Akt 17 - Ciaran aep Easnillien

531 40 2
                                    

Gdy dotarła do zawalonego mostu, zdążyła tylko zobaczyć, jak Geralt dobija kejrana i rozwiązuje problem mieszkańców Flotsam. Tiernan osunęła się na ziemię, czując ogromną ulgę. Nic mu nie groziło. Sheala nie zaszkodziła wiedźminowi, a może nawet mu pomogła. Mimo to dalej była na czarnej liście Tiernan. Geralt zobaczył ją na szczycie mostu, podnosząc rękę, dał jej znak, że wszystko w porządku.

Wróciła wraz z nim do miasteczka, próbując naśladować zgryźliwy głos Sheali.

— Yrden! Złap go w yrden! Co za jędza... kompletny brak wiedzy na temat wiedźmiśkich znaków! — mruczała, wściekła, jak czarodziejka wykorzystała wiedźmina. — I akurat nie miała siły, by ci pomóc! Ha! To powinna zdechnąć! Co teraz zamierzasz zrobić?

— Odbiorę nagrodę i jest coś, co muszę załatwić z Triss. — Tiernan zmrużyła oczy. Geralt rzadko coś przed nią ukrywał. — To ciebie nie dotyczy.

— Nic mnie tu nie dotyczy! — oburzyła się. — A jednak tu jestem, Geralt. Więc... mnie nie odtrącaj, dobra? 

Geralt westchnął, po czym położył rękę na ramieniu kobiety. Nie wiedziała, czy zdawał sobie sprawę, jak ważny był dla niej. Był jedyną osobą, dla której mogła zginąć i ryzykować — za darmo, bez układów, po prostu z własnej woli. Wiedźmin wyciągnął ją z ciemności, w której błądziła stanowczo za długo. Posłała mu długie spojrzenie.

— Widziałaś barkę skazańców w porcie? — zapytał, a Tiernan pokiwała głową. — Jest tam Ciaran aep Easnillien, prawa ręka Iorwetha — kontynuował wiedźmin. — Ja i Triss chcemy go przesłuchać, aby dotrzeć do Iorwetha, na tym polega moja umowa z Loredo.

— Ja... — zaczęła, ale zdążyła ugryźć się w język. I tak zbyt wiele już ukrywała przed Geraltem. Znała Letho, wiedziała, co zrobił, a jednak go kryła. O spotkaniu z Iorwethem też milczała. — Też dostałam zlecenie od Loredo... — mówiła niezadowolona, nieco rozczarowana. — Chodzi... o Roche'a.

Wiedźmin milczał, co zaniepokoiło Tier. Spodziewała się rad, długiego wywodu, co należy zrobić, ale moment! Tiernan była dorosła i Geralt też to wiedział. Jeżeli potrzebowała jego pomocy, otrzymałaby ją, ale nigdy nie podjąłby za nią decyzji. Zwłaszcza tak istotnej. Zupełnie, jakby wiedział i tak, co zrobi. Znał ją za dobrze.

— Za Roche'a ręczył nawet Talar — powiedział mężczyzna. — To człowiek honoru, przede wszystkim lojalny królowi i państwu. Dla Temerii zrobi wszystko. Pomógł mi, więc i ja nie zostawię go samego. Mamy wspólnego wroga, Letho. — Imię drugiego wiedźmina wywołało w Tiernan burzę emocji, której się wystrzegała. — Mogę zaręczyć, że to dobry człowiek.

—  Nie ma dobrych ludzi. A Roche na pewno do nich nie należy. Wiem, co robił.

— Wszyscy robiliśmy różne rzeczy — przypomniał jej.

Zamierzała towarzyszyć Geraltowi i Triss w spotkaniu z Ciaranem. Chociaż wszyscy uważali, że to jej nie dotyczyło, tak naprawdę była w tym zanurzona po same uszy. Kryła wroga, który był jej bliski. Zawdzięczała mu mniej niż Białemu Wilkowi, ale nie chciała jego śmierci... Triss, widząc Tiernan obok Geralta, posłała mu pytające spojrzenie. Unikała głośnych pytań, by nie wybuchła kłótnia. Teraz musieli być ostrożni.

Strażnicy niechętnie przepuścili ich trójkę, a Tier od razu zaczęła rozglądać się po barce. Brudna, śmierdząca — idealna dla Loredo. Gdy zeszli schodami pod pokład, zamarła. W drewnianych klatkach, jak zwierzęta, przebywali schwytani Scoia'tael — i chociaż osobiście miała złe z nimi doświadczenia, nie uważała, by zasługiwali na tak okrutny los. Odsiadka w klatce przed śmiercią.

— W podobnej klatce trzymał mnie Javed, gdy byłam młoda, a potem za każdym razem, gdy zrobiłam coś źle— wyznała zanim pomyślała, co mówi. Jej towarzysze znów spojrzeli po sobie, ale tym razem ze smutkiem. A przynajmniej Triss miała taki wyraz twarzy.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz