Rozdział 37

95 4 0
                                    

Pov. Kevin

Wraz z Willem weszliśmy do szpitala. Powoli stawialiśmy swoje kroki, by nie narobić niepotrzebnego hałasu. Miejsce wyglądało na opuszczone i dość zaniedbane. Rzadko ktoś tutaj sprzątał  

- Nie słyszę i nie widzę nikogo. Zapach twoich przyjaciół pochodzi gdzieś z góry.- Szepnął Will, na co skinąłem głową.

Wspólnie skierowaliśmy się w stronę schodów, które znajdowały się z boku. Cała sceneria wyglądała jak z horroru. Bałem się, że zaraz ktoś wyskoczy. Cieszyłem się, że mam przy sobie Willa. Przy nim czułem się dużo bezpieczniej. Zdziwiło mnie, że wampir od razu się zgodził, by wyruszyć ze mną na misję samobójczą. Myślałem, że mnie wyśmieje i oleje. Jednakże tak się nie stało i razem wchodzimy po schodach w poszukiwaniu moich przyjaciół.

Dotarliśmy na pierwsze piętro. Było całkowicie cicho. Nikogo nie zauważyliśmy. Powoli przemieszczaliśmy się korytarzem i sprawdzaliśmy wszystkie pomieszczenia. W pogotowiu miałem wyciągniętą broń. Dotarliśmy do końca, więc postanowiliśmy zawrócić. W trakcie wchodzenia na drugie piętro wampir zatrzymał się gwałtownie.

- Na trzecim piętrze słyszę trzech wilkołaków, za to na drugim jest tylko jedno z twoich przyjaciół. Jest gdzieś na końcu korytarza. Idź tam, a ja szybko pozbędę się tamtych i wrócę do was.- Szepnął wampir, a ja skinąłem głową.

Rozdzieliliśmy się. Nie martwiłem się tym. Wampir sobie świetnie z nimi poradzi. Nie raz zabijał większe grupy wilkołaków i wychodził z tego bez szwanku. Dlatego samotnie kroczyłem pustym korytarzem. Po cichu sprawdzałem wszystkie pomieszczenia, lecz te pozostawały puste. Dotarłem niemalże do końca. Otworzyłem następne drzwi. Widok za nich zamurował mnie. Przed sobą widziałem Blaine'a. Leżał on na łóżku skuty łańcuchami i był całkowicie nagi. W dodatku włożono mu duże dildo w jego odbyt. Mężczyzna przestał się szarpać, gdy mnie zobaczył. Zaczął do mnie coś mówić, lecz przez knebel niczego nie zrozumiałem. Szybko przebiegłem wzrokiem po pokoju i po upewnieniu się, że jesteśmy sami, podbiegłem do niego. Pistolet odłożyłem na łóżko. Sprawnym ruchem zdjąłem mu knebel z ust.

- Nawet nie wiesz, jak dobrze Cię widzieć. A teraz wyjmij to ze mnie!- Chwilę mi zajęło ogarnięcie, czego chciał. Jednakże prędko się zrefleksowałem. Złapałem za dildo i miałem już go wyciągnąć z przyjaciela, lecz ubiegł mnie czyjś głos.

- Stój! - Niestety pomimo tylu lat dobrze znałem ten głos. Ekspresowo wziąłem swój pistolet z łóżka i wycelowałem w mężczyznę.

- Alan? - Spytałem, niedowierzając. On również we mnie celował z broni.

- O, a jednak mnie pamiętasz. Miło mi z tego powodu. A teraz rzuć broń. Nie uda Ci się nas wszystkich zabić.- Rozkazał.

Za nim pojawiło się jeszcze trzech mężczyzn. Oni również posiadali broń i mierzyli we mnie. Nie uda mi się ich załatwić. Nawet jeśli zabiję jednego z nich, to pozostali oddadzą strzał. Moje serce biło mocniej ze strachu. Poznałem ich wszystkich. To oni wtedy mnie przytrzymywali, gdy Alan próbował mnie zgwałcić wiele lat temu.

- To wy lepiej rzućcie broń. Nie będziecie mieć z nami szans. Pozostali zaraz się tu zjawią.- Odparł pewnie Blaine, a mężczyzna się zaśmiał szyderczo.

- Watpię. Niedługo każde z nich zostanie złapane. Wampira już mamy.- Odparł, a moje serce na moment zamarło.

- Kłamiesz. - Wysyczałem przez zacisnięte zęby, w dalszym ciągu mierząc w mężczyznę.

