Rozdział 6

317 13 5
                                    

Siedzę właśnie w kawiarni wraz z Dylanem. Zamówiłem sobie kawę i jabłecznik. Chłopak wziął to samo. Mamy podobne gusta. Trochę się stresowałem, bo on mi się serio podoba. Nie chcę wyjść na idiotę przy nim. Nie dość, że w domu stroiłem się w różne ubrania, tylko dlatego, by dobrze wyglądać przy nim. Musiałem mu się przecież pokazać od dobrej strony.

- więc czym się zajmujesz? - zapytałem chłopaka.

- jestem architektem. - odpowiedział Dylan. - A Ty jesteś lekarzem weterynarii, prawda?

- Simon Ci już powiedział? I tak, jestem. - uśmiechnąłem się lekko do chłopaka.

- tak. Strasznie się stresował pierwszego dnia. Dzięki, że byłeś dla niego miły. To dobry chłopak.

- nie ma sprawy. Simon jest serio świetnym technikiem.

- w to akurat nie wątpię. Odkąd go znam, to zawsze pilnie się uczył. - stwierdził brunet. - może opowiesz mi coś o sobie Tommy? - spodobało mi się jak zdrobnił moje imię. 

- no cóż... zawsze byłem pilnym uczniem i dzięki temu przeskoczyłem z dwie klasy. - zacząłem mówić. - moi rodzice byli lekarzami. Nie interesowali się mną. Dla nich najważniejsza była praca i tylko praca. 

- to dość smutne. - stwierdził brunet.

- rzeczywiście. Ale mam starszą siostrę, która zawsze była przy mnie i nadal jest.- uśmiechnąłem się lekko.

- musi być dla Ciebie bardzo ważna.

- tak i to bardzo. Dzięki niej nie czułem się samotny.  Później wyjechała na studia, ale dość często mnie odwiedzała.

- czym się zajmuje? - zapytał chłopak.

- jest ginekologiem. - odpowiedziałem.

- rodzina lekarzy. - zaśmiał się lekko, przez co się uśmiechnąłem.

- rzeczywiście. Heh. Teraz twoja kolej.

- okey. Nie zawsze interesowałem się architekturą. Mówiłem kiedyś rodzicom, że chcę zostać aktorem albo malarzem. Mój kolega nakłonił mnie na te studia i w sumie nie żałuję. Spełniam się w tym zawodzie. - zaśmiał się lekko. Jego uśmiech był piękny. - mam starszego brata. Jest informatykiem. Całkiem nieźle zarabia. Od małego go ciągnęło do komputerów.

- to się cieszę. - uśmiechnąłem się.- masz dobre kontakty z nim? - zapytałem zaciekawiony.

- najlepsze. - zaśmiał się chłopak. - piszemy ze sobą często i dzwonimy do siebie. Kiedy mamy dłuższe wolne to zawsze się spotykamy. Jest dość zapracowany. - stwierdził.

- to dobrze, że trzymacie kontakt ze sobą. Rodzina jest najważniejsza.

- to prawda. - potwierdził. - moi przyjaciele też są dla mnie rodziną. Zrobiłbym wszystko, żeby ich ochronić. - odparł poważnie.

- mam tak samo. Bez nich nie wiem, co bym zrobił. Są dla mnie wszystkim.

- jak się poznaliście? - zapytał zaciekawiony.

- cała nasza czwórka chodziła do tej samej podstawówki, tylko do innych klas. Jakoś tak wyszło, że po jakimś czasie się zaprzyjaźniliśmy. Przyjaźń ta przetrwała. Mieliśmy dodatkowo to samo hobby i tak to jakoś wyszło. - Wyznałem mu połowiczną prawdę. Nie mogłem mu powiedzieć, że zabijam wilkołaki. Uzna mnie za wariata! Jeszcze wyśle mnie do psychiatryka. Z tą podstawówką to była akurat prawda, ale poznaliśmy się na treningu. Od małego uczyłem się walczyć. Rodzice uznali, że przydadzą mi się sojusznicy. Wtedy poznałem Peyton, Brama i Kevina. Od tamtej pory trzymamy się razem. Tak jest bezpieczniej.

- to naprawdę niesamowite.

- A Ty jak poznałeś swoich przyjaciół?

-  Blaine'a poznałem na początku studiów. Uczył się na tym samym uniwersytecie. Tyle, że studiował prawo. Pracował wtedy jako ochroniarz klubu do którego chodziłem. Jakoś tak wyszło, że się zaprzyjaźniliśmy. Toni poznałem w liceum. Chodziliśmy do tej samej klasy. Później przedstawiła mi swoją dziewczynę Cheryl, która akurat chodziła do prywatnej szkoły. Na początku się nie polubiliśmy, ale okazała się wspaniałą przyjaciółką. Za to Simon był kiedyś moim sąsiadem. Zawsze graliśmy w piłkę nożną na trawniku, kiedy była ładna pogoda.- skończył mówić chłopak.

- twoje przyjaźnie też przetrwały długi okres. - uśmiechnąłem się do niego.

Zawsze ceniłem sobie ludzi, którzy z nami zostają na dobre i na złe.

- to prawda. Cieszę się, że ich poznałem.

Spojrzałem na zegarek i posmutniałem. Musiałem już jechać do kliniki. Pierwszy raz nie chciało mi się tam być. Chciałem jeszcze porozmawiać z chłopakiem.

- muszę już niestety iść. Za dwadzieścia minut zaczynam zmianę.- oznajmiłem chłopakowi.

- jasne. Wymienimy się numerami? - zapytał Dylan.

- pewnie.

Po wymienieniu się numerami, pożegnałem się z chłopakiem i wyszedłem z kawiarni. Otuliłem się swoją kurtką, bo jednak trochę wiało.

Uważałem, że spotkanie należało do udanych. W sumie to była jakby randka. Czuję, że coraz bardziej zakochuję się w tym chłopaku. Nie potrafię zmienić swoich uczuć. Przy nim czuję się dobrze i mam motylki w brzuchu. Może i mówię jak jakaś nastolatka, ale taka jest prawda!

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz