Tiernan źle się czuła, przechodząc przez obóz żołnierzy Kaedwen. Może dlatego że była tu jedyną kobietą, podczas gdy inne przedstawicielki płci pięknej przebywały w burdelu za obozem. Niektórzy oglądali się za nią, przez co miała ochotę nałożyć znów kaptur i rozpłynąć się. Geralt jednak uznał, że to mogłoby zostać źle odebrane przez króla czy szlachtę, a póki mieli tu interesy, nie należało robić sobie wrogów. Tak więc teraz spacerowała od kantyny do areny, gdzie oglądała czasem dobrą walkę, wzbudzając zainteresowanie mężczyzn, którzy chyba od dawna nie widzieli innej kobiety, oprócz prostytutek.
O ile we Flotsam zawsze znajdowało się coś do roboty, tak tutaj tułała się bez celu, czasem towarzysząc żołnierzom w kantynie, gdzie słuchała wojennych opowiastek, to w obozie Niebieskich Pasów - ich towarzystwo bardziej jej odpowiadało, zwłaszcza, że trochę ich już poznała. Roche, o dziwo, nie miał żadnych obiekcji, by tu przebywała. Może po prostu chciał mieć na nią oko? Z pewnością tym się właśnie kierował. Geralt dostał zlecenie od czarodzieja króla Kaedwen - Detmolda i samego władcy, więc miał co robić. Czasem zaglądał do swoich towarzyszy. Dla niej samej zadania nie było żadnego... Wiedźmin ostrzegał, by nie wpakowała się w kłopoty ani żadne zadania, ponieważ na polach bitwy i przy garnizonach nie trudno o potwory. Z nekkerem by sobie poradziła, ale harpie? Zgnilce? Zbyt obrzydliwe, by się chociaż do nich zbliżyła.
- Tiernan, słońce - powiedział na powitanie Jaskier.
Bard rzadko zaglądał do Niebieskich Pasów, mimo że to u nich nocował i trzymał swoje rzeczy. Całe dnie spędzał na pisaniu przesadzonych ballad i na korzystaniu z usług burdelu.
- Ostatnio narzekałaś, że nie ma dla ciebie nic do roboty, a widzisz, taki dobry ze mnie druh, że popytałem, gdzie trzeba...
W burdelu...
- I o to znalazłem ci zajęcie! - Jaskier był bardzo z siebie dumny i zadowolony. - Musisz udać się ze mną do madame Karoll i...
- Czekaj, czekaj, Jaskier - przerwała mu rozbawiona Tier. Siedziała trochę oddalona od oddziału Roche'a, na plaży, i strugała w drewnie coś, co przypominało głowę wilka. - Załatwiłeś mi robotę w burdelu? Jaskier, aż tak źle mnie cenisz? - Zamrugała, nie dowierzając, że poeta mógłby coś takiego zrobić.
- Nie, nie - zaprzeczył. - Madame Karoll boryka się z pewnym problemem... I stwierdziłem, że ty poradzisz sobie najlepiej.
Kobieta nie miała zbyt wielu opcji, ale czy burdelmama mogła dać jej coś wartego zachodu? Jaskier tryskał radością, więc chyba naprawdę wierzył, że to zadanie przypadnie jej do gustu. Schowała sztylet z powrotem do buta, a drewnianą figurkę do sakiewki, po czym wstała. Poprawiła gruby warkocz, który opadał jej na lewę ramię - przez co na tle wody wyglądała naprawdę urodziwie.
Podążyła za Jaskrem, zastanawiając się, na czym może polegać zadanie od madame Karoll. Wiedziała, że Geralt był przeciwny, by cokolwiek robiła, ale nie potrafiła usiedzieć na miejscu. Przez tę mgłę wycieczka do Vergen również odpadała. Koło namiotu kurtyzan kręciło się sporo żołnierzy Henselta i kilku przypadkowych szlachciców. Madame Karoll nie był starą kobietą i dość ładną, w porównaniu do Garweny z Flotsam, która nie miała w sobie tyle wdzięku, co właśnie madame Karoll. Kilka prostytutek obejrzało się za Tiernan, rzadko kiedy kobieta korzystała z ich usług, ich interes nie posiadał żigolaków.
- Ach, Jaskier - zawołała radośnie kobieta. - Nareszcie. Kogoś mi tu przyprowadził, hm? - Przyjrzała się uważnie Tiernan. - Ładna, ładna. Szerokie biodra, dobre do rodzenia dzieci, wąskie ramiona, okrągła buźka... Nie myślałaś o zostaniu dziwką?
Tiernan zamrugała, drugi raz zaskoczona tego dnia do tego stopnia, że nie wiedziała, co odpowiedzieć. Madame Karoll była bardzo bezpośrednia.
CZYTASZ
Tiernan | Vernon Roche ✔
FanficOskarżony o królobójstwo wiedźmin Geralt wyrusza do Flotsam, gdzie spotyka starych znajomych. Przeznaczenie po raz kolejny splata jego losy z młodą Tiernan, która bardzo pomogła mu kiedyś w Wyzimie. Tym razem dziewczyna postanawia zwalczyć przeszłoś...