Rozdział 31

100 8 0
                                    

Siedziałem w salonie. Wspólnie z Simonem, Toni i Cheryl graliśmy w karty na podłodze. Nie wiedziałem, co robiła reszta w tym czasie. Na dworze zaczynało się powoli ściemniać. W dodatku zaczynało się robić coraz zimniej.

- Jak nic będzie dzisiaj burza.- Stwierdziła Toni, patrząc za okno.

- Też tak sądzę.- Zgodziłem się z nią, przypatrując się chmurom.

- Kurde, myślałem, że nas ominie.- Odezwał się Kevin, który wszedł do salonu. Za nim weszła reszta.

- A już miałem nadzieję na popływanie sobie w blasku księżyca.- Westchnął teatralnie Blaine, na co parsknąłem śmiechem.

- Sprawdziłam pogodę. W nocy będzie naprawdę zimno. Przydałoby się później rozpalić w kominku.- Powiadomiła nas Peyton.

- Mamy jeszcze tutaj jakieś drewno?- Spytałem Kevina.

Spojrzałem na kominek, który był całkowicie pusty. Od razu mi się przypomniały pewne święta, gdzie wraz z przyjaciółmi siedzieliśmy przy kominie i obserwowaliśmy z zapałem, jak ogień płonie jaskrawą barwą, zamieniając na popiół drewno. Wtedy wszystko wydawało się magiczne. Byciem dzieckiem miało swój urok.

- Obawiam się, że nie. Można sprawdzić w szopie. Może tam jeszcze coś zostało.

- Najwyżej nazbieramy trochę drewna. W końcu to duży las, więc bez problemu coś znajdziemy.- Stwierdził Dylan.

Zagapiłem się na swojego chłopaka. Miał na sobie tylko koszulkę i krótkie spodnie. Mogłem zauważyć jego umięśnione ramiona. Mężczyzna również na mnie zerknął, posyłając mi krótki uśmiech. W głowie nadal słyszę jego słowa, które powiedział mi niedawno. Nie potrafię ich zapomnieć.

- Może zrobimy sobie wieczór gier? - Zasugerował Kevin.- W piwnicy w dalszym ciągu powinny być jakieś stare gry planszowe i pewnie coś tam jeszcze się znajdzie.

- To dobry pomysł.- Odparłem, na co reszta również nie wyraziła sprzeciwu. - Można jeszcze kupić jakieś przekąski i przy okazji coś na kolację.

- Dobrze, więc musimy teraz podzielić zadania.- Rzekł Dylan.- Thomas, Kevin i Peyton pojadą do sklepu po jedzenie i coś do picia; Toni i Cheryl sprawdzą piwnicę i wezmą te gry; Blaine, ja i Bram pójdziemy po drewno; a Simon zrobi tutaj trochę miejsca na naszą dziewiątkę i może przyniesie tutaj koce, żebyśmy nie siedzieli cały czas na zimnej podłodze. Każdemu to odpowiada?

Nie miałem zastrzeżeń do tego rozkładu obowiązków. Reszta również się na to zgodziła, więc wzięliśmy się za nasze obowiązki. Przed wyjściem z domu, pożegnałem się z Dylanem krótkim buziakiem.

- Uważaj na drodze.- Powiedział Dylan, puszczając mnie z objęć.

- Wy również uważajcie i nie zgubcie się w tym lesie.

- Bez obaw. Wilkołaki nigdy się nie gubią.-Wtrącił się Blaine, który zaczął poganiać mojego chłopaka do wyjścia.

Parsknąłem śmiechem, również wychodząc i żegnając się z resztą. Wraz z Peyton i Kevinem ruszyliśmy w stronę samochodu. Wsiadłem od strony kierowcy i niedługo po tym pojechaliśmy w stronę najbliższego sklepu.

Pov. Toni

Zaczęłam przeglądać półkę z grami. Było ich sporo. Znalazło się nawet jakieś stare monopoly. Również na samym dole znalazłam kilka planszówek bądź kart przeznaczone dla osób 18+.

- A popatrz Cheryl, znalazłam chińczyka! Pamiętasz, jak kiedyś graliśmy w niego godzinami? - Zwróciłam się do swojej dziewczyny, a właściwie do narzeczonej.

Bardzo się cieszyłam, że poszłyśmy o krok dalej. Za nie całe pół roku Cheryl będzie moją żoną, czego nie mogę się doczekać. Cały czas noszę na palcu pierścionek, który dostałam od niej. Jest on prześliczny. Został on wykonany z różowego i białego złota, a na górze posiada różowe szafiry. Od wewnętrznej strony był napis: C+T= forever. Doprowadzało mnie to do szerokiego uśmiechu.

Rudowłosa podeszła do mnie z uśmiechem, przytulając mnie od tyłu i zerkając przez moje ramię na grę.

- Doskonale ją pamiętam. Zawsze w nią wygrywałam, a ty się tak słodko złościłaś. Cały czas chciałaś rewanżu i mówiłaś, że tym razem to ty wygrasz.

- Kiedyś z tobą na pewno wygram! - Mruknęłam pod nosem.

Kobieta miała rację. Oni razu z nią nie wygrałam. Nie wiedziałam, jakim cudem to się działo. Przed tym, jak ją poznałam, to JA byłam mistrzynią w chińczyka. Jak można mieć aż takie szczęście? W dalszym ciągu nie rozgryzłam tego. Przecież kostka pozostawała ta sama. Nie dało się nią oszukiwać. A więc o co chodziło?

Rudowłosa odwróciła mnie do siebie, zabierając mi grę planszową z rąk i kładząc ją na małym stoliczku. Przyciągnęła mnie do siebie bliżej, całując mnie w czoło. Uśmiechnęłam się na ten gest.

- Mam Ci pozwolić wygrać? - Zapytała, a spojrzałam na nią spod byka.

- Mowy nie ma! Chcę wygrać sprawiedliwie.-Powiedziałam pewnie, a na ustach rudowłosej pojawił się chytry uśmieszek.

- Jeszcze nigdy ze mną nie wygrałaś. Teraz też Ci się to nie uda.- Stwierdziła luźno, co mnie lekko zirytowało.

- Bo oszukujesz! Nie wiem jak, ale w końcu to rozgryzę. - Po moich słowach Cheryl parsknęła śmiechem.

- Nie da się oszukiwać w chińczyka.- Odparła, patrząc na mnie rozbawiona.

- Ta, jasne, bo Ci uwierzę.- Prychnęłam.

Kobieta nie mówiąc nic więcej, przyciągnęła mnie do siebie i złączyła nasze usta. Oddawałam każdy jej pocałunek, coraz bardziej się zatracając. Omal nie zapomniałam o tym, o czym rozmawiałyśmy przed chwilą. Nie moja wina. Cheryl zbyt dobrze całuje.

- Musimy iść na górę w tymi grami i tam je jakoś poukładać.- Odezwałam się, gdy skończyłyśmy się całować.

- Mamy jeszcze chwilę. Zdążymy. - Stwierdziła rudowłosa, przypierając mnie do regału.- A teraz wolę nacieszyć się moją narzeczoną.

Ponownie złączyłyśmy nasze usta w namiętnym pocałunku.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz