczku — odpowiedziała mniej radośnie, z groźbą w głosie, nie pozwoliła, aby pokaźnej postury mężczyzna zastraszał ją i czuł jakąkolwiek dominację nad nią. — Jestem informatorką Jaskra, więc tym samym twoją. Tu współpraca wygląda trochę inaczej, ponieważ nie dostaję wygórowanej sumy orenów od Jaskra, czy kogokolwiek.

— Więc co stoi na przeszkodzie w dobrym interesie? Teraz spiski idą w dobrych cenach.

Tiernan splotła ręce za plecami, wypinając trochę do przodu pokaźne piersi w skórzanym kaftanie z czarnymi nićmi.

- Nie mylisz się. To w tych czasach jest na wagę złota, dwa spiski, kilka nazwisk spiskowców, ugrupowania, jedna głowa i człowiek żyje jak król. Jednak, jak powiedziałam, tu sprawa wygląda inaczej.

— Jak, kurwa, niby inaczej?

— A tak to. Jaskier jest także moim przyjacielem, nie podjęłabym ryzyka, które mogłoby sprowadzić na niego kłopoty. Chociaż to właśnie przez nie, stałam się jego informatorką. — Popatrzyła w mieszaninę zieleni i czerni za ich plecami. — Może resztę omówimy w drodze? Las ma uszy, nawet czujniejsze niż ściany karczmy z dobrym napitkiem, bo tam praktycznie każdy śpi pijany w sztos.

— Jak dla mnie brzmi dobrze.

— Co racja, to racja — dodał Geralt, przytakując Zoltanowi.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz