Rozdział 9

250 12 0
                                    

Nareszcie odprawiłem swojego ostatniego pacjenta do domu. Było już po osiemnastej, więc to był koniec mojej zmiany w klinice. Simon dziś nie pracował z powodu choroby. Podobno miał gorączkę. Współczuję mu, ale o tej porze roku to jest normalne. W końcu to jesień. Dobrze, że akurat ja mało co choruję. Na całe szczęście dzisiejszy dzień był w porządku. Nie działo się dużo rzeczy, z czego jestem wdzięczny.

Pożegnałem się ze wszystkimi i wyszedłem z budynku. Energicznym krokiem skierowałem się w stronę swojego samochodu. Gdy już miałem wsiadać do pojazdu, usłyszałem głos z naprzeciwka.

- hej Tommy. - to był Dylan. Od razu podniosłem na niego wzrok. Moje serce momentalnie przyspieszyło swój rytm. W dodatku zdrobnił moje imię, z czego się cieszyłem.

Wyglądał nieziemnsko, a w szczególności w granatowej koszuli. Co jak co, ale chłopak mógłby się nadawać na modela. Kupowałbym wszystkie magazyny, na których by się znajdował.

- o hej Dylan, co tam? - zapytałem momentalnie się uśmiechając.

- A nic ciekawego. Akurat wracam do domu. - wzruszył ramionami. Ja za to wyłapałem idealną okazję, by być z nim trochę dłużej.

- podwieźć Cię? Akurat też kieruję się w stronę domu.

- pewnie, jeśli to nie problem.

- jasne, że nie. Wsiadaj.

Wsiedliśmy w mój samochód. Po chwili go odpaliłem i wyjechałem z parkingu. Skupiłem się na drodze, by nie spowodować żadnego wypadku. To byłby niezły obciach, a ja nie chcę ośmieszyć się przed obiektem moich westchnień.

- jak tam u Simona? Gorączka spadła?- zapytałem po chwili ciszy. Miałem nadzieję, że u chłopaka jest już wszystko w porządku.

- co? Ach... tak. Już mu trochę lepiej.- odpowiedział chłopak.

- to dobrze. - uśmiechnąłem się. Trochę dziwna była ta odpowiedź bruneta. Chociaż może wydaje mi się to przez zmęczenie. Dziś miałem dużo pacjentów. W sumie to jak zawsze.

- Co porabiałeś koło mojej kliniki? - Zadałem kolejne pytanie.

- Em... Ja... Em... No ten... Zgubiłem się. Tak, zgubiłem się. - Odparł nieco zmieszany.

Nie był to wstyd, że się zgubił. Cieszę się, że był ze mną szczery. Każdemu może się zdarzyć taka sytuacja. Jest nowy w tym mieście. Dobrze, że wpadł akurat na mnie.

- Trochę duże to miasto, prawda? - Uśmiechnąłem się w jego stronę.

- Trochę tak, ale powoli daję sobie z tym radę. - Odpowiedział i również odwzajemnił uśmiech.

- A jak tam u twoich przyjaciół. Wszystko w porządku?

Kątem oka zauważyłem, że się lekko spiął, ale szybko się rozluźnił.

- Tak, wszystko jest u nich dobrze. Zdarzyli się już zaklimatyzować. Są tutaj szczęśliwi.

- To się bardzo z tego cieszę. Mam nadzieję, że zostaniecie tu na długo i bardziej się poznamy. - Powiedziałem szczerze.

- Też mam taką nadzieję. - Szepnął chłopak.

Dojechaliśmy do domu. Zaparkowałem na swoim miejscu i wraz z chłopakiem szybko wysiadłem z samochodu. Pierwsze co mnie zdziwiło, to ta cisza w moim domu. Było także w nim ciemno. Bram powinien być w domu. Kevin też. Najwyżej Peyton mogłaby wrócić dość późno. To było bardzo dziwne. Coś tu nie grało. Wątpię, żeby gdzieś wyszli o tej godzinie czy poszli spać. To mało prawdopodobne. Bram jeśli nie musi, to z wielką chęcią siedzi w domu i pisze nowe powieści. Muszę się upewnić czy wszystko jest dobrze.

- może wpadniesz do mnie? - zaproponował Dylan. Dopiero teraz zwróciłem na niego uwagę. Zbyt mocno skupiłem się na domu.

- jestem zmęczony. Może kiedy indziej.- odparłem zgodnie z prawdą. Chciałem też wiedzieć, gdzie są moi przyjaciele.

- nie daj się prosić. Zrobię coś ciepłego do picia. - brunet przybliżył się do mnie z lekkim uśmiechem.

Czułem się zagrożony, chociaż nie wiedziałem dlaczego. Dylan mi się w końcu bardzo podoba i miło mi się z nim rozmawia. Chce być pewnie miły i mnie zaprosił do siebie z grzeczności i z wdzięczności za podwózkę. Nie cierpię czasami moich odruchów. Przez niego momentami zachowuję się dziwnie i robię z siebie idiotę.

- naprawdę jestem zmęczony. Marzę w tej chwili tylko o ciepłym łóżku. - oznajmiłem spokojnie i uśmiechnąłem się do niego. - do jutra Dylan. - odwróciłem się w kierunku swojego domu i zacząłem iść.

- nie dajesz mi wyboru. - zdziwiony stanąłem w miejscu na słowa chłopaka. Gdy chciałem się odwrócić, dostałem czymś w tył głowy. Niemal od razu nie potrafiłem się ruszyć. Czułem tylko, jak chłopak mocno mnie trzymał, bym nie upadł. - przepraszam Tommy...

Tylko tyle usłyszałem, gdy ogarnęła mnie ciemność.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz