Akt 31 - Żegnaj

535 40 11
                                    

W namiocie panowała absolutna ciemność i cisza. Tiernan obudziła się, nie mogąc dłużej spać. Obejrzała się przez ramię, by spojrzeć na spokojnie śpiącego Roche'a, którego ręka spoczywała na jej nagim boku. Wypełzła spod koca, ostrożnie odkładając rękę mężczyzny na posłanie. Zaczęła szukać swoich ubrań porozrzucanych po namiocie dowódcy Niebieskich Pasów. Kiedy zapinała koszulę, usłyszała za plecami jego pomruk.

- Która jest godzina? - spytał, nieco zaspanym głosem.

Musiała przyznać, że kochanek był z niego świetny - nocą potrafił naprawdę doprowadzić kobietę do rozkoszy, a po przebudzeniu wyglądał wciąż pociągająco. Podniosła spodnie z ziemi, kiedy Roche usiadł na pryczy.

- Jest środek nocy - odparła. - Śpij dalej.

- Nie zamierzałaś poczekać do śniadania, co? - prychnął. - Wymykasz się z mojego łóżka już w środku nocy.

- Im szybciej odejdę, tym lepiej - zapewniała go.

Chociaż sama w to już nie wierzyła. Usiadła na skraju posłania, unikając jego spojrzenia i przede wszystkim rąk. Musiała być skupiona, a on rozpraszał ją w tym stanie.

- Nie możesz zostać? - spytał nagle.

Zadane pytanie zaskoczyło bardziej jego samego niż kobietę. Może i to, co się między nimi wydarzyło bo jednorazową przygodą bez zobowiązań, ale nie mógł zaprzeczyć, że naprawdę mu się to spodobało. Jeśli teraz by odeszła, możliwe, że rzeczywiście więcej by się nie zobaczyli. A na to nie był chętny się zgodzić. Może i wykazywała się brakiem szacunku i wiele razy go irytowała, to jednak jej obecność urozmaicała jego dni. Polubił ją - tak, jakby była częścią jego oddziału.

Zakładał buty, kiedy sięgnął po jej jasny kosmyk włosów. Usiadł tuż za nią, przez co jej serce zaczęło bić znacznie szybciej. Oparła głowę na jego nagim torsie, nie uśmiechając się wcale.

- Dobrze wiesz, że im szybciej ktoś taki, jak ja odejdzie, tym lepiej - powiedziała, a jego dłoń zastygła w powietrzu, kiedy bawił się jej włosami. - W twoim świecie nie ma mnie, Roche. Chyba oboje powinniśmy wkrótce szukać stabilizacji, nie sądzisz? A ja nie jestem taką osobą, jaką byś chciał u swego boku. Chciałabym odnaleźć kogoś, dla kogo byłabym wszystkim, wiesz? Uświadomiłeś mi to tej nocy... Ty już znalazłeś. Temeria jest twoją miłością i kochanką. Mylę się? - Nie odpowiedział jej. - Jeśli kiedyś stanąłbyś przed wyborem: ja albo Temeria? Nie lubię rozczarowań, zatem nic sobie nie obiecywaliśmy.

Wygrzebała ze swojej podręcznej torby kawałek drewna. Wstała z łóżka, uciekając z jego objęć. Nagle jej plecy przeszedł lodowaty dreszcz. Rzuciła w stronę Roche'a drewnianą rzeźbę, którą z łatwością złapał. Wpatrywał się w milczeniu w temerską lilię wyrzeźbioną w drewnie, a potem w twarz kobiety, nie wyrażającej żadnych emocji. A przecież tej nocy wywołał u niej gamę różnorodnych uczuć. 

- Nie jestem patriotką, w dupie mam politykę, intrygi i królobójstwo, po prostu się stąd wynoszę. I wiem, że od samego początku chciałeś bym zniknęła, najlepiej w paszczy jakiejś endriagi.

- To było zanim...

- Zanim się przespaliśmy? - wtrąciła, nie dając mu dokończyć. - Roche, oboje potrzebowaliśmy wyładowania, zadowoliliśmy siebie nawzajem, a teraz... - wzięła głęboki oddech - dziękuję ci za wszystko, co dla mnie zrobiłeś. Od pierwszego spotkania we Flotsam. N'te dice'en [Nic nie mów]. Caedmil. Żegnaj, Roche.

Narzuciła na siebie czarny płaszcz, zabrała plecak i opuściła namiot dowódcy Niebieskich Pasów. Nie potrafił odnaleźć żadnych słów, którymi mógł zatrzymać choć chwilę dłużej kobietę. No i był zmuszony przyznać jej rację - zawsze wybierze Temerię. A jednak, kiedy wyszła poczuł dziwny ucisk w klatce piersiowej, którego nie czuł od naprawdę dawna. Jeżeli miał porównać do dziwne uczucie do czegoś, to z pewnością do uczuć towarzyszących mu, gdy odkrył śmierć Foltesta. Nie ruszył za nią.

Tiernan | Vernon Roche ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz