Tiernan obudziła się o świcie. Gdy wstała, zobaczyła, że śpi na swojej pryczy w jednym z namiotów w obozie Niebieskich Pasów. Wszystkie mięśnie ją bolały, ale wstała na nogi, by przejść do drugiego namiotu, w którym odpoczywał Roche. Sprawdziła tętno i z ulgą stwierdziła, że wszystko poszło zgodnie z planem. Usiadła na ziemi tuż obok pryczy mężczyzny, przyglądając się jak jego plecy unoszą się i powoli opadają. Zdusiła ochotę dotknięcia jego twarzy. Przecież nie będzie go niańczyć.
- Myślałam, że będziesz spała do południa - rzuciła Ves, wchodząc do namiotu z butelką wody i chlebem. - Może chcesz coś zjeść?
Zamiast odpowiedzi, usłyszała głośne burczenie brzucha. Tier uśmiechnęła się głupio, a potem z wdzięcznością przyjęła śniadanie. Ves przystanęła obok niej, również spoglądając na dowódcę.
- To, co zrobił było głupie i ryzykowne, ale właśnie dzięki temu żyjesz - powiedziała Ves. - Geralt przyszedł cię tu szukać, kiedy załatwił sprawy dla Henselta, ale cię nie znalazł. Jeden z naszych mówił, że widział jak szłaś z jakimś mężczyzną w stronę jaskiń nieopodal mgły. Obaj ruszyli natychmiast. - Tier znów poczuła gorąco związane ze wstydem i poczuciem winy. Naraziła człowieka. W dodatku po nic, bo Brenda nie żyła. - Co się właściwie wydarzyło?
- Nie chcę o tym mówić - odparła.
- Może nie chcesz, ale należy nam się prawda, bo Roche zaryzykował życie, by cię uratować. Przeprowadziłaś operację, ale gdyby nie ty, w ogóle by jej nie potrzebował. Nie mówię tego jako twój wróg, ale bądź uczciwa przede wszystkim wobec siebie.
Ves miała rację. Zawsze było trudno przyjąć Tiernan, że ktoś poza nią mógł mieć rację. Jedyną osobą, którą dopuszczała do tego był Geralt. Zwłaszcza, że Jaskier prawie zawsze się mylił. Nie winiła Ves, że była zła. Sama czuła do siebie wstręt, że niewinna osoba została ciężko ranna, ponieważ ona chciała załatwić swoje sprawy sama. Westchnęła, a potem wzięła spory łyk wody.
- Zaginęła dziwka. Los był tak przychylny, że była ona kiedyś kochanką mojego dawnego pana - wyjawiła, znów pijąc wodę. - Ścigam go. Dlatego byłam we Flotsam, bo on również ściga mnie. Gonimy siebie wzajemnie, kto pierwszy dopadnie ten wygra. Wierzyłam, że Brenda wyjawi mi jego słabości, coś, co będę mogła wykorzystać przeciw potężnemu czarownikowi... Ale spanikowała i została zabita, a teraz Roche został ciężko ranny.
- Co robiłyście w ogóle w tej jaskini?
Tiernan zastygła w bezruchu. Odstawiła wodę i zerwała się na równe nogi. Co tam robiła? Została zaprowadzona, a potem próbowano ją zabić. ten szlachcic i mag, który również chciał zabić Geralta - to im nie mogło ujść na sucho. Zostawiła Ves samą z dowódcą, wierząc, że ta dobrze się nim zajmie. W swoim namiocie odszukała broni i ignorując zaczepki żołnierzy Roche'a, poszła do obozu kaedweńczyków. Tak jak się spodziewała... namiot szlachcica był pusty, ale wiedziała, gdzie mogli się kryć. Minęła burdel madame Karoll i zeszła na dół pod opuszczoną wieżą. W tych podziemiach niegdyś przebywał Traut i jego spiskowcy, aż wiedźmin ich nie dorwał.
Zadziwiające, jak wiele Geralt robił, kiedy ona zajmowała się własnymi sprawami. To spiskowcy, to klątwa... W podziemiach słyszała tylko popiskujące szczury. Jak przytulnie... aż przypominały jej się czasy Salamandry. Pociągnęła nosem, by wyczuć woń magii tamtego czarodzieja. Uśmiechnęła się podstępnie, kiedy złapała trop. Nie spieszyła się - nigdzie jej nie uciekną. Kopniakiem otworzyła drzwi, zaskakując trzy osoby, które przebywały w pomieszczeniu. Patrząc na klatki, łańcuchy i szkielety była to niegdyś sala tortur.
- T-ty żyjesz?! - pisnął szlachcic, zrywając się z krzesła. - To nie... niemożliwe! To duch!
- Jestem całkiem żywa - oblizała wargi - w odróżnieniu do Brendy.
CZYTASZ
Tiernan | Vernon Roche ✔
FanfictionOskarżony o królobójstwo wiedźmin Geralt wyrusza do Flotsam, gdzie spotyka starych znajomych. Przeznaczenie po raz kolejny splata jego losy z młodą Tiernan, która bardzo pomogła mu kiedyś w Wyzimie. Tym razem dziewczyna postanawia zwalczyć przeszłoś...