- Oj nie, pedałku. Mamy twojego wampira, który nam niegdyś połamał kości i przeszkodził nam w zabawie. Wiesz, że krew wilkołaka działa źle na wampiry? Paraliżuje je. Efekt działa w zależności od tego czy jest się alfą czy nie.- Jego oczy zaświeciły się na czerwono. Ze strachem stwierdziłem, że przemieniono go w wilkołaka i stał się alfą.- Jako, że jestem alfą, to ten efekt będzie działał z jakieś trzy godziny. Twój wampirek stał się całkowicie bezbronny i zdany wyłącznie na naszą łaskę.

- Dlaczego działasz z Kate? Stałeś się jej sługusem? - Starałem się go sprowokować, by stracił czujność. Jednakże przewidział moje działania.

- Jesteśmy partnerami i tyle musisz wiedzieć. Połóż broń na ziemie i kopnij ją do mnie. Drugi raz nie powtórzę.- Warknął Alan.

Każdy z wilkołaków był gotów do oddania strzału. Nie mogłem ryzykować, a w szczególności, gdy Blaine był całkowicie bezbronny. W dodatku mieli Willa. Mogą go skrzywdzić, jeśli będę zwlekał. Posłusznie położyłem pistolet na podłodze i kopnąłem go w kierunku wilkołaka. Ten uśmiechnął się zwycięsko.

- I tak nie wygracie! Kiedy się tylko uwolnię, to was wszystkich pozabijam! - Krzyknął wściekły Blaine, szarpiąc za łańcuchy.

- Załóż mu z powrotem knebel.- Rozkazał wilkołak. Nie miałem wyboru. Musiałem to zrobić.

- Przepraszam. - Szepnąłem w stronę Blaine'a, a ten kiwnął tylko głową ze zrozumieniem. Założyłem mu na powrót knebel.

- Ustaw się pod ścianą. Ręce na ścianę nad głową. Nogi rozszerzone. Nie próbuj się nawet ruszać, bo moi chłopcy Cię zastrzelą. Sprawdzę, czy nie masz przy sobie więcej niespodzianek. Tylko bez żadnych numerów.

Zrobiłem to, co kazał. Przed sobą widziałem tylko białą farbę, lecz doskonale słyszałem jego kroki. Zbliżył się do mnie. Zaczął sprawdzać, czy nie mam niczego ukrytego pod ubraniami. Robił to dokładnie, molestując mnie. Swoje ręce włożył mi pod koszulkę i sunął nimi w górę do moich sutków. Chwilę się na nich zatrzymał, a ja zacisnąłem zęby i starałem się nie ruszać. Później przejechał rękami po moim brzuchu, aż dotarł pod moje spodnie i bielizne. Dotknął mojego penisa i jeździł po całej jego długości. Zabrał dłoń i teraz znalazł się na moich plecach. Zjechał natychmiast ręką po moim kręgosłupie z powrotem pod dolne ubrania. Palcem zahaczył o moją dziurkę, naciskając na nią. Musiałem się nieźle wysilić, by nic nie przeszło przez moje usta. Alan zabrał stamtąd dłoń i obie umiejscowił na moich pośladkach, ugniatając je. Po dłuższym czasie sprawdził pojedynczo moje nogi. Niczego nie znalazł, oprócz małego nożyka i dodatkowego magazynku z nabojami, które schował do swojej kieszeni. Podczas tych czynności z ust Blaine wyrywały się stłumione krzyki. Każde z nas mogło się domyślić, że mężczyzna przeklinał wilkołaków, a w szczególności Alana.

- Ręce do tyłu.- Rozkazała alfa.

Spełniłem jego rozkaz. Ten złapał mnie za nie boleśnie. Zaraz potem poczułem, jak zaczął związywać moje nadgarstki mocnym sznurem. Więzy były za ciasne, bym mógł się z nich uwolnić. W dodatku podczas tej czynności czułem kolano mężczyzny na moim kroczu, a moja klatka piersiowa przyciśnięta została do ściany. Pod koniec zakleił mi usta taśmą.

- Idzemy.- Odparł, łapiąc mnie za ramię i wyprowadził mnie z pomieszczenia. Na odchodne rzucił do jednego z wilkołaków, ręką wskazując na mojego przyjaciela.- Masz go zmęczyć, to by przestał walczyć. Tylko bez żadnego rżnięcia i dużego okaleczania. Od tego będzie jego nowy pan.

Tamten tylko kiwnął głową i jako jedyny został w pokoju. Reszta wyszła razem z nami i trzymała się z tyłu. Alan brutalnie prowadził mnie w nieznanym mi kierunku. Nic nie mówił, tylko się uśmiechał szeroko. Musiałem coś wymyślić, żeby się uwolnić i uratować moich przyjaciół. Bałem się o bezpieczeństwo Blaine'a i Willa. Już nie jestem słabym nastolatkiem, jak niegdyś, że można mną było pomiatać. Nie pozwolę, by Alan miał nade mną kontrolę.

Sąsiedzi /DylmasOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